Pękający fundament
Piast Aleksandara Vukovicia do tej pory słynął z defensywy, jednak w dwóch ostatnich domowych meczach stracił aż sześć goli…
A było już dobrze…
Na wyjazdach Piast co prawda gra lepiej w obronie, ale też cała taktyka jest bardziej nastawiona na wyczekiwanie. U siebie kibice zobaczyli radosny i frywolny futbol, który przynosi opłakane skutki dla gliwiczan. Dla trenera Vukovicia musi to być szczególnie bolesne, bo od zawsze podkreślał, że fundamentem jego drużyny jest właśnie skuteczna i szczelna obrona. Gdy gliwiczanie mieli problem ze strzelaniem goli, „Vuko” podkreślał, że nie zamierza przedkładać akcentów ofensywnych nad defensywnymi. Takie podejście ogólnie przynosiło pozytywne skutki, bo drużyna z Okrzei uznawana była za bardzo trudna do pokonania, nawet dla najmocniejszych drużyn, które nie potrafiły strzelać Piastowi zbyt wielu goli.
Radosny futbol
Czy teraz o solidnej obronie Piasta można już mówić w czasie przeszłym? Ostatnie domowe mecze pokazują, że owszem. Trener i jego zawodnicy chyba doskonale widzą, że z grą w tyłach jest coś nie tak. – Ta kolejna porażka u siebie na pewno boli. Tworzymy widowiska jakie podobają się kibicom postronnym, ale niestety jest to kosztem naszej gry obronnej i "prezentowania" przeciwnikom bramek. To jest coś, na co musimy zareagować i poszukać rozwiązań – przyznał po porażce 2:3 z Motorem Lubin Aleksandar Vuković.
– Szybko stracone gole, to boiskowe sytuacje, do których nie powinniśmy dopuścić. Przy pierwszej i drugiej naszej bramce rywale od razu odpowiedzieli. Nie wiem, czy jest to spowodowane brakiem koncentracji z naszej strony? Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Jesteśmy doświadczonym zespołem i nie możemy tracić goli tak szybko. Takie mecze musimy wygrywać, szczególnie u siebie. To jest strata punktów – dosadnie dodał pomocnik Grzegorz Tomasiewicz.
Za mało jakości?
Jakie mogą być powody aż takiego pogorszenia gry w defensywie? Na pewno zmiany personalne. Mur zaczął się kruszyć, gdy w lutym tego roku lewy defensor Alexadros Katranis skorzystał z oferty amerykańskiego Realu Salt Lake. Na boku obrony zrobiła się wyrwa, którą obecnie próbują załatać młodzi piłkarze: Igor Drapiński i Jakub Lewicki. Różnica poziomów jest wciąż jednak spora. Pod koniec sierpnia doszło do transferu, na który gliwiczanie byli przygotowani od dawna. Ariel Mosór odszedł za duże pieniądze do Rakowa Częstochowa. Młodzieżowy reprezentant Polski tworzył z kapitanem Jakubem Czerwińskim jedną z najlepszych par środkowych obrońców w lidze. Teoretycznie wydawało się, że w kadrze Piasta akurat środkowych defensorów nie brakuje. W „praniu” wychodzi na to, że ilość to nie jakość. Tomasz Huk ma największe doświadczenie i jest najlepszy ze wszystkich stoperów, którzy mogliby partnerować Czerwińskiemu. Słowak ma jednak tę przypadłość, że w meczu zdarzają mu się interwencje niefortunne czy wręcz pechowe, które ściągają na drużynę nieszczęście. W ostatnim czasie sztab szkoleniowy dał szansę zadebiutować pozyskanemu Miguelowi Nobredze. Portugalczyk zaliczył falstart mocno zawodząc. Do akcji wkroczył więc Hiszpan Miguel Munoz, który przez trzy lata pobytu w Gliwicach zaliczył w lidze… ledwo ponad dwadzieścia spotkań. To mówi za siebie, a w ostatnich meczach kibice przekonali się dlaczego ma takie statystyki.
Poprawa dopiero w zimie
Jakość defensywy mocno więc spadła, a najważniejsze ogniwa też nie są w swojej optymalnej formie. Wydaje się, że gliwiczanie muszą „jakoś” dociągnąć do końca jesieni, by zimą popracować nad poprawą tego elementu, a transfery też mogą okazać się niezbędne. - Prawda jest taka, że podczas tej przerwy musimy trochę się zreflektować, pomyśleć i poszukać rozwiązań. Musimy pracować nad tym, żeby wrócić na odpowiednie tory. Nie jest to łatwe, bo dobrze zaczęliśmy sezon, ale od dłuższego czasu nie potrafimy do tego nawiązać – podsumowuje trener Aleksandar Vuković.
(KRIS)