Sport

Pech go nie opuszcza

Kolejne miesiące mijają, a Arkadiusz Milik wciąż ma problemy ze zdrowiem. Kiedy w końcu wróci na boisko?

Być może Polak wróci do gry w tym roku i dostanie szansę od Juventusu. Fot. IMAGO / Press Focus

WŁOCHY

Ostatni raz polski napastnik pojawił się na boisku 7 czerwca 2024 roku, kiedy zagrał pierwszych kilka minut w towarzyskim starciu reprezentacji Polski z Ukrainą (3:1). Milik doznał wtedy urazu kolana, jesienią przeszedł zabieg, a jego pauza miała trwać do stycznia tego roku. Miała, bo gdy było już zielone światło do powrotu na boisko, nabawił się urazu łydki. Jednak pojawiają się kolejne małe urazy, które wykluczają 31-latka z gry…

Kolejna długa przerwa

Arkadiusz Milik przed laty był jednym z najbardziej utalentowanych polskich napastników. Wielokrotnie udowadniał wysoką jakość, grał w takich klubach jak Ajax, Napoli, Olympique Marsylia czy ostatnio Juventus, ale nie ma też wątpliwości, że dużą część kariery popsuły mu kontuzje. Pierwszego poważnego urazu doznał w październiku 2016 roku, kiedy zerwał więzadła krzyżowe w lewym kolanie. Zaledwie rok potem przyszedł kolejny cios i ponowne zerwanie więzadeł, tym razem w prawym kolanie. Pomimo tych dwóch paskudnych kontuzji Polak podniósł się i wrócił do gry, ale w kolejnych latach zmagał się z drobniejszymi urazami mięśniowymi.

W tym roku także pech nie opuszcza Milika. W marcu w trakcie rehabilitacji kontuzjowanej łydki doznał kolejnego… urazu. Tym razem chodziło o problem mięśniowy, który sam w sobie nie był groźny, ale bardzo mocno spowolnił rehabilitację. Wszystko to spowodowało, że wychowanek Rozwoju Katowice w sezonie 2024/25 nie rozegrał ani jednego spotkania!

Światełko w tunelu pojawiło się w czerwcu podczas Klubowych Mistrzostwa Świata. Milik znalazł się w kadrze Juventusu na ten turniej i choć było za wcześnie, żeby mógł pojawić się na boisku, to miało to wymiar symboliczny, bo Polak wreszcie uczestniczył w życiu szatni. W spotkaniu z Manchesterem City 31-letni snajper znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Jednak światełko w tunelu szybko zgasło, bo 73-krotny reprezentant naszego kraju ponownie nabawił się kontuzji. Tym razem na... siłowni. Od tego czasu Milik ponownie walczy, żeby wrócić do pełni zdrowia.

Do stycznia zostaje w Turynie

Od początku okienka transferowego włoskie media spekulowały w sprawie przyszłości Polaka w Turynie. Tymczasem Juventus w maju ogłosił, że przedłużył kontrakt z napastnikiem o kolejny rok, do czerwca 2027 roku. Głównym powodem takiego ruchu ze strony Starej Damy był fakt, że Milik zgodził się na rozłożenie wynagrodzenia, które miał otrzymać do czerwca 2026 roku, na dwa kolejne sezony, ale miał także zrezygnować z części pensji należnej za rozgrywki 2024/25.

Przełom sierpnia i września przyniósł kolejne informacje na temat przyszłości Milika i klubów, które były zainteresowane sprowadzeniem napastnika. Zawodnik Bianconerich miał znaleźć się na liście życzeń hiszpańskiego Realu Betis. Ostatecznie okazało się, że to była tylko plotka dziennikarska i klub z La Liga nie był zainteresowany Milikiem. Pojawiły się także informacje o propozycjach ze strony klubów arabskich czy ze Stanów Zjednoczonych. Jedna z najbardziej kuriozalnych plotek głosiła, że Polak miał zostać zaoferowany jednemu z klubów... rosyjskich.

Najbardziej konkretne miały być kluby tureckie. Pojawiły się informacje, że zarówno Samsunspor, jak i Trabzonspor sondowały możliwość sprowadzenia Polaka, ale ostatecznie zrezygnowały. Jednym z czynników mogła być podatność na kontuzje napastnika. Ostatecznie sam piłkarz miał podjąć decyzję, że nigdzie się nie rusza i przynajmniej do zimy zostaje w Juventusie. Wtedy ma poszukać nowego klubu, ale najbliższe miesiące przeznaczyć na wyleczenie urazów.

Miłosz Cebo