Pax Urbana
Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado
Jak Polska długa i szeroka – wszyscy zastanawiają się, kto powinien zostać nowym selekcjonerem reprezentacji. Dla mnie sprawa jest oczywista. W życiu trzeba mieć szczęście. Jest ono jak wielka autostrada, wskakujesz do samochodu, jedziesz nią, wokół ciebie pełno szans, możliwości, jedne cię mijają, inne mijasz ty, zobowiązania sprawiają, że nie możesz o niektórych myśleć, a te, o których marzysz, mijają cię właśnie na rozwidleniu. Czasem jednak układa się tak, że wszystko samo się spina. Dla mnie spinają się w tej chwili słowa „reprezentacja” i „Urban”.
Dlaczego Jan Urban jest idealną kandydaturą na selekcjonera:
a) zna tę reprezentację, zna jej ogniwa. Nie musi uczyć się zachowań i możliwości poszczególnych piłkarzy, nie musi się rozglądać na kogo postawić, wie kto, co potrafi, kto jest szczególnie utalentowany i na kogo warto stawiać. Jest z tym wszystkim na bieżąco, jeszcze niedawno był przecież w wirze ligowej walki. Potrafi wydobywać z piłkarzy to, co najlepsze. Jest po prostu blisko polskiej piłki, nie tylko klubowej;
b) jest świetnym warsztatowcem i ma pomysły. Pracując w lidze wielokrotnie udowodnił, że potrafi radzić sobie z kryzysami – znaczy wymyślać rozwiązania w chwilach kryzysowych, czyli w sytuacjach, gdy nagle wali się wcześniejszy plan – na przykład z powodu kontuzji, albo czerwonej kartki kluczowego zawodnika. Umie reagować na wydarzenia boiskowe, bo świetnie czyta grę. Nie przyzwoicie – świetnie;
c) ma autorytet i szacunek, bo był przecież świetnym piłkarzem. Wiem, co mówię, bo widziałem go na boisku w końcówce lat 80., gdy tworzył wielkiego Górnika, widziałem jego zagrania, które zapierały dech. Jako piłkarz przeżył wszystko. Doskonale zna codzienne życie futbolisty, zachowania jego podopiecznych nie będą dla niego zagadką. Pamiętacie jeden z najważniejszych meczów eliminacji meksykańskiego mundialu w Albanii, w 1985 roku? Gola zdobył Zbigniew Boniek, który jeszcze dzień wcześniej grał w finale Pucharu Europy na Heysel, ale akcję w fenomenalny stylu zrobił właśnie Urban. A potem potrafił załadować Realowi hat-tricka na Bernabeu;
d) lubi grę do przodu. Zdaje sobie oczywiście z wagi zdobywania punktów, ale wie, że piłka jest dla ludzi i stara się, żeby jego drużyny grały atrakcyjnie, żeby strzelały bramki. Czyli lepiej wygrać 3:2 niż 1:0;
e) ma poczucie własnej wartości. Nikomu nie musi niczego udowadniać, bo wszystko w piłce już widział. Nie musi mieć i nie ma kompleksów względem nikogo w Polsce;
f) jest w idealnym wieku, żeby objąć tę funkcję. O tyle starszy od piłkarzy, że żaden nie będzie próbował wejść z nim w towarzyski układ. Każdy będzie wiedział, co mu wolno, a czego nie. Nie jest przy tym zamordystą, nie zarządza grupą niczym pruski oficer, niczym oberleutnant Franz von Nogay, tak genialnie grany przez Wojciecha Pokorę.
g) jest doświadczony, ale nie brak mu energii, o czym zdążyłem się przekonać. Także fizycznej. Kilka lat temu nie potrafiłem dogonić go na boisku, gdy uciekał mi z piłką;
h) ma doświadczenie w pracy z piłkarzami posiadającymi wybujałe ego. Parę pożarów w przeszłości potrafił zagasić, tak że opinia publiczna nawet dymu nie zobaczyła;
i) jest dostępny. Wolny. Nikomu nie trzeba płacić, żeby go przejąć.
Czy może istnieć bardziej pomyślny zbieg okoliczności?