Sport

Paryż zaskoczył Londyn!

Gol strzelony w pierwszych sekundach sprawił, że PSG jest już jedną nogą w finale Ligi Mistrzów.

Ousmane Dembele zdobył swoją ósmą bramkę w tej edycji Champions League. Wszystkie strzelił w 2025 roku. Fot. PAP/EPA

LIGA MISTRZÓW

Kai Havertz w 20 i Bukayo Saka w 35 – w tych minutach bramki zdobywali zawodnicy Arsenalu, kiedy 1 października pokonali 2:0 PSG w fazie ligowej Champions League. Był to piąty oficjalny mecz tych zespołów i piąty, w którym „Kanonierzy” nie przegrali. Londyńscy kibice, którzy wybrali się wczoraj na Emirates, liczyli na powtórkę z rozrywki – ale szybko ich marzenia ukrócił Ousmane Dembele.

Jak to bez karnego?

Francuski skrzydłowy w 4 minucie wyprowadził kontrę środkiem boiska. Rozciągnął podaniem akcję na lewą flankę, gdzie niepilnowany pędził już Kwicza Kwaracchelia. Gruzin wszedł w drybling, ale wycofał futbolówkę z powrotem do Dembele, który uderzeniem z 16 metrów – może niezbyt czystym, ale za to precyzyjnym – dał paryżanom prowadzenie! Gospodarze byli w szoku i nie potrafili otrząsnąć się z niego przez niemal 40 minut. Jedyną, zupełnie niegroźną próbę strzału podjął u nich tylko... Jakub Kiwior, głową po dośrodkowaniu z wolnego w 24 minucie. PSG było stroną wyraźnie lepszą, znacznie częściej miało piłkę przy nodze, wykonało dużo więcej podań, było groźne. Szalał wspomniany Kwaracchelia, z którym wielkie problemy miał Jurrien Timber. Holendrowi zresztą upiekło się w 16 minucie, kiedy z trudnych do wyjaśnienia przyczyn sędzia Slavko Vincić nie odgwizdał przewinienia, a przecież Gruzin, będąc już w polu karnym, minął londyńskiego obrońcę, który chwycił go w pół na wysokości biodra i obalił na murawę! W 31 minucie groźny strzał z „szesnastki” Arsenalu oddał jeszcze Desire Doue.

Donnarumma robi swoje

Sygnałem napędzającym „Kanonierów” był... karny, który nie został podyktowany. W przeciwieństwie jednak do Kwaracchelii, Mikel Merino raczej nie był faulowany przez Joao Nevesa, który o ułamki sekund jako pierwszy trącił piłkę. Potem jednak w końcu Gianluigi Donnarumma mógł się napocić – najpierw sprawdził go Saka, potem minimalnie nie zdążył do piłki Gabriel Martinelli, który też tuż przed przerwą, wbiegając rozpędzony w pole karne, przegrał pojedynek z włoskim bramkarzem. Swoje natarcie Arsenal kontynuował również na początku drugiej połowy i... strzelił nawet gola! Tuż po wznowieniu po centrze z wolnego skutecznie główkował Merino, ale był spalony. Znakomitą okazję w 56 minucie miał natomiast Leandro Trossard, lecz Donnarumma ponownie był górą.

Słowo klucz – organizacja

Z czasem napór Arsenalu nieco osłabł, ale i tak PSG znajdowało się głównie w fazie bronienia. Ten etap zakończył się poniekąd w 78 minucie, gdy Donnarumma tym razem zatrzymał Sakę. Później bowiem dwie kapitalne okazje na podwyższenie za sprawą swoich zmienników mieli Francuzi, ale najpierw minimalnie obok słupka uderzył Bradley Barcola (dwukrotnie o centymetry byli spóźnieni w tej akcji stoperzy Arsenalu – najpierw Kiwior, potem William Saliba), a następnie poprzeczkę ostemplował Goncalo Ramos.

Arsenal nie potrafił przełamać dobrze zorganizowanej paryskiej defensywy, którą w razie czego wyręczał znakomicie dysponowany Donnarumma. Mecz został więc rozstrzygnięty przez trafienie z 4 minuty, które jednocześnie walnie przybliżyło Paris Saint-Germain do finału Champions League w Monachium! W rewanżu u siebie paryżanie będą faworytem.

Piotr Tubacki

◼  Arsenal – PSG 0:1 (0:1)

0:1 – Dembele (4)

ARSENAL: Raya – Timber (83. White), Saliba, Kiwior, Lewis-Skelly – Odegaard (90. Nwaneri), Rice, Merino – Saka, Trossard, Martinelli. Trener Mikel ARTETA.

PSG: Donnarumma – Hakimi, Marquinhos, Pacho, Mendes – Neves (89. Zaire-Emery), Vitinha, Ruiz – Doue (76. Ramos), Dembele (70. Barcola), Kwaracchelia. Trener Luis ENRIQUE.

Sędziował Slavko Vincić (Słowenia). Żółte kartki: Trossard, Saka – Hakimi, Neves