Palce lizać
Cios na końcu pierwszej połowy i drugi na samym początku drugiej może zwalić z nóg każdego.
Janusz Niedźwiedź, trener Miedzi. Fot. Mateusz Sobczak / PressFocus
W polskiej lidze wiadomo jedno: jeśli jakaś drużyna poprzedni mecz wygra 4:0, a inna przegra 0:4, to w bezpośrednim spotkaniu – wygra zapewne ta ostatnio zbita. Tak właśnie stało się w Legnicy, gdzie Miedź ograła Znicz Pruszków.
Pięść bramkarza
Miedź rywala nie zlekceważyła. Byłoby idiotyzmem lekceważyć przecież drużynę, która w poprzedniej kolejce zrobiła walec GKS-owi Tychy, podczas gdy samemu zostało się przewalcowanym przez inną śląską drużynę – Polonię Bytom.
Ten mecz miał jednak nieoczywisty przebieg. Pierwsza połowa to ataki z obu stron, ale wynik otworzyli goście. Znicz grał ambitnie i wydawało się nawet, że zejdzie z prowadzeniem w pierwszej połowie, bo karnego wykorzystał bezlitośnie symbol Pruszkowa – znany i lubiany Radosław Majewski. Jedenastka była bezdyskusyjna – bramkarz próbując wypiąstkować piłkę, właściwie znokautował napastnika.
Od słupka
Jednak potem padły bramki Miedzi, wobec których można użyć wyświechtanego zwrotu: „palce lizać”. Najpierw Oliwer Szymoniak przed zejściem do szatni popisał się precyzyjnym strzałem z dystansu. Ten strzał był jak smagnięcie biczem – precyzyjny przy słupku. Było to jego debiutanckie trafienie dla Miedzi. Ale jeszcze ładniejszy gol padł tuż po antrakcie – Marcel Mansfeld opanował piłkę, wykonał precyzyjny zwód, który pozwolił oddać mu strzał, a piłka - mimo tłumu zgromadzonego na polu karnym - przeleciała przezeń nie dotykając nikogo, odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Piękny gol.
Na dnie
Znicz po takich dwóch ciosach w Legnicy już się nie podniósł. Nie dał rady wyrównać, choć przyznać trzeba, że starał się, jak mógł. Choć miejsce jego w pierwszoligowej tabeli niskie – wręcz najniższe - z pewnością mógł zaimponować chęcią odrobienia strat. Ostatecznie jednak poniósł dziewiątą porażkę w tym sezonie. Oznacza to, że pruszkowianie ciągle nie dają rady wskoczyć na wyższe miejsce w tej lidze niż ostatnie. A Miedź? Rozpoczęła te rozgrywki tak fatalnie, a obecnie ma już tylko dwa punkty straty do miejsca barażowego. Obie drużyny jednak łączy coś fajnego, choć malkontenci uznaliby, że obu jest to potrzebne w obecnej sytuacji ligowej jak rybie rower – obie awansowały do kolejnej rundy Pucharu Polski. Doceniamy sportową postawę i życzymy sukcesów także na tej niwie.
(pacz)
OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐
◼ Miedź Legnica – Znicz Pruszków 2:1 (1:1)
0:1 – Majewski, 39 min (karny), 1:1 – Szymoniak, 45 min, 3:1 – Mansfeld, 46 min
MIEDŹ: Wrąbel – Bochnak, Stępiński, Kościelny, Grodziński, Szymoniak (68. Kuczko) – Cordoba (87. Podgórski), Serafin, Drygas (74. Petrović), Antonik (68. Engvall) – Mansfeld (68. Stanclik). Trener Janusz NIEDŹWIEDŹ.
ZNICZ: Misztal – Sokół, Ochronczuk, Jach, Koprowski (88. Tabara), Moskwik (68. Konieczny) – Ciepiela (79. Mak), Plewka, Borecki (68. Proczek) – Majewski, Bąk. Trener Peter STRUHAR.
Sędziował Mateusz Piszczelok (Katowice). Widzów 2448. Żółte kartki: Drygas, Wrąbel, Engvall, Cordoba - Ochronczuk, Jach
