Otwarcie dla Startu!
Świetne widowisko na początek rywalizacji w wielkim finale.
Pierwszy mecz finałowy był wyjątkowo zacięty do samego końca. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Czasu było niewiele. Właściwie nie było go wcale. Dopiero w sobotę dowiedzieliśmy się, że to Start w wielkim finale będzie przeciwnikiem Legii. W sobotni wieczór okazało się, gdzie rozgrywany będzie poniedziałkowy pierwszy mecz o złoto. W niedzielę uruchamiano sprzedaż biletów na najważniejszy mecz w sezonie. Wszystko naprędce, w ostatniej chwili. - Gdybym ja ustalał terminarz, na pewno tak by to nie wyglądało - żalił się trener Startu Wojciech Kamiński.
Jego podopieczni mieli ledwie nieco ponad 30 godzin przerwy między ostatnim meczem półfinałowym a poniedziałkowym finałem. Trudno się dziwić, że finałowy mecz zaczął się w rytm nadawany przez graczy gości. W pierwszej kwarcie na parkiecie brylował Andrzej Pluta, który trafiał za dwa, za trzy oraz z linii osobistych. Goście prowadzili nawet 6 punktami, ale kwartę wygrali tylko jednym (17:18).
Drugą część przyjezdni zaczęli jeszcze lepiej, bo od serii 13:5 (31:22). Niespodziewanie jednak do przerwy prowadzili lublinianie! Wszystko za sprawą Tevina Browna, który wrócił na ten mecz z USA po tym, jak niespodziewanie wyjechał przed tygodniem z powodu ważnych spraw rodzinnych. Do przerwy Brown uzbierał 14 punktów, z drugiej strony Pluta miał ich 13.
Gospodarze zapowiadali walkę o ustanowienie rekordu frekwencji i zapełnienie hali Globus do ostatniego miejsca (4200), ale ostatecznie skończyło się na 3300 widzach, co jest też znakomitym wynikiem.
Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczęli miejscowi, którzy po 5 minutach mieli już 10 punktów zaliczki (54:44), a raz za razem popisy pod koszem uskuteczniał Ousmane Drame. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty Start zaliczył serię dziesięciu punktów z rzędu, ale Legia ciągle była blisko, ciągle odrabiała straty. Dwie minuty przed końcem znowu był remis (77:77).
Na finiszu oglądaliśmy fascynujący pojedynek najlepszych strzelców. 30 sekund przed końcem Courtney Ramey dał Startowi prowadzenie, ale 18 sekund później odpowiedział Kameron McGusty! Wygrywa Legia? Wcale nie. 3,5 sekundy przed końcem faulowany Ramey staje na linii osobistych i pewnie trafia dwa razy! Desperacką próbę odpowiedzi podjął jeszcze McGusty. Rzucił, ale spudłował. Zawodnik domagał się odgwizdania przewinienia, ale sędziowie pozostali nieubłagani. Pierwszy mecz finałowy dla Startu! Najlepszym zawodnikiem spotkania był Drame, który poza 20 punktami miał 9 zbiórek, 2 asysty i 2 przechwyty.
Mecz numer dwa odbędzie się także w Lublinie już w środę.
Finał OBL
◼ PGE Start Lublin - Legia Warszawa 82:81 (17:18, 22:20, 24:21, 19:22)Stan rywalizacji 1-0
LUBLIN: Krasuski 3 (1x3), De Lattibeaudiere 4, Williams, Lecomte 16 (1x3), Drame 20 (2x3) - Ramey 15 (3x3), Pelczar, Brown 19 (4x3), Szymański, Put 5 (1x3). Trener Wojciech KAMIŃSKI.
WARSZAWA: McGusty 16 (2x3), Pluta 21 (4x3), Vucić 8, Silins 10 (3x3), Kolenda 8 (2x3) - Radanov 14 (2x3), Sykes 2, Wilczek, Onu 2. Trener Heiko RANNULA.
(p)
