Okrutnie złapali ich za gardło
W meczu dwóch beniaminków z rozmachem grająca Polonia sprowadziła do parteru Wieczystą, która przegrała po raz pierwszy w sezonie.
Cztery razy wyciągał piłkę z siatki Antoni Mikułko. Strzał Kacpra Michalskiego (w tle) był z gatunku „co ja mogę, że stadiony świata”... Fot. Norbert Barczyk / Press Focus
Porażka 2:4 „milionerów” z Krakowa – jak z przekąsem nazywani są piłkarze klubu, w którym „król aptek” Wojciech Kwiecień nie skąpi ptasiego mleka – działa na wyobraźnię. Wicelider stracił w Bytomiu tylko jednego gola mniej niż łącznie w sześciu poprzednich spotkaniach, był o klasę słabszy od zespołu gospodarzy i po raz pierwszy w tym sezonie zszedł z boiska pokonany.
– Można przegrać, można zremisować, ale nie w taki sposób jak my dzisiaj. Traciliśmy kuriozalne bramki, daliśmy sobie łatwo zakładać pressing, graliśmy za wolno, podejmowaliśmy złe decyzje. Okrutny dla nas mecz pod każdym względem – utyskiwał trener Wieczystej Przemysław Cecherz, który z ulgą przyjął przerwę w rozgrywkach, bo przekładany już raz – na 6 września – derbowy mecz z Wisłą prawdopodobnie zostanie przełożony po raz kolejny (powodem powołania do różnych reprezentacji).
Najlepszy w sezonie
Za to kibice w Bytomiu byli po meczu wniebowzięci. I nic dziwnego, bo ich ulubieńcy w końcu w I lidze zagrali w stylu i z finałem, jaki dobrze pamiętają z nie tak dawnych rozgrywek II ligi – szybko, z polotem, widowiskowo i skutecznie. To był zdecydowanie najlepszy mecz drużyny Łukasza Tomczyka po awansie! Traf chciał, że z dobrze znanym rywalem, z którym Niebiesko-czerwoni rywalizowali dwukrotnie w poprzednim sezonie (1:3 w Krakowie, 1:0 w Bytomiu).
W sobotę piłkarze Polonii „złapali za gardło” gości od pierwszego gwizdka, praktycznie nie schodzili z ich połowy i już w 8 minucie mogli się cieszyć z gola, gdy Konrad Andrzejczak sprytnie wcisnął się pomiędzy niemrawych defensorów Wieczystej i łatwo znalazł drogę do siatki. – Nieważne, kto przyjedzie do Bytomia: czy to będzie Wieczysta, Wisła Kraków czy Ruch. U siebie zawsze chcemy narzucać swój styl, grać wysokim pressingiem i ofensywnie. Wiemy, że naszym rywalom gra się tutaj bardzo ciężko, zwłaszcza na początku, zanim zaadaptują się do murawy, która jest inna niż na pozostałych stadionach. Dopisujemy sobie punkty i to jest najważniejsze – podsumował Andrzejczak.
– To był jeden z lepszych początków, odkąd prowadzę zespół, a to już 71 meczów. Kreowaliśmy dużo akcji, byliśmy aktywni, intensywni, mieliśmy kontrolę. Zderzyliśmy się z największą jakością w tej lidze, ale naszą organizacją i nastawieniem zawodników poradziliśmy sobie – tłumaczył trener Tomczyk.
Dwie jedenastki
Rzadkiej urody był drugi gol autorstwa Kacpra Michalskiego, który tzw. zewniakiem po długim słupku i pod poprzeczkę zaskoczył bramkarza Wieczystej oraz chyba… samego siebie. W każdym razie lepszego uderzenia nie można było sobie wymarzyć. – Czy to miało być podanie, czy strzał? Oczywiście, że strzał, często tak trafiam na treningu – puszczał oko szczęśliwy strzelec. – Bramka zawsze cieszy, bo właśnie dla nich gra się przecież w piłkę od dzieciaka. Ale na tym poziomie liczymy punkty, chcemy być jak najwyżej, przy tym strzelać jak najwięcej goli, żeby dać radość naszym kibicom – dodał pomocnik, który zaliczył swoje premierowe trafienie w Polonii.
Wieczysta dwukrotnie łapała kontakt, ale zawdzięcza to nie jakimś błyskotliwym akcjom, a dwóm prostym błędom defensywy gospodarzy – najpierw ręką w polu karnym zagrał Ołeksandr Azackyj, a za drugim razem Lucjan Zieliński wpadł w Stefana Feiertaga i powalił Austriaka. Rafael Lopes i Lisandro Semedo wykorzystali „jedenastki”. Jedyną dobrą okazję na strzelenie gola z akcji zmarnował Jacky Donkor – Belg, który był też oferowany Polonii. Jego strzał w świetnym stylu odbił jednak Axel Holewiński.
Zakręciło się w głowie
Wtedy było już 3:1 dla gospodarzy, po samobójczym trafieniu Michała Pazdana, który wyskoczył z impetem do szykującego się do główki Jakuba Araka, ale sam zaskoczył Antoniego Mikułkę. „Minister defensywy” Biało-czerwonych sprzed dekady długo nie podnosił się z murawy, sędzia niewiele krócej analizował sytuację z VAR-em, ale gola uznał, a piłkarze od razu pomaszerowali na przerwę. Z szatni pechowiec już nie wyszedł. – Kręciło mu się w głowie, pojedzie do szpitala na badania – poinformował Cecherz.
Dzieła dopełnił Kamil Wojtyra, który po raz kolejny jako zmiennik trafił do siatki – z bliska, po sparowanym przez Mikułkę strzale Andrzejczaka. – Gratulacje dla drużyny i kibiców, którzy nas nieśli. Łapiemy coraz lepiej tę ligę, mam nadzieję, że to nie jest nasz sufit – skwitował szkoleniowiec Polonii, która już zapomniała o serii trzech porażek, bo w ostatnich trzech meczach zdobyła siedem punktów.
Miłosz Derda
OCENA MECZU⭐ ⭐ ⭐
◼ Polonia Bytom – Wieczysta Kraków 4:2 (3:1)
1:0 – Andrzejczak, 8 min, 2:0 – Michalski, 37 min, 2:1 – Lopes, 40 min (karny), 3:1 – Pazdan, 45+2 min (samobójcza), 3:2 – Semedo, 63 min (karny), 4:2 – Wojtyra, 70 min
POLONIA: Holewiński – Krzyżak (77. Calavera), Azackyj, Szymański – Apolinarski (61. Zieliński), Łabojko (77. Terlecki), Gajda, Michalski – Sarmiento (67. Kwiatkowski), Arak (61. Wojtyra), Andrzejczak. Trener Łukasz TOMCZYK.
WIECZYSTA: Mikułko – Dankowski, Szymonowicz, Pazdan (46. Koj) – Pestka, Swędrowski (60. Piazon), Góralski, Donkor (81. Sandoval) – Semedo, Gajos (46. Łysiak), Lopes (46. Feiertag). Trener Przemysław CECHERZ.
Sędziował Łukasz Karski (Słupsk). Widzów 1050. Żółte kartki: Łabojko, Michalski – Pestka, Piazon.
