Sport

Ojejejeje, Głogów szaleje!

W żadnej innej dziedzinie poza futbolem westchnienie ulgi nie wybrzmiewa tak gromadnie i głośno.

Niespełna tysięczna głogowska publiczność na zdjęciu siedzi spokojnie, ale po końcowym gwizdku pokazała temperament niemal jak w 1109 roku! Fot. Paweł Czado

Spotkanie Chrobrego z Ruchem będzie pamiętane w historycznym grodzie na długo. Warto było wybrać się do Głogowa na ten mecz.

Ryk sięgnął aż do nieba

W zasadzie nigdzie indziej poza piłką nożną wańki-wstańki nie są tak efektowne, no, może w boksie. Po pierwszej połowie wydawało się, że gospodarze już się nie podniosą. „Football is our passion” – głosił jednak dumnie baner od strony przejścia do szatni i to się potwierdziło. Gol zdobyty tuż przed końcem wprawił publiczność w ekstazę – byłem w środku tego kotła, a właściwie kociołka, na który składała się tysięczna rzesza ludzi.

Jako że Chrobry właśnie tym meczem zapewnił sobie na kolejkę przed końcem utrzymanie w lidze, bo Pogoń Siedlce – pierwsza drużyna w strefie spadkowej – ma do głogowian trzy punkty straty, ale gorszy bilans dwumeczu, byłem przekonany, że odbędzie się gromadne świętowanie. Po meczu spacerowałem w nocy po mieście, ale nie było żywego ducha, całe Stare Miasto miałem tylko dla siebie. Może dlatego, że przecież była noc z poniedziałku na wtorek: rano trzeba wstać do pracy… Głogowianom na pewno wczoraj było jednak łatwiej.

Po pierwszej połowie wydawało mi się, że już po gospodarzach – Ruch grał swobodnie, momentami efektownie. Widać było, że Niebiescy nie odczuwają żadnego ciśnienia. Po odbiorze piłki od razu rzucali ją za linię obrony gospodarzy, wysunięci gracze ofensywni dochodzili do dogodnych sytuacji i dwie z nich wykorzystali.

Chrobremu świetnie ułożyła się za to druga połowa. Zepchnął zawadiackimi atakami Ruch do defensywy od samego jej początku, goście zaczęli łapać żółte kartki. Ruch nie wpadł bynajmniej w panikę, gole jednak padły. Ten najważniejszy, na 2:2 po golu Mateusza Lewandowskiego, na trzy minuty przed końcem. Ryk sięgnął aż do nieba! Brzmi pięknie, prawda?

– Po przerwie nabraliśmy wiary w siebie. Dziękuję, że chłopcy wytrzymali i byli konsekwentni taktycznie. Ale padły też mocne słowa w szatni po pierwszej połowie. O tym, że niektórzy muszą stać się najlepszą wersją samego siebie, a nie być wystraszonym – opowiadał po meczu Łukasz Becella, trener gospodarzy. Podziękował wszystkim za ostatnie pół roku i wsparcie w walce o utrzymanie. Taki cel przed nim postawili działacze i szkoleniowiec go osiągnął. – Przez te pół roku Chrobry może zbyt wielu punktów nie zdobył, ale pokazywał swój styl. Wielkie brawa dla wszystkich zawodników. Nie tylko tych, którzy grali, ale też tych z ławki i kontuzjowanych. Dziękuję wszystkim za zaufanie. To był mentalnie ciężki sezon – nie ukrywał głogowski trener. Jego kontrakt w Chrobrym obowiązuje do czerwca 2026 roku.

Nic nie jest na zawsze

Kilka zdań o Ruchu? Oddajmy głos trenerowi Dawidowi Szulczkowi. – Chrobry zaczął mecz z dużym wigorem, ale potem przejęliśmy inicjatywę. Pierwsza połowa powinna się skończyć nawet naszym wyższym prowadzeniem, tak to odbieram. W drugiej części zagraliśmy bardzo słabo. Kiedy prowadzimy po pierwszej części, na drugą musimy wychodzić z takim samym nastawieniem. To musimy zdecydowanie poprawić.

Muszą.

Jeszcze jedno: to bardzo smutne, ale nawet największa sława przemija. Żeby nadal trwała, trzeba się starać, sama się nie utrzyma. Uzmysłowiłem to sobie na stadionie Chrobrego. Niedaleko mnie 12-stoletnia może dziewczynka, przebywająca w towarzystwie rówieśników, odebrała telefon. – Tak, tato. Jestem na meczu z koleżankami. Z kim grają? Z jakimś Ruchem, ale nazwy miasta nie pamiętam…

Paweł Czado

ŚLĄSKI CHROBRY

Reprezentacyjnym piłkarzem występującym w Chrobrym był słynny Jan Wilim (rocznik 1943), wcześniej – wraz ze starszym bratem Jerzym – ikona Szombierek. Znakomicie wyszkolony technicznie pomocnik debiutował na Goodison Park w Liverpoolu podczas remisowego meczu przeciw Anglii, która w tym samym roku zdobyła mistrzostwo świata. Półtora roku później wystąpił w Rio de Janeiro przeciw Brazylii, w której składzie grali Pele i Garrincha. Zawodnikiem Chrobrego był w sezonach 1975/76 i 1976/77.

pacz