Odarci ze złudzeń...
Trudno marzyć o korzystnym wyniku, gdy strzela się jedną bramkę w meczu.
Dominik Paś zdobył gola z Włochami, ale to stanowczo za mało, by myśleć o korzystnym wyniku. Fot. PZHL
Zdawaliśmy sobie sprawę, że mecze z Włochami i Ukrainą będą miały kluczowe znaczenie dla końcowego układu tabeli. Tylko wygrane dawały Biało-czerwonym możliwość zdobycia premiowanego miejsca w mistrzostwach świata Dywizji 1A w Sfantu Gheorghe. Dwie porażki po 1:4 nie przynoszą nam chluby, a gra była momentami wręcz żałosna i cieszmy się, że dwa wcześniejsze mecze zakończyły się wygranymi.
Bez odrobiny szaleństwa
Trener Włoch Jukka Jalonen, utytułowany fiński szkoleniowiec, nie był zadowolony z dotychczasowych dokonań swoich podopiecznych. Mats Fryckland w meczu z Ukrainą (2:3 po karnych) i jego dwaj partnerzy z ataku: Daniel Tadesco i Tommy Purdeller zostali karnie oddelegowani do czwartej formacji. W trakcie tamtego meczu zostali przywróceni i byli silnymi punktami. Z kolei trener Robert Kalaber nie zrobił żadnych zmian i w bramce zaufał Tomašowi Fučikowi, który nie ponosi winy za stracone gole.
Wiedzieliśmy, że taktyka naszego zespołu będzie opierała się na głębokiej defensywie i szukaniu szans w kontrach. Założenie słuszne, ale trzeba konsekwencji od początku do końca, a tymczasem starczyło jej zaledwie na 1. tercję i po strzale Dominka Pasia mieliśmy powody do radości. Potem wszystko rozsypało się jak domek z kart. Szybko straciliśmy gola po uderzeniu Daniela Mantenuto. Na początku 32 min Kamil Sadłocha za zagranie wysokim kijem otrzymało podwójną karę mniejszą i to był trudny moment dla naszego zespołu. Dzielnie się broniliśmy, ale w końcu Phil Pietroniero dał Włochom prowadzenie.
- Pierwsza tercja to była partia szachów, ale najważniejsze, że prowadziliśmy – mówił trener Robert Kalaber. - W drugiej zgubiły nas kary i potem nie byliśmy w stanie odrobić strat. Oczywiście, były okazje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Rywale w pełni zasłużenie wygrali, bo byli zespołem lepiej zorganizowanym i mieli pełną kontrolę nad krążkiem.
W spotkaniu z Włochami zabrakło odrobiny szaleństwa. Nasi hokeiści grali zbyt statycznie i schematycznie, by zaskoczyć rywali. W 45 min Filip Komorski trafił w słupek i to chyba był kluczowy moment tego spotkania, bo potem w miarę upływu czasu nasi tracili wiarę, że mogą odwrócić losy tej potyczki.
- Gdy straciliśmy gola, chyba przestraszyliśmy się i wsiedliśmy do wagonika, którego już nie opuściliśmy i stąd przykra porażka – stwierdził dość obrazowo obrońca Mateusz Bryk. - Zdobywamy mało goli i na dodatek nie wykorzystujemy przewag. To nasza największa bolączka w porównaniu z turniejem w Nottingham, gdzie wywalczyliśmy awans.
- Chyba zbyt mocno napompowaliśmy balonik po dwóch zwycięstwach i teraz przyszło rozczarowanie – przekonywał Filip Komorski, który nie może być zadowolony ze swojej gry w tym turnieju. - Trzeba grać efektywnie, a nie efektownie, a w tym meczu zabrakło wszystkiego. Graliśmy zrywami i mało odpowiedzialnie.
Bez ikry i werwy
Po kiepskim meczu z Włochami trener Robert Kalaber wraz ze współpracownikami doszedł do wniosku, że trzeba dokonać roszad w składzie. Bartłomiej Jeziorski znalazł sie w pierwszym ataku zamiast Patryka Krężołka, który trafił do trzeciego. Natomiast Sadłocha wystąpił obok Komorskiego i Alana Łyszczarczyka. To był, naszym zdaniem, zabieg czysto kosmetyczny, bo na pewno nie wzmocnił siły uderzeniowej. Tyscy hokeiści, z drobnymi wyjątkami, mocno odczuwają trudy play offu i w tym turnieju nie prezentują formy, jaką mieli w lidze.
Biało-czerwoni najwyraźniej odczuwają już skutki turnieju i czuli respekt przed Ukrainą. Nasi wschodni sąsiedzi podczas tej imprezy prezentowali się nadzwyczaj dobrze. Co prawda przegrali z Brytyjczykami po karnych, ale wygrali z Włochami w tych samych okolicznościach. Obie drużyny zaczęły z ostrożnością, choć inicjatywa należała do Ukraińców, którzy niewiele się namyślali, tylko wjeżdżali do naszej tercji i starali się uderzać na bramkę Johna Murraya. W 7 min mogli objąć prowadzenie, bo Witali Lialka uderzał z bliskiej odległości, ale Murray nie dał się zaskoczyć. Nasi hokeiści sprawiali wrażenie zmęczonych i ichakcje były zbyt czytelne dla przeciwników, zaś strzały zbyt anemiczne, by mogły zaskoczyć solidnego fachowca, Bohdana Diaczenkę. Wprawdzie po 1. tercji był bezbramkowy remis, ale z niepokojem oczekiwaliśmy kolejnych odsłon.
Początek drugiej odsłony był mizerny w naszym wykonaniu. W 24 min przed naszą bramką powstało spore zamieszanie i Andrej Denyskin posłał krążek do siatki. Sędziowie po analizie wideo nie uznali gola, bowiem zdobyty był nogą. Niewiele później Denyskin powędrował do boksu kar, a Wiktor Zacharkow nie wykorzystał sytuacji sam na sam! Riposta była natychmiastowa i Łyszczarczyk trafił na 1:0 i gra naszego zespołu nabrała rumieńców. Zaczęliśmy śmielej atakować i zdecydowanie więcej strzelać na bramkę. Jednak nie zdołaliśmy utrzymać korzystnego rezultatu, bo Zacharkow zrehabilitował się za niewykorzystaną sytuację i doprowadził do remisu. Trudne momenty przeżywaliśmy gdy Karol Biłas i Bartosz Ciura siedzieli na ławce kar. Ukraińcy atakowali, lecz nasi umiejętnie się bronili.
Ostatnia tercja była mizerna w naszym wykonaniu. W 44 min Zacharkow popisał się mocnym i precyzyjnym uderzeniem, zdobywając drugiego gola. Minuty mijały i nadzieja na korzystny wynik malała, tym bardziej że w 51 min Ukraińcy za sprawą Stanisława Sadowikowa podwyższyli na 3:1. W odpowiedzi Krężołek trafił w słupek, a chwilę później Jeziorski nie trafił do niemal pustej bramki. Odarci ze złudzeń zostaliśmy w 55 min, kiedy to Danił Tracht zdobył kolejnego gola.
Wiedzieliśmy, że te spotkania są najważniejsze i wypadliśmy w nich strasznie blado. - Nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego. Mieliśmy rywali rozłożonych na drobne części, a tymczasem nas zdominowali. Wszystko zawiodło i jestem z tego powodu wściekły sam na siebie - stwierdził markotnie nasz obrońca, Jakub Wanacki.
Hokeiści Ukrainy w pełni zasłużenie wygrali i mają spore szanse na premiowane miejsce. Muszą zdobyć minimum dwa punkty z Japonią, a w tej formie mogą spełnić swoje marzenia.
◼ Polska – Włochy 1:4 (1:0, 0:2, 0:2)
1:0 – Paś – Zygmunt - Bizacki (14:51), 1:1 – Mantenuto – Seed – di Perna (22:37), 1:2 – Pietroniro – di Tomaso – Gazley (34:58, w przewadze), 1:3 – Zanetta – Trivaletto (48:09), 1:4 – Tedesco (59:19, karny).
Sędziowali: Jese Gour i Mark Pearce (obaj Kanada) – Gustav Jonsson (Szwecja) i Simon Riecken (Austria). Widzów 2325.
POLSKA: Fučik; Bizacki (2) – Ciura, Bryk – Biłas, Naróg – Górny, Zieliński - Wanacki; Krężołek – Paś – Zygmunt, Jeziorski – Komorski – Łyszczarczyk, Dziubiński – Tyczyński – Sadłocha (4), Maciaś – Syty – Gościński. Trener Robert KALABER.
WŁOCHY: Fadani; Larkin – Glira, Trivellato – di Tomaso, Zanatta – Pietroniro, di Perna – Seed (2); Misley – Ierullo – Saracino, Gazley – Mantinger (2) – Kostner, Frigo – Zanetti – Mantenuto, Purdeller (2), Tedesco. Trener Jukka JALONEN.
Kary: Polska – 8 (2 tech.) min, Włochy – 6 min.
◼ Polska – Ukraina 1:4 (0:0, 1:1, 0:3)
1:0 – Łyszczarczyk – Sadłocha - Dziubiński (25:28, w przewadze), 1:1 – Zacharkow (32:23). 1:2 – Zacharkow – Denyskin – Pangielow-Jułdaszew (43:08), 1:3 – Sadowikow – Korenczuk (50:16), 1:4 – Tracht – Perusenko (55:00)
Sędziowali: Mark Pearce (Kanada) i Marcus Wannerstedt (Norwegia) - Renars Dawidonis (Łotwa) i Gasper Jaka Zgonc (Słowenia). Widzów 2355.
POLSKA: Murray; Ciura (2) - Wanacki, Bizacki – Bryk, Naróg – Górny, Zieliński – Biłas (2); Jeziorski – Paś – Zygmunt, Sadłocha – Komorski – Łyszczarczyk, Dziubiński – Tyczyński – Krężołek, Maciaś – Syty – Gościński. Trener Robert KALABER.
UKRAINA: Diaczenko; Sysak – Mereżko, Pangełow-Jułdaszew – Hrebenik, Ratuszny – Warawa, Dachnowski; Zacharkow – Borodin – Denyskin (4), Tracht – Korenczuk – Fadiejew, Sadowikow – Peresunko – Lialka, Kuprianow – Worona – Janiszewski. Trener Dmytro CHRYSTYCZ.
Kary: Polska – 4 min, Ukraina - 4 min
Pozostałe mecze: Wielka Brytania – Japonia 5:4 (1:0, 1:3, 2:1, 1:0) po dogrywce, Ukraina – Rumunia 4:0 (3:0, 1:0, 0:0), Włochy – Wlk. Brytania 1:5 (0:2, 1:2, 0:1), Rumunia – Japonia 3:5 (0:4, 3:1, 0:0)
|
1. Wlk. Brytania |
4 |
9 |
16:9 |
|
2. Ukraina |
4 |
9 |
14:7 |
|
3. Włochy |
4 |
7 |
11:10 |
|
4. POLSKA |
4 |
6 |
8:10 |
|
5. Japonia |
4 |
4 |
11:14 |
|
6. Rumunia |
4 |
1 |
5:15 |
Jutro grają: Japonia – Ukraina (11.30), Włochy – Rumunia (15.00), Wlk. Brytania – POLSKA (18.30).
Włodzimierz Sowiński
19 SEKUND było do końca kary Sadłochy, gdy straciliśmy kluczowego gola z Włochami.
21 STRZAŁÓW oddali Biało-czerwoni na bramkę Italii, zaś rywali byli lepsi o trzy.
27 UDERZEŃ oddali Polacy w meczu z Ukrainą, która była sześć gorsza, ale zdobyła cztery bramki.
56 SEKUND brakowało do końca kary Denyskina, gdy Łyszczarczyk zdobył gola.
100. MECZ w reprezentacji rozegrał Bartosz Ciura, ale na pewno nie będzie go miło wspominał.
