Obudzeni w dogrywce
Arka i Piast zafundowały kibicom 120 minut meczu w rozgrywkach Pucharu Polski. Gliwiczanie w dogrywce zrobili wszystko, by uniknąć rzutów karnych i ostatecznie wygrali 3:1!
Szkoleniowcy obu drużyn, zgodnie z przypuszczeniami, dokonali sporej liczby roszad. W zespole Arki w stosunku do ostatniego meczu ligowego trener Tomasz Grzegorczyk wymienił osiem ogniw. Aleksandar Vuković również wystawił mocno eksperymentalny skład, ale okazało się, że kilka roszad było wymuszonych. - Jorge Felix jest nieobecny w kadrze meczowej z powodu drobnego urazu łydki, Frantiszek Plach ma problem z żebrami, a Tihomir Kostadinov z mięśniem dwugłowym – poinformował rzecznik prasowy gliwiczan Karol Młot, który przyznał, że lekarze robią wszystko, by postawić tych piłkarzy na nogi do niedzielnego meczu z Radomiakiem.
Tak liczne rotacje teoretycznie zapowiadały wiele „świeżej krwi” oraz piłkarzy, którzy mają coś do udowodnienia. Niestety, przyniosło to jednak gorsze efekty, bo na boisku rządził chaos. W pierwszej połowie kibice zobaczyli tylko jeden strzał. Autorem był zawodnik Arki, ale jego uderzenie nie sprawiło żadnych problemów Karolowi Szymańskiemu z Piasta. Ofensywne akcje gliwiczan mieli napędzać tak doświadczeni piłkarze, jak Damian Kądzior czy Fabian Piasecki. Ale kompletnie się to nie sprawdzało. Brak zrozumienia, dokładności, akcje przerywane faulami… Ciężkostrawny był do przerwy ten mecz…
Po zmianie stron momentalnie zrobiło się ciekawiej, bo już w pierwszej akcji Arka mogła strzelić gola. Hiszpan Marc Navarro trafił jednak w słupek. Gospodarze zaczęli śmielej i częściej atakować. Taka taktyka się opłaciła, bo już wkrótce objęli prowadzenie, a stało się to za sprawą 21-letniego Kacpra Skóry. Gdy wydawało się, że teraz gliwiczanie znajdą się w jeszcze większych tarapatach, ci przeprowadzili błyskawiczną i skuteczną odpowiedź. Chrapek idealnie wypatrzył Rosołka, a ten z zimną krwią doprowadził do remisu, nie okazując radości po golu. - Arka była moim pierwszym klubem w seniorskiej piłce, więc miło było tu wrócić - przyznał Maciej Rosołek.
Od tego momentu gra się wyrównała, a nawet za sprawą udanych akcji m.in. Damiana Kądziora goście mieli kilka groźniejszych akcji. Gola powinien też strzelić Arkadiusz Pyrka, ale po minięciu dwóch rywali nie zdecydował się na strzał lewą, słabszą, nogą. Kibice w Gdyni oraz przed telewizorami zobaczyli więc dogrywkę.
W niej niewiele się działo pod bramkami, bo ryzyka w ofensywie nie było zbyt wiele. Piast miał ciut więcej z gry, w pierwszej połowie jedyną szansę na gola miał Miłosz Szczepański, ale nie zdołał pokonać bramkarza Arki. Pomocnik Piasta zrehabilitował się w drugiej części dogrywki, gdy przytomnie ruszył do ataku, po tym, jak otrzymał dalekie podanie od… bramkarza gliwiczan Karola Szymańskiego. Szczepański stanął oko w oko z bramkarzem Arki i skutecznie go przelobował. A tuż przed końcem dogrywki goście zdołali jeszcze podwyższyć wynik za sprawą skutecznie wykonanego przez Fabiana Piaseckiego rzutu karnego. Dzięki temu po 120 minutach do kolejnej rundy Pucharu Polski awansowała drużyna z Górnego Śląska.
(KRIS)