Sport

Niespodziewany koniec lata

POWRÓT DO KORZENI - Michał Listkiewicz

„Czy nam się jeszcze przyśni coś?” - pytała niezapomniana Kalina Jędrusik w lirycznej piosence „Niespodziewany koniec lata”. Kto delektował się Kabaretem Starszych Panów jak ja, ten pamięta. To nie sen, to jawa z udziałem polskich sportowców na koniec wakacji. Piłkarska czwórka do brydża w komplecie zameldowała się w fazie ligowej Ligi Konferencji, Iga Świątek i Kamil Majchrzak cudownie smeczowali na amerykańskich kortach, siatkarki po horrorach wspięły się do światowej czołówki, a katowicki Spodek odleciał w coraz czystsze śląskie powietrze po fantastycznych zwycięstwach koszykarzy, swoje dołożyli też kajakarze. Aż strach się bać co będzie jesienią, choć lato jeszcze trwa. Dzieciaki wróciły do szkół, ale rodzice wciąż mogą podokazywać jak Kazik w piosence o podopiecznych- milusińskich. A skoro trwa, to niech passa przedłuży się na murawie, parkiecie i korcie. Już pojutrze Jan Urban zadebiutuje w roli selekcjonera piłkarskiej reprezentacji. Na dzień dobry postawiono go na najwyższym stopniu trampoliny, skąd trudno dostrzec ile jest wody w basenie. Holandia na wyjeździe, to nie jest spacerek ani nawet jogging, to krew, pot i łzy. Jednak skoro nasz selekcjoner wpakował kiedyś trzy gole Realowi Madryt i to na Santiago Bernabeu, to czemu nie może tego zrobić wyposażony znów w kapitańską opaskę Robert Lewandowski w Rotterdamie? Być może holenderscy kibice skwitują przyjazd Biało- czerwonych klasycznym „wot ogórcy prijechali”, jak ruscy fani na Łużnikach we wspomnieniach Grzegorza Lato. Na boisku zdarzają się różne cuda. W 1979 roku Wojciech Rudy strzelił Holendrom piękną bramkę w remisowym meczu w Rotterdamie, czyli tam, gdzie zagramy pojutrze. Potrzebne będzie trochę szczęścia, jak wtedy gdy obrońca Zagłębia Sosnowiec zamierzał centrować na głowę Grzegorza Lato, ale piłka zeszła mu z buta i zaskoczyła holenderskiego bramkarza. Wojtek odebrał nagrodę za bramkę roku, a po latach wyznał, że „łysy mi się pokazał i chciałem mu podać”. W historii futbolu są tysiące takich sytuacji, a towarzysz rykoszet to nieodłączny kompan piłkarzy.

Czwartkowy mecz odbędzie się na ulubionym stadionie zmarłego niedawno Leo Beenhakkera, którego asystentem w reprezentacji Polski był ... Jan Urban. Może dobrym występem będzie chciał pokłonić się swemu patronowi? Kluczowy będzie jednak niedzielny pojedynek z Finlandią w Chorzowie. Tu już nie będzie przebacz, trzeba wygrać i to zdecydowanie, by na końcu eliminacji nie bawić się w przeliczniki, małe tabelki i liczyć na pomoc innych.

Wbrew moim obawom trybuny Spodka na meczach koszykarzy wypełniły się po brzegi. Sypię popiół na siwą głowę i pozdrawiam organizatorów z PZKosz. Bilety na mecze piłkarzy też rozchodzą się jak świeże bułeczki. To cieszy i obnaża infantylizm niektórych internautów nawołujących do bojkotu spotkań reprezentacji Polski i w ten sposób ukarania prezesa PZPN. Bliżej nie wiadomo za co, bo chyba nie za śpiewanie papieskiej „Barki”? Naród znów pokochał sport na żywo, fotel przed telewizorem robi się passe.

Trybuny na ligowych stadionach pełne, hale siatkarskie i koszykarskie pękają w szwach, wraca moda na szczypiorniaka. Nie znoszę ludzi oczekujących wszystkiego za darmo, lubujących się w słowie „załatwić” zamiast „kupić”. Jako Prezes Honorowy PZPN mam możliwość zakupu biletów i czasami kierowane są do mnie prośby o pomoc. Zawsze rozbraja mnie deklaracja „mogę nawet zapłacić” na koniec rozmowy. Można też - jak to młodzi mówią - zajumać, zakosić, podprowadzić, czyli mówiąc bardziej dosadnie - ukraść. Właściciel poważnej firmy budowlanej w Błaszkach brutalnie wyrwał nastoletniemu chłopcu czapkę, którą ten dostał na kortach w Nowym Jorku od Kamila Majchrzaka. Chłop wydał grubą kasę na lot w biznes klasie (pewnie doliczając ją do ceny swoich produktów) i hotele klasy De Luxe, po czym łasi się na wartą grosze czapkę. Zero klasy w przeciwieństwie do Majchrzaka, który odnalazł dzieciaka, dał mu nową czapkę i pewnie coś jeszcze na dokładkę. W tej samej branży co pan z Błaszek działa Krzysztof Witkowski z Niecieczy. Termalica to biznesowa Liga Mistrzów, gdy Drogbruk co najwyżej Liga Konferencji. Państwo Danuta i Krzysztof Witkowscy słyną z empatii, wrażliwości i altruizmu, z cech obcym panu z nieswoją czapką. Z Błaszek pochodziła moja ciotka, córka organisty. Miasteczko leży na granicy Ziemi Łódzkiej i Wielkopolski, pamiętam, że kibicowało Widzewowi, co mnie - kibica klubów kaliskich - wkurzało.

Kamil Żbikowski został wybrany na Prezydenta Zabrza w zarządzonym z woli mieszkańców referendum. Zwolennicy pokonanej rywalki podnoszą, że zdecydowało raptem 150 głosów. To faktycznie tyle co nic, ale jednak coś. Wygranie meczu w ostatniej sekundzie dogrywki, po golu strzelonym kolanem w zamieszaniu na linii bramkowej jest tak samo cenne jak rekordowe po pięknych strzałach w okienko. W lekkoatletycznych sprintach o zwycięstwie decydują już nie setne a tysięczne sekundy, ale mistrza pamiętamy długo, a o przegranych zapominamy. Życząc nowemu prezydentowi sukcesów w zarządzaniu Zabrzem proszę o wspieranie sportu. Górnik to wielka marka. Upadek drużyny szczypiorniaka jest jak wyrzut sumienia. Dla mnie Zabrze zawsze będzie się kojarzyć ze sportem i kulturą. Wybieram się na spektakl „Chłopcy z Roosevelta” w miejskim teatrze oraz na koncert Beth Hart i Drupiego w Domu Pieśni i Tańca. W tym włoskim gwiazdorze kochały się wszystkie moje koleżanki na studiach. Moi idole to Włodzimierz Lubański i Stanisław Oślizlo, ale Hubert Kostka i Ryszard Komornicki nigdy nie pałali do mnie sympatią. Pewnie mają powody, nikt nie jest doskonały. Z mojej strony sympatia do legend Górnika pozostanie na zawsze.

Jan Urban zadebiutuje w Rotterdamie, ulubionym stadionie Leo Beenhakkera, którego był asystentem w reprezentacji Polski. Jemu będzie pomagał Jacek Magiera. Fot. Tomasz Jastrzębowski/PressFocus