Sport

Niespodzianki być nie mogło

Wicemistrzowie Polski bardzo szybko pozbawili rywali złudzeń. Emocje w drugim spotkaniu półfinałowym skończyły się po... 4 minutach.

Arstem Karalek (z piłką) był wczoraj nie do zatrzymania. Fot. PAP/Tomasz Wojtasik

ORLEN SUPERLIGA MĘŻCZYZN

Wiemy, z kim zagramy i jakiej klasy to przeciwnik, ale nie składamy broni. Chcemy pokazać charakter i przed własną publicznością zagrać najlepszą piłkę ręczną, na jaką nas stać. Nasza hala to nasza twierdza. Damy z siebie wszystko, żeby kibice byli z nas dumni - zapowiadał przed meczem Artur Klopsteg. Prawoskrzydłowy Ostrovii bardzo szybko musiał zweryfikować swoją zapowiedź, bo już po 4 minutach było 0:5 i trener Kim Rasmussen zażądał rozmowy z zespołem. Przekazał mu uwagi i gra powoli zaczęła się zazębiać. To jednak nie wystarczyło, bo na trafienie miejscowych kielczanie odpowiadali trzema. Podobnie jak w pierwszym meczu, czyhali na proste błędy rywali, prowokowali ich do strat i błyskawicznie kontrowali. Po kwadransie trener Tałant Dujszebajew - jak ma to w zwyczaju - wymienił całą szóstkę w polu, co wykorzystali ostrowianie, podganiając nieco wynik, lecz po chwili wszystko wracało do normy. Przewaga gości była na tyle bezpieczna, że mogli nieco poeksperymentować w drugiej linii, co niespecjalnie spodobało się ich szkoleniowcowi. Nie był on też pocieszony dwiema szybkimi wykluczeniami Łukasza Rogulskiego, bo doświadczony obrotowy w drugiej połowie musiał uważać, a pod jej koniec upadł i solidnie się potłukł. Wysokie prowadzenie pozwalało Industrii w pełni kontrolować wydarzenia na parkiecie oraz ćwiczyć warianty z myślą o finale; nie brakowało rotacji na pozycjach (Szymon Sićko grał na środku, Arkadiusz Moryto na prawym rozegraniu, a Dylan Nahi na prawym skrzydle), zaś rzuty karne egzekwowało czterech zawodników i żaden się nie pomylił. Był moment, w którym przyjezdni trzy razy z rzędu zgubili piłkę w ataku, lecz ostrowianie z tego nie skorzystali i - mimo nieustannego dopingu - nie byli w stanie zbliżyć się do rywali. Przyjdzie im stanąć do walki o brązowy medal. - Jego zdobycie dla mnie i pozostałych chłopaków byłoby spełnieniem marzeń - powiedział rozgrywający Przemysław Urbaniak, ciesząc się z podjęcia walki i zaledwie 10-bramkowej porażki; w pierwszym meczu było 22:42.


◼  Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - Industria Kielce 26:36 (13:22)

OSTROVIA: Zimny, Mestrić - Klopsteg 1, Smolikow 2, Kamil Adamski 7/5, Reznicky 1, P. Marciniak 1, Urbaniak 1, Kamyszek 1, Gajek 6, Łyżwa, Szpera, Wojciechowski 3, Misiejuk, B. Tomczak 2, Rybarczyk 1. Kary: 4 min. Trener Kim RASMUSSEN.

KIELCE: Wałach - Surgiel 5/1, Olejniczak 2, Karacić, Karalek 6, T. Gębala 3, Wiaderny 4/3, Kounkoud 1, Monar 7, Sićko 4/2, Kaddach 1, Rogulski 1/1, Nahi 1, D. Dujszebajew 1, Moryto. Kary: 16 min. Trener Tałant DUJSZEBAJEW.

Stan rywalizacji (do dwóch zwycięstw) 0-2; awans Industrii.

(mha)