Niepełna satysfakcja
Miało być złoto, jest brąz! Radość Polaków z medalu mocno umiarkowana.
Brązowe medale nie spełniły oczekiwań Biało-czerwonych. Fot. volleyballworld.com
W starciu o brąz Polacy i Czesi wyszli na parkiet w odmiennych nastrojach. Dla naszych siatkarzy „finał pocieszenia” nie był żadną nagrodą. Oni chcieli grać o najwyższe zaszczyty, ale w półfinale pozbawili ich tego Włosi. Czesi natomiast byli pełni entuzjazmu i radości. Dla nich awans do strefy medalowej to spełnienie marzeń, wynik zdecydowanie ponad stan.
Było to widać na parkiecie. Biało-czerwoni, którzy musieli sobie radzić bez zmagającego się z urazem mięśni brzucha Bartosza Kurka, każdy zdobyty punkt przyjmowali chłodno, po prostu robili swoje. Ich rywale każdą udaną akcję celebrowali ze swoimi fanami i byli wniebowzięci. Cieszyli się, jakby zdobywali mistrzostwo świata. Początkowo jednak niewiele mieli okazji do radości. Po wyrównanym początku Biało-czerwoni, jak przystało na faworytów, podkręcili tempo. Sygnał do lepszej gry dał Kamil Semeniuk. Gdy na tablicy wyników było 9:7, poszedł na zagrywkę i jego serwisy były zbyt trudne dla czeskich przyjmujących. Nawet gdy im się udało podbić piłkę, robili to bardzo niedokładnie i nie byli w stanie rozegrać składnej akcji. Fatalnie spisywał się Jan Galabov, który nie mógł przedrzeć się przez nasz blok. Semeniuk serwował, a dzieła „zniszczenia” dokonywał Wilfredo Leon. Nasz bombardier z łatwością rozbijał nawet potrójny blok przeciwników. Polacy zdobyli 14 punktów rzędu! Do tej dwójki dołączyli Jakub Kochanowski, Norbert Huber i Kewin Sasak.
Los Czechów wydawał się przesądzony. Nasi gracze dominowali. Łatwo wygrali pierwszy set, w drugim kontrolowali wynik. Do czasu. Przy stanie 15:11 gra Biało-czerwonych się zacięła. Przestali kończyć akcje. Dali też nakręcić się liderom Czechów, Lukasowi Vasinie i Patrikowi Indrze. W ekipie naszych południowych sąsiadów bardzo dobrą zmianę dał też Martin Licek. Czesi nieoczekiwanie nie tylko odrobili straty, ale też wyszli na prowadzenie (21:20). Polacy i ich trener Nikola Grbić byli w szoku. Nie wiedzieli co się dzieje. Kryzysu nie udało im się zażegnać i po dwóch setach był remis.
Trzecia i czwarta partia były podobne. Biało-czerwoni prowadzili, ale szło im jak po grudzie. Było nerwowo. Kilka razy prowadzenie im uciekało. W trzecim secie np. mieli już sześć punktów przewagi (12:6), by po chwili drżeć o wynik (14:13). Ostatecznie udało im się zwyciężyć, a w głównych rolach wystąpili Leon i rezerwowy Szymon Jakubiszak. Środkowy na boisku pojawił się od początku trzeciej odsłony za Hubera. W ofensywie był praktycznie bezbłędny. Na dziewięć ataków skończył aż siedem. Dwa kolejne „oczka” dołożył blokiem.
Po ostatnim punkcie Polacy spokojnie przyjęli wygraną. Trochę poskakali, pośmiali się i zeszli z parkietu. Najwięcej emocji, co zrozumiałe, było u debiutantów, Maksymiliana Graniecznego i Kewina Sasaka oraz libero Jakuba Popiwczaka. Ten ostatni kilka medali z reprezentacją już wywalczył, ale zwykle pełnił rolę rezerwowego. Tym razem był podstawowym zawodnikiem.
O 3. miejsce
◼ Czechy – Polska 1:3 (18:25, 25:23, 22:25, 21:25)
CZECHY: Bartunek (1), Galabov (3), Klimes (9), Indra (11), Vasina (19), Zajicek (3), Monik (libero) oraz Benda, Srb (1), Sotola (4), Licek (7). Trener Jiri NOVAK.
POLSKA: Komenda (1), Leon (26), Kochanowski (5), Sasak (11), Semeniuk (6), Huber (3), Popiwczak (libero) oraz Jakubiszak (9), Fornal (2), Granieczny. Trener Nikola GRBIĆ.
Sędziowali: Ismail Ibrahim Alblooshi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) i Ozan Cagi Sarikaya (Turcja). Widzów 6535.
Przebieg meczu
I: 7:10, 8:15, 13;20, 18:25.
II: 5:10, 11:15, 20:19, 25:23.
III: 5:10, 13:15, 18:20, 22:25.
IV: 7:10, 10:15, 17:20, 21:25.
Bohater – Wilfredo LEON.
