Nieoczywisty bohater
Raczej nikt nie przypuszczał, że pod koniec rundy wiosennej Dominik Preisler będzie postrzegany jako jeden z najlepszych, a może i najlepszy piłkarz Ruchu.
Dominik Preisler wie, jak odpowiednio ułożyć stopę do podania. Fot. Press Focus
Przez całą jesień w Chorzowie słyszało się, że klub sonduje rynek w poszukiwaniu lewonożnego środkowego obrońcy. Zimą zrezygnowano z tego pomysłu, bo nie było nikogo ciekawego, a jeśli już był – to poza zasięgiem Niebieskich. Lewa noga w defensywie Ruchu jednak się pojawiła, tylko nieco inna niż wszyscy się spodziewali. Dominik Preisler jest bowiem ofensywnym bocznym obrońcą, mogącym występować też na wahadle, który odmienił postrzeganie tej flanki w ekipie pierwszoligowca.
Strzela i asystuje
Czeski zawodnik zadebiutował w historycznym meczu z Wisłą Kraków przy ponad 50-tysięcznej publice. Potem jego wejście w zespół zahamował uraz, ale kiedy zaczął już grać, szybko okazało się, że to nie byle kopacz. W ostatnich miesiącach nie było bowiem w Ruchu zawodnika z tak znakomicie ułożoną stopą, która w każdym spotkaniu serwuje co najmniej kilka groźnych dośrodkowań. Chyba nie ma meczu, by z centry Preislera nie było jakiegoś zagrożenia (inna sprawa, czy jego podanie jest potem odpowiednio finalizowane). Po dziewięciu występach w I lidze piłkarz, który 20 września skończy 30 lat, ma dwie bramki i dwie asysty. Strzelił Miedzi Legnica i ostatnio Warcie Poznań, a asystował dwukrotnie Somie Novothny'emu w Kołobrzegu. A przy odrobinie precyzji (głównie ze strony kolegów) liczb po swojej stronie mógłby mieć jeszcze więcej! Wiosną chorzowianie zawodzili po całości, ale akurat Preislera nikt się nie czepiał. W ogóle okazało się, że gracze sprowadzeni zimą okazali się trafieni – bo jeszcze Jehor Cykało (kolejny defensor z ofensywnymi inklinacjami) oraz Jakub Bielecki (błędów się nie ustrzegł, ale korzysta na nijakości Martina Turka).
Porządkowanie kadry
Chorzowianie skorzystali na problemach, jakie miał Slovan Liberec, były klub Preislera. Zespół zaczął sezon w niezadowalającym stylu i „kręcił się” w okolicach grupy spadkowej, podczas gdy raczej przyzwyczaił do występów – może nie corocznych, ale regularnych – w europejskich pucharach. W Libercu stwierdzili, że ta zniewaga zmian wymaga i już zimą zabrali się za porządkowanie kadry. Postanowili między innymi nie przedłużać wygasającej latem umowy Preislera – albo piłkarz zostałby w Slovanie i był traktowany tak, jak każdy inny (bez żadnego Klubu Kokosa), a następnie odszedł za darmo, albo zmieniłby barwy już zimą. Wybrał tę drugą opcję. – Przez całą zimę rozmawialiśmy z moim agentem o otwarciu nowego rozdziału. Całe dotychczasowe życie grałem w Czechach i teraz chciałem spróbować czegoś nowego – powiedział Dominik Preisler.
Ekstraklasowe doświadczenie
Obrońca urodził się w Pradze. Jako 14-latek trafił do tamtejszej Dukli, która wprowadziła go potem do seniorskiej piłki. Oczywiście najpierw był drugi poziom rozgrywkowy, gdzie w edycji 2019/20 w 29 występach strzelił sześć goli i zanotował osiem asyst. To przyciągnęło uwagę większych ekip. Po pół roku został wypożyczony do klubu z miasta Mlada Boleslav, który zdecydowała się go potem wykupić. Dukla chłodno podchodziła do rozwoju i sprzedaży swojego zawodnika. Wcześniej odrzucała dwie propozycje transferowe, zgadzając się dopiero na trzecią. Po Mladzie przyszedł czas na Slovana i tak Preisler w najwyższej czeskiej dywizji zagrał 137 razy. Dla porównania, w obecnym składzie Ruchu jest tylko czterech piłkarzy, którzy zaliczyli więcej meczów w polskiej ekstraklasie – Maciej Sadlok (364), Filip Starzyński (346), Martin Konczkowski (319) oraz Mateusz Szwoch (218). A liga czeska jest przecież obecnie w top 10 wszystkich lig europejskich!
Coś więcej niż I liga
Ostatnio jednak tak dobrze w ojczyźnie już Preislerowi nie szło. W Slovanie go pożegnano, ale na pewno jest to zawodnik z jakością na coś więcej niż nasza I liga. Ruch liczy, że w przypadku awansu do ekstraklasy Czech może być ważnym punktem zespołu, ale... kiedy to nastąpi? I czy Preisler nie będzie już za stary? To spokojny chłopak, trzyma się z Ukraińcem Cykałą i Słowakiem Denisem Venturą. Emanuje profesjonalizmem i za to w Chorzowie cenią go najbardziej.
Piotr Tubacki