Nieoczywiste nielubienie
Trudno o większy hit w nadchodzącej kolejce niż starcie pucharowiczów z Warszawy i Białegostoku.
Riyoya Morishita (z prawej) był bohaterem lutowego meczu Legii z Jagiellonią. Fot. Tomasz Jastrzębowski / Press Focus
Bądźmy szczerzy – w chwili pisania tych słów nie znam wyniku rywalizacji w Lidze Konferencji. W chwili czytania tych słów mało kto natomiast myśli już o meczu, który zamknie niedzielne granie w 28. kolejce ekstraklasy. Zarówno w stolicy Mazowsza, jak i największym mieście Podlasia cały czas buzują emocje po starciu z Chelsea oraz Betisem, ale pojutrze nie będą miały już one znaczenia – na pierwszy plan wysunie się bowiem nienawiść Legii i Jagiellonii.
Warszawskie spojrzenie na Białystok różni się od tego, które posiada reszta Polski, szczególnie tej piłkarskiej. Jagiellonia jest samotną latarnią na terenie futbolowego pustkowia, z którą nikt nie może się tam równać. Wszystkim jest do niej daleko – wszystkim poza Legią. Akurat z Łazienkowskiej dystans na Słoneczną wynosi około 200 kilometrów, czyli mniej więcej 2,5 godziny jazdy samochodem. Także ta bliskość ma wpływ na to, że „Duma Podlasia” bardzo nie lubi się z „Wojskowymi”, a ci chętnie tę niechęć odwzajemniają. Do niedawna jeszcze Jagiellonia nie miała większych argumentów, by przeciwstawiać się Legii. Przegrywała dyskusje i słowne przepychanki. Teraz jednak perspektywa się zmieniła, bo „Jaga” pod względem sportowym po prostu Legię przewyższa. To znakomicie prowadzony i budowany mistrz Polski, który nie musi się już stołecznym kłaniać. Chociaż... pod względem wyników bezpośrednich dalej szału nie ma.
W ostatnich dziewięciu starciach białostoczanie zwyciężyli tylko raz, a było to w rundzie jesiennej mistrzowskiego sezonu. Potem padły dwa remisy, a w lutym tego roku Legia okazała się lepsza od „Jagi” w ćwierćfinale Pucharu Polski, mimo że do przerwy prowadziła w Warszawie ekipa trenera Adriana Siemieńca. Prawdziwy popis dał wtedy Japończyk Riyoya Morishita, zdobywając dwie bramki i notując asystę w wygranym 3:1 meczu, choć chyba więcej wtedy mówiło się o decyzjach sędziów, które – delikatnie rzecz ujmując – wzbudziły kontrowersje. Teraz Jagiellonia będzie chciała wziąć odwet, tym bardziej że wskutek gubionych ostatnio punktów traci do lidera z Częstochowy już cztery „oczka”. Na kolejne straty pozwolić sobie nie może, bo jeszcze nie daj Boże... Legia odrobi straty i po raz kolejny skończy ponad białostoczanami!
Piotr Tubacki