Niemcy obserwują Warszawę
Stuttgart, Eintracht Frankfurt, Hertha Berlin – a teraz najpewniej Legia. Fredi Bobić zostanie koordynatorem pionu sportowego stołecznej ekipy.
Fredi Bobić podczas Beckenbauer Cup w marcu 2025 roku w Monachium. Fot. IMAGO/PressFocus
Słynny tercet
Legioniści chcą zatrudnić 53-latka w roli koordynatora sportowego, który będzie organizował pracę warszawskich gabinetów i ściśle współpracował z dyrektorem sportowym Michałem Żewłakowem (w hierarchii nie będzie ponad nim). Po latach w Bundeslidze wniesie do stolicy mnóstwo wiedzy, kontaktów i doświadczenia, choć wszystkich powinno zastanowić jedno – skoro Bobić jest taki super, to... dlaczego trafi do ekstraklasy?
Urodzony w Mariborze (Słowenia) działacz w ciągu swojej gabinetowej kariery wielokrotnie był krytykowany. Stuttgart pod jego rządami pogrążał się w malignie i zsunął się z górnej do dolnej połowy tabeli. Złe wybory trenerskie i transferowe obciążyły klub, który prosząc się o spadek... w końcu spadł w 2017 roku. Bobicia już tam jednak nie było. Pozbyto się go w 2014 roku i choć jako piłkarz jest legendą Szwabów (słynny tercet Bobić – Elber – Bałakow), to jako dyrektora nikt nie chce go tam widzieć.
Od zera do Ligi Mistrzów
Swoją renomę działacz wypracował w Eintrachcie (2016-21). Przyszedł do klubu przeciętnego, by nie powiedzieć słabego, który za jego kadencji stał się solidnym ligowcem walczącym o europejskie puchary. Co do pucharów zresztą... „Orły” zdobyły Puchar Niemiec, rok później przegrywając w finale. Dodatkowo dotarły do półfinału Ligi Europy, przegrywając dopiero po karnych z faworyzowaną Chelsea. Poniekąd dzięki niemu na szerokie wody wypłynął trener Niko Kovac (m.in. Bayern, Monaco, teraz Dortmund), ale również jego następca Adi Huetter. Tuż przed odejściem Bobicia z Frankfurtu Eintracht zatrudnił też trzeciego wyjątkowo trafionego szkoleniowca, Olivera Glasnea. Za Bobicia „Orły” miały międzynarodową kadrę, w której za stosunkowo drobne pieniądze ściągnięto piłkarzy, promując ich potem i sprzedając z zyskiem – by przypomnieć kapitalnych tam Lukę Jovicia, Filipa Kosticia, Ante Rebicia, Sebastiena Hallera czy Andre Silvę. Ich sprzedaż przyniosła później klubowi ok. 160 mln euro! Ile kosztowali? Ponad trzy razy mniej... Podwaliny zbudowane wówczas pozwoliły Eintrachtowi stać się mocnym bundesligowiczem walczącym o Ligę Mistrzów, w której zresztą wystąpił po zwycięstwie w Lidze Europy w 2022 roku. Wszystko jak z bajki? No nie do końca...
Berlińska weryfikacja
Wszyscy eksperci oraz insiderzy z Niemiec zaznaczają, że Bobić był tym spijającym śmietankę. Nie, że kompletnie się nie znał, ale we Frankfurcie kluczowa była jedna decyzja, którą podjął przychodząc do klubu – wzięcie ze sobą Bena Mangi, który od zera stworzył siatkę skautingową Eintrachtu, pozwalającą wynajdywać perełki takie, jak wyżej wymienione. Obaj tworzyli trio z dyrektorem Bruno Huebnerem, ale to właśnie ten ostatni razem z Mangą pracowali w cieniu, podczas gdy Bobić wychodził naprzód i akceptował owoce ich pracy. Weryfikację mający bałkańskie korzenie działacz przeszedł w Hercie.
Bobić został zatrudniony w Berlinie w 2021 roku po tym, gdy inwestor Lars Windhorst chciał stworzyć ze „Starej Damy” big city club z prawdziwego zdarzenia. Przez cztery lata wpompował w niego prawie pół miliarda euro, a za całość projektu jako głowa miał odpowiadać właśnie były kierownik pionu sportowego Eintrachtu. Bobić nie miał tam już jednak Mangi i Huebnera. Hertha rozwinęła infrastrukturę i ruszyła na zakupy, chcąc zacząć regularnie występować w Lidze Mistrzów, ale... zamiast tego spadła do 2. Bundesligi! Stała się pośmiewiskiem, od której zdecydowanie lepiej radził sobie biedniejszy sąsiad z Berlina, Union. Kilka miesięcy przed relegacją Bobić został pogoniony z Olympiastadion i od tamtej pory pozostaje bez pracy, co z niemieckiej perspektywy nie może dziwić. A jak wypadnie z perspektywy polskiej? Skoro trzecioligowy hiszpański napastnik może być u nas gwiazdą, to co powiedzieć o działaczu, który smakował futbolu na najwyższym poziomie?
Piotr Tubacki