Niedosyt i duma
To był rok przejściowy, bo zawodniczka musiała odpocząć od bodźców – przekonuje Marek Rożej, trener Natalii Bukowieckiej, która z mistrzostw świata wróciła bez medalu.
Najszybsza polska specjalistka na 400 metrów w tym sezonie zrobiła mały krok w tył, ale w kolejnych ma nastąpić odbicie… Fot. Michał Laudy / Press Focus
W Tokio jedyna lekkoatletyczna medalistka olimpijska z Paryża musiała zadowolić się dwoma czwartymi miejscami – indywidualnie i w sztafecie mieszanej 4×400 m (polskiemu zespołowi w mikście do brązu zabrakło 0,02 sek.) oraz piątą pozycją w żeńskim zespole 4x400 m.
W biegu na 400 metrów, w którym rok temu na igrzyskach Natalia Bukowiecka zdobyła brązowy medal, tym razem finiszowała tuż za czołową trójką z czasem 49,27. Szybsze – i to znacznie, bo ponad sekundę – były Amerykanka Sydney McLaughlin-Levrone (47,78), Marileidy Paulino z Dominikany (47,98) i Salwa Eid Naser z Bahrajnu (48,19). McLaughlin-Levrone uzyskała drugi wynik w historii światowej lekkoatletyki. Do rekordu świata Marity Koch zabrakło 0,18 sek. – reprezentantce NRD w 1985 roku w Canberze zanotowano 47,60.
Rywalki z kosmosu
Bukowiecka pobiegła zdecydowanie najszybciej w sezonie, a jej wynik był lepszy o 0,01 sek. od legendarnego rekordu Ireny Szewińskiej z igrzysk w Montrealu (1976). Ten Bukowiecka poprawiła rok temu, gdy wyśrubowała rekord Polski do poziomu 48,90. Nawet ten wynik nie pozwoliłby jednak w Tokio stanąć na podium, bo poziom był – zdaniem większości obserwatorów mistrzostw – kosmiczny.
– Jestem mega zadowolony, że w takim biegu Natalia się odnalazła. Co prawda trzy zawodniczki na obecną chwilę były poza jej zasięgiem, ale z całą resztą sobie poradziła. Być może odczuwam lekki niedosyt, ale mimo wszystko jestem szczęśliwy i mega dumny z zawodniczki – mówił po finale trener Marek Rożej.
– Z przebiegu całego sezonu możemy powiedzieć, że Natalia w finale 400 m pobiegła rewelacyjnie. Była na tę imprezę przygotowana, a te trzy medalistki? Są dziewczynami z kosmosu – skwitował szkoleniowiec.
To była inna praca
Rożej powiedział nieco żartobliwie, że wszyscy trzymali kciuki za rekord świata Amerykanki, bo być może wówczas znalazłaby sobie inne wyzwanie. Wcześniej startowała głównie w biegu płotkarskim na 400 m, na którym jest już rekordzistką świata. – Może byłaby wtedy spełniona na 400 metrów, gdyby ustanowiła rekord i poszukała czegoś innego – uśmiechał się szkoleniowiec. – A tak, dopóki tego rekordu nie pobije, będzie miała ambicję, żeby startować na dystansie płaskim – podsumował.
Pytany o to, czy Bukowiecką stać na bieganie na poziomie około 48 sekund, szkoleniowiec nie odpowiedział wprost. – Parę lat temu nikt nie myślał, że Polce uda się złamać znów 50 sekund. Rekord Szewińskiej był nieosiągalnym marzeniem, a Natalia biegała już poniżej 49 sekund – analizował.
– Nie wiemy, gdzie jest sufit Natalii. Ten rok był przejściowy. Został tak zaplanowany, to nie wyszło z przebiegu sezonu. Już na igrzyskach w Paryżu tak zapowiadaliśmy, bo ona musiała odpocząć od pewnych bodźców. Została wykonana trochę mniejsza, a raczej inna praca. Dzięki tej pracy w decydującym momencie, na docelowej imprezie, zawodniczka pobiegła znakomity wynik – stwierdził.
Rezerwy jeszcze są
Szkoleniowiec najbardziej zaskoczony był postawą Paulino, która z przebiegu sezonu nie wyglądała aż tak mocno, a do końca walczyła z Amerykanką.
– Szkoda, że McLaughlin-Levrone nie wykasowała z tabel rekordu Koch. Nie rozmawiajmy o tamtych czasach, bo wszyscy wiemy, jak było. Całe szczęście już blisko do pobicia tamtego rekordu i może ludzie przestaną pamiętać tamte czasy – zwłaszcza wyniki sportowe kobiet na 400 i 800 m (rekord na 800 m należy od 1983 roku do Jarmili Kratochvilovej z Czechosłowacji i wynosi 1.53,28 – przyp. red.). Jeżeli te wyniki są do dziś nieosiągalne, to coś za tym się kryje. Na szczęście padła już większość rekordów Chinek w biegach średnich i długich – zaznaczył Rożej.
Jego zdaniem Bukowiecka ma jeszcze rezerwy w każdym elemencie treningu. – Bardzo się cieszę, że Natalia tyle pobiegła z lżejszego treningu. Za rok wrócimy do tego, co założyliśmy, czyli do przygotowań sprawdzonych: mocniejszych, obszerniejszych. Jej organizm przez ten rok się zregenerował, odpoczął od tych bodźców. Moim zdaniem Natalia ma jeszcze spore rezerwy, jeżeli chodzi o życiówkę. Można z tego 48,90 coś tam odejmować – zadeklarował.
Na dziś nie wiadomo jeszcze, czy w halowych MŚ 2026 w Toruniu w marcu Bukowiecka pobiegnie też indywidualnie, czy tylko w sztafecie 4x400 m.
(t, PAP)
ZDANIEM EKSPERTA
Rok testów i odpoczynku
Jerzy SKUCHA, były szef szkolenia i były prezes PZLA
Umówmy się, że pierwszy rok po igrzyskach jest po to, żeby taka gwiazda jak Natalia przetestowała kilka rzeczy z trenerem. Od wielu lat z roku na rok aż do Paryża poprawiała się, pobiła legendarny rekord Polski Ireny Szewińskiej, więc potrzebny był czas na zmniejszenie objętości treningu, na przebadanie bariery szybkościowej na pierwszych 200 metrach. Nie wiem, czy wszystko im z trenerem Rożejem wypaliło, co zaplanowali, ale też nie musiało, a efekt jest zupełnie przyzwoity. Czwartym miejscem w Tokio Polka potwierdziła przynależność do czołówki światowej. Ale też widać, że na medal trzeba będzie biegać dużo szybciej, dystans do czołowej trójki jest znaczący. Czy przez trzy lata do kolejnych igrzysk jest go w stanie zniwelować? Trudno powiedzieć, to dużo czasu i mało, także dla jej konkurentek. Traktujmy więc mijający sezon jako rok odpoczynku, mówiąc w cudzysłowie. Jeżeli następny przepracuje mocniej, może zobaczymy nowy rekord Polski.
(t)
