„Niebiescy”, co wy robicie?
Ostatnia w 1. lidze Stal Stalowa Wola wygrała w tym sezonie trzy mecze, z czego dwa z Ruchem. Chorzowska kompromitacja trwa.
Reakcja Dominika Preislera nie wymaga komentarza. Fot. PressFocus
Mocny początek „Stalówki”
Po pierwsze, Ruch (wreszcie) wystawił praktycznie najmocniejsze zestawienie, które na papierze, jak na warunki pierwszoligowe, prezentowało się okazale. Po drugie, „Niebiescy” mierzyli się z czerwoną latarnią, która tak jak i oni (oraz Warta z Kotwicą) jeszcze w 2025 roku nie wygrała. Mimo zmian, jakie zaszły tam zimą, poprawiając w pewnym stopniu ogólną jakość Stali Stalowa Wola, Ruch nie miał już jakichkolwiek argumentów broniących potencjalnego braku wygranej. Z kim się przełamać, jak nie z ostatnim zespołem 1. ligi? Pierwszą groźną akcję na Stadionie Śląskim przeprowadził jednak beniaminek i choć gospodarze potem odpowiedzieli (np. obiecującą przewrotką Jehora Cykały), to na prowadzenie... wyszła „Stalówka”. W 11 minucie wygraną - jak się wydawało - piłkę stracił wracający do łask Andrej Lukić. Następnie Sebastian Strózik zagrał do niepilnowanego Kelechukwu Ibe-Tortiego i było 1:0! To kolejny przypadek w tym sezonie, w którym Ruch tak wcześnie stracił gola i kolejny, w którym jako pierwszy nie strzelił.
Pozbawieni konkretów
Na całe szczęście w tym przypadku mentalność chorzowian nie runęła jak domek z kart, bo po niespełna 2 minutach był remis! Dominik Preisler odebrał piłkę na połowie rywali, Mateusz Szwoch dośrodkował, a ładnym „szczupakiem” wyrównał Daniel Szczepan. Od tego momentu rozpoczął się etap dominacji Ruchu... pozbawiony jednak konkretów. W 28 minucie aktywny Preisler uderzył w boczną siatkę, chwilę później czujność bramkarza sprawdził Szwoch, ale żadnej „stuprocentówki” nie było. Nie było również dopingu kibiców, którzy wymownym transparentem z frazą „Chorzów grać” i rymującym się epitetem przez 20 minut milczeli.
Po meczu było gorąco
Druga połowa była jeszcze gorsza niż pierwsza. Ruch był niedokładny i grał bez pomysłu. Wielokrotnie widoczna była dziura w przestrzeni między drugą linią a napastnikiem, dzięki czemu goście stosunkowo łatwo się bronili. Mając piekielnie szybką trojkę zawodników z przodu, Stal czekała na kontry i błędy „Niebieskich". W 71 minucie się doczekała. Chwalony do tej pory za swoje występy bramkarz Jakub Bielecki wybiegł daleko poza pole karne, by przeciąć piłkę, ale... stracił ją na rzecz Strózika, który strzelił na 2:1 do pustej bramki. Chorzowianie niby próbowali ruszyć do odrabiania strat, ale ponownie – nie było żadnego zagrożenia. Przyjezdni zaś szukali okazji do kontrataków i w 89 minucie takowy znaleźli. Zaczęło się od tego, że wybili na oślep futbolówkę spod własnej bramki, potem zgarnęli tzw. drugą piłkę i nagle Ibe-Torti znalazł się oko w oko z Bieleckim, strzelając na 3:1.
Jak łatwo się domyślić, po ostatnim gwizdku było gorąco, kibice Ruchu byli wściekli na piłkarzy (słychać było przyśpiewki „Ruch to my, a nie wy” oraz podobne, nieco mniej cenzuralne). Zawodnicy – już po raz kolejny – nie byli skłonni, aby po spotkaniu porozmawiać z oczekującymi dziennikarzami.
Piotr Tubacki
„Nie będę tego komentował. Każdy powinien wiedzieć, co teraz należy zrobić”.
Szymon MICHAŁEK, prezydent Chorzowa
OCENA MECZU⭐ ⭐ ⭐
◼ Ruch Chorzów – Stal Stalowa Wola 1:3 (1:1)
0:1 – Ibe-Torti, 11 min, 1:1 – Szczepan, 13 min (głową), 1:2 – Strózik, 71 min, 1:3 – Ibe-Torti, 89 min
RUCH: Bielecki – Sz. Szymański, Lukić (64. Adkonis) , Karasiński (64. Sadlok) – Mezghrani, Ventura (86. Starzyński), Cykało, Preisler – Kozak (64. Barański), Szczepan, Szwoch (75. Moneta). Trener Dawid SZULCZEK.
STAL: Piekutowski – Banach, Oko, Furtak – Kukułowicz (67. Niepsuj), Thiago, Walski, Urban (46. Zaucha) – Strózik, Bida (85. Svec), Ibe-Torti (90. Lelek). Trener Marcin PŁUSKA.
Sędziował Piotr Idzik (Poznań). Widzów 10 073. Żółte kartki: Lukić, Sz. Szymański, Mezghrani – Zaucha, Bida, Furtak.
Piłkarz meczu – Kelechukwu IBE-TORTI
GŁOS TRENERÓW
Marcin PŁUSKA: Chciałbym pogratulować drużynie, bo wykonała tytaniczną pracę w każdej fazie gry, szczególnie w defensywie. Widać było poświęcenie, o którym rozmawialiśmy na treningach. Spotkanie ułożyło się bardzo dobrze, szybko zdobyliśmy bramkę, ale radość nie trwała długo. Napędziliśmy Ruch przez niedokładność. Gdy trybuny „wróciły”, mieliśmy duży problem. W drugiej połowie konsekwencja, determinacja i poświęcenie dały nam upragnione trzy punkty. Wróciliśmy do gry.
Dawid SZULCZEK: Chciałbym pogratulować sekcji futsalowej. Wielka sprawa wywalczyć awans do najwyższej ligi. Pokazują drogę, którą my też powinniśmy obrać. Mentalnie mamy powiązane nogi i to wygląda katastrofalnie. Treningi wyglądają tak, jak jesienią, kiedy wygrywaliśmy, ale niestety na boisku od pierwszego gwizdka mamy paraliż. Nie wyglądamy tak, jak na treningach. To największy problem. Patrząc na to szerzej – bo nie jestem tu od początku – mam wrażenie, że wyglądamy, jakbyśmy stracili ojca, którym był Tomasz Foszmańczyk. Dawał wsparcie w przerwie meczu, w szatni, teraz tego nie ma. Gdy jest dobra pogoda, jakoś idzie, a gdy pogoda jest zła – niestety nie jesteśmy w stanie się odbić. To boli, że zawodzimy tyle osób. Wiemy, ile ludzie wkładają serca, aby w Ruchu było dobrze.
28 URODZINY obchodził w dniu meczu ze „Stalówką” Szymon Szymański, który wyprowadził Ruch jako kapitan.
5 PIŁKARZY ściągniętych zimą wystawił na Stadionie Śląskim trener Stali Marcin Płuska, co pokazuje skalę zmian, jakie zaszły między rundami w Stalowej Woli.