Sport

Nie zmarnujmy tego remisu

KOMENTARZ „SPORTU” - Andrzej Grygierczyk

Z Holandią w piłkarskich konfrontacjach generalnie nam się nie wiodło. To takie świadectwo różnicy, jaka dzieli nas i Holendrów nie od wczoraj i nie od dzisiaj, a od pokoleń. I – z wyjątkami (czyli zwycięstwami, z których de facto nic nie wynikało) – nie potrafimy tego dystansu pomniejszyć. Przyczyny znamy, zwalczyć ich nie umiemy, choć i owszem - diagnozy od czasu do czasu się pojawiają. Niestety nic lub niewiele z nich wynika.

Paradoksalnie trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że ostatnie mecze z Holendrami miały w polskim wydaniu „to coś”, przynajmniej w pewnych fragmentach. M.in. w Lidze Narodów zremisowaliśmy 2:2, z kolei rok temu z okładem, ulegliśmy im w finałach Euro 2024 1:2 (prowadząc 1:0). No i jeszcze ten wczorajszy wielce satysfakcjonujący wynik 1:1.

Uznając przewagę i wyższość rywali, warto podkreślić, że w każdym z tych meczów (a zwłaszcza w końcówce wczorajszego) pojawiły się elementy, które pozwalały snuć optymistyczne rozważania odnośnie przyszłości. Bo wyniki były „na styku”, bo były zalążki stylu, którego nie trzeba się było wstydzić, bo w sumie pojawiła się nadzieja, że jesteśmy w stanie dorównać takiemu gigantowi. A skoro jemu, to i innym.

Owe 2:2 było za czasów Czesława Michniewicza, 1:2 za czasów Michała Probierza i wczorajsze 1:1 w debiucie Jana Urbana. Za każdym razem inny trener i za każdym razem zbliżone odczucia (choć rzecz jasna wyniki nie do końca satysfakcjonujące).

Za czasów Michniewicza i Probierza to były jednak tylko przebłyski; z różnych przyczyn, niekoniecznie przez nich zawinionych i niekoniecznie wyłącznie sportowych, nie było tak wyczekiwanego postępu.

A jak będzie w erze Urbana? Czy wczorajszy remis da wreszcie impuls, by reprezentacja zaczęła wychodzić z marazmu? Czy doczekamy się postępu?

W jakiejś części pokaże to niedzielny mecz z Finlandią, z którą musimy wygrać, by nie zmarnować dorobku z Rotterdamu, by nie zaprzepaścić wypracowanego wczoraj potencjału sportowego i mentalnego, a także poczucia dumy i satysfakcji, za czym oczywiście stoi osoba Jana Urbana, urodzonego optymisty.

Ponieś nas, trenerze, do marzeń.