Sport

Nie zasłużyłem na hejtowanie!

Rozmowa z Konradem Bukowieckim, kulomiotem, trzykrotnym olimpijczykiem

Konrad Bukowiecki, czyli „ulubiony wycieczkowicz” internetowych krytyków. Fot. PAP/Adam Warżawa

Zajęliście z Michałem Haratykiem dwa ostatnie miejsca w konkursie kulomiotów podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. Niedzielne zawody Diamentowej Ligi były spektakularne, ale wy akurat nie macie się z czego cieszyć…

– To nie są wyniki, z których jestem dumny i nie ma tu o czym dyskutować. W niedzielę było już trochę lepiej niż w Paryżu, bo jednak 19,88 to bliżej 20 metrów niż dalej. Forma od igrzysk jest zwyżkowa – to tak pół żartem, pół serio.

Kibice na Stadionie Śląskim stworzyli fantastyczną atmosferę. Jak ją odczuwaliście z perspektywy murawy?

– Megauczucie, podobne do tego z 2018 roku, gdy startowaliśmy po mistrzostwach Europy w Berlinie jako medaliści i też 40 tysięcy osób zrobiło show. I mam nadzieję, że tak jak było teraz, tak będzie w kolejnych edycjach.

Pewnie nie jest łatwo wrócić do startów po igrzyskach, zwłaszcza że kibice też swoje dołożyli, nazywając ciebie w internecie m.in. wycieczkowiczem olimpijskim...

– Generalnie po głównej imprezie w sezonie motywacja spada drastycznie, ale są jeszcze mityngi, na których chcemy się jako tako zaprezentować. Mnie trening nie sprawia przykrości, lubię robić to, co robię i nie mam problemu, żeby iść ćwiczyć. Natomiast sam byłem w szoku, że nagle tyle osób zaczęło się mną interesować, dowiedziało się o mnie. Nie wiem, czy być z tego dumnym, czy nie, ale mój post (patrz ramka - przyp. red.) miał milionowe zasięgi!

Dopiero twój post wzbudził tę burzę, czy zaczęło się już wcześniej?

– Zaczęło się, gdy napisałem, że jadę na swoje trzecie igrzyska – to po co ja tam w ogóle jadę... Ludziom, którzy na co dzień oglądają piłkę nożną, łatwo przychodzi krytykowanie piłkarzy, więc kiedy „odpalali” telewizor i włączali igrzyska, to zaczęli krytykować lekkoatletów, zapaśników, kolarzy, kogokolwiek, nie mając tak naprawdę pojęcia o tych sportach, pewnie w życiu 100 metrów nie przebiegli. Zapraszam wszystkich, żeby potrzymali moją kulę i spróbowali ją pchnąć.

Poruszyłeś w swoim poście problem hejtu, który dotyka wszystkich sportowców.

– Bo nie mówię tylko o sobie. Dla ludzi piszących w internecie każdy, kto nie wraca z igrzysk z medalem, jest do niczego. A ludziom się wydaje, że by pojechać na igrzyska, trzeba wysłać podanie do PKOl-u, tam je rozpatrują i cię biorą. Już jako młody chłopak uważałem, że jak ktoś został olimpijczykiem, to zasługuje na dożywotni szacunek i chwałę. Dzisiaj to już nie robi żadnego wrażenia. Okazuje się wręcz, że jak jedziesz na igrzyska, to jesteś gorszy od tego, kto nie pojechał, bo krytykują cię za brak medalu. Dochodzimy do absurdu, bo gdybym się nie zakwalifikował, to by mówiono, że jestem tak słaby, że się nie dostałem nawet na igrzyska. Ja, po tym, co przeszedłem przez ostatnie lata, jestem dumny z tego, że udało mi się na zakwalifikować, czyli de facto być w światowej czołówce. Dokonałem tego, ale trzeba mierzyć zamiary na siły. Chłopaki pchają ponad 22 metry, mnie na tę chwilę na to nie stać. Ale, że niby co – miałem oddać komuś innemu swoje miejsce w reprezentacji? Gdyby to był sport drużynowy i ktoś byłby lepszy, to okej! Ale ja walczyłem o to miejsce dla siebie, owszem – dla kraju też, ale zwłaszcza dla siebie.

Myślisz, że to szerokie, krytyczne nastawienie do sportowców można w dłuższej perspektywie zmienić?

– Ludzie zawsze oceniali innych, oceniają i będą oceniać. Nie da się z tym walczyć, bo każdy może sobie założyć z 15 fejkowych kont w internecie i na każdym pisać, co mu się żywnie chce.

Ale wracasz do pokoju, zostajesz z tym sam i...?

– To nie jest tak, że nie mogę przez to spać, bo generalnie mam to gdzieś! Jeżeli ktoś mi napisze negatywny komentarz, to jest ostatnia rzecz, o której myślę na przykład podczas startu. Staram się tym nie przejmować, natomiast urosło to do skali, wobec której nie dało się nie wiedzieć i nie myśleć. Jest mi przykro, bo uważam, że nie zasłużyłem na takie hejtowanie. Oczywiście, nie uważam, że wystartowałem super i nigdzie tego nie powiedziałem, że jestem dumny ze swojego występu na igrzyskach, nie mogę być z siebie zadowolony.

No dobrze, co w takim razie zrobić, żeby polscy kulomioci – ty, Michał Haratyk i inni – znów rywalizowali z najlepszymi na poziomie 22 metrów?

– Nie wiem, naprawdę... Każdy z nas boryka się z problemami, u mnie i Michała to kwestia zdrowia. Pchnięcie kulą, ćwiczenia na siłowni, treningi techniczne, to nie jest najzdrowszy sposób na spędzanie czasu. Kula to sport bardzo kontuzjogenny. Ale mam dopiero 27 lat, to nie jest czas na kończenie kariery i przede mną jeszcze parę ładnych sezonów. Więc zarówno ci, którzy mnie nie lubią, jak i ci, którzy lubią, muszą się ze mną jeszcze trochę pomęczyć.

Do czwartych igrzysk za cztery lata i kolejnego hejtu?

– Miejmy nadzieję, że o wiele mniejszego... Chciałem też wspomnieć, że jak popełniłem wspomniany post, dostałem też bardzo dużo miłych słów. Skupiamy się na tych negatywnych rzeczach, ale chciałem z tego miejsca bardzo podziękować tym kibicom, którzy wiedzą albo przynajmniej próbują zrozumieć, co to znaczy zawodowy sport i to, że nie zawsze wychodzi.

O kolejnym sezonie – co zmienić, jak pracować – już myślałeś?

– Najpierw chcę wziąć ślub (z Natalią Kaczmarek – przyp. red.), potem pojechać na wakacje, tam naładować baterie, wrócić i znów zacząć trenować. Sprawia mi to frajdę, więc jeśli zdrowie pozwoli, to jeszcze parę ładnych lat będę to robił.

Czy z waszej perspektywy obecne zamieszanie na linii resort sportu – PKOl może coś zmienić w perspektywie kolejnych igrzysk i przynieść wymierne korzyści?

– Nie chcę się wypowiadać w tematach, w których nie jestem pewien, nie jestem chyba dobrym adresatem tego pytania. Czy potrzebna jest taka wojna medialna? Nie wiem. Jak chcą walczyć, niech walczą.

Rozmawiał Tomasz Mucha

28.

MIEJSCE - przedostatnie wśród tych, którzy zaliczyli choć jedną mierzoną próbę – zajął w olimpijskich eliminacjach Konrad Bukowiecki, zaliczając18,83 m; do finału trzeba było pchnąć prawie 2 metry dalej.

22,25 m

TO REKORD ŻYCIOWY Bukowieckiego z 2019 roku. To wynik, który zapewniłby zwycięstwo w niedzielnej Diamentowej Lidze w Chorzowie i srebrny medal olimpijski w Paryżu.


"Wasz ulubiony wycieczkowicz"

Konrad Bukowiecki na Facebooku, 8 sierpnia (pisownia oryginalna)

„Wycieczkowicz, kompromitacja, żenada, beznadzieja…

To tylko niektóre z określeń, które przez ostatnie dni dane jest mi czytać w komentarzach i wiadomościach. Ci, którzy to piszą myślą chyba, że żeby pojechać na Igrzyska Olimpijskie trzeba wysłać podanie do PKOl, a oni biorą tych co popadnie. Otóż nie, trzeba się zakwalifikować, trzeba spełnić szereg kryteriów żeby znaleźć się w reprezentacji olimpijskiej i pojechać na najważniejszą imprezę sportową na Świecie. Nie zawsze się wygrywa, każdy sportowiec ma swoje problemy, jednym idzie lepiej, innym gorzej, ale ludzie… TO SĄ IGRZYSKA OLIMPIJSKIE!!! Każdy kto może nazwać się Olimpijczykiem jest z tego dumny, to zaszczyt i honor, którego doświadczają nieliczni. Prawda jest taka, że nigdy nie dogodzisz wszystkim. Jakbym się nie zakwalifikował pisaliby, że jestem tak słaby, że nawet nie jadę na Igrzyska. Zakwalifikowałem się - też źle, bo po co tam jedziesz? Jak nie zdobywasz medalu jesteś śmieciem, taka jest niestety narracja niedzielnych kibiców, którzy raz na 4 lata oglądają sport w tv i znają się na wszystkim najlepiej.

Dajcie sobie i nam trochę więcej luzu 😉

Pozdrawiam, Wasz ulubiony wycieczkowicz”