Nie podoba mi się ta bierność
Rozmowa z Krzysztofem Lewandowskim, byłym wiceprezydentem Zabrza, prawnikiem
W pierwszej drużynie gra obecnie dwóch młodziutkich piłkarzy, wychowanków akademii – Daniel Sarapata i Dominik Szala. Fot. Marcin Bulanda / Press Focus
– Jeśli chodzi o rządy poprzedniej pani prezydent, muszę stwierdzić, że za naszych czasów nie stało się to również dlatego, że straciliśmy większość w radzie miejskiej dla tego pomysłu. Wszelkie wnoszone w tym zakresie projekty uchwał nie zyskiwały akceptacji większości, więc dlatego nie udało się ich przeprowadzić. Za obecnych rządów ten proces jest prowadzany trochę dziwacznie. W moim przekonaniu powinien się rozpocząć od uchwały intencyjnej rady miejskiej. Tymczasem rady nikt jeszcze nawet nie zapytał, czy wyrazi na to zgodę. Bez tego trudno rozpoczynać proces prywatyzacji. My właśnie od tego zaczęliśmy. Inna rzecz – żeby rozpoczynać prace nad prywatyzacją, trzeba mieć przede wszystkim wycenę spółki. Jest wycena zrobiona przez nas przed rokiem, ale ona jest oparta głównie o karty zawodnicze. A przecież wiadomo, że dziś kadrę Górnika tworzą w dużej mierze już zupełnie inni zawodnicy. Żeby przystąpić więc do jakichkolwiek rozmów, trzeba tę procedurę powtórzyć i zrobić wycenę ponownie. Trudno z kimkolwiek prowadzić rozmowy, jeśli nie wiemy, o jakich pieniądzach mówimy. Jeśli ktoś chce coś sprzedać, musi choć w przybliżeniu stwierdzić, za jaką sumę byłoby to możliwe. Tego też do dziś nie zrobiono. Widać, że każdy element tego procesu jest przekładany i przeciągany, trudno powiedzieć w jakim celu. Jeśli słyszę, że ktoś na przeanalizowanie kilku kartek dokumentów potrzebuje wielu tygodni, to zwyczajnie się dziwię. Najbardziej jednak kuriozalna sytuacja związana jest z Lukasem Podolskim – przed złożeniem oferty kupna Górnika był członkiem komisji, która ustalała warunki sprzedaży klubu. Już w okresie wyborczym mówiło się, że Lukas chce zostać właścicielem Górnika. W związku z tym wprowadzenie go do tej komisji było wsadzeniem go na dzikiego konia! Jest prawdą, że my wcześniej także Lukasa Podolskiego do takiej komisji zaprosiliśmy. Widzę jednak bardzo istotną różnicę – w tamtym okresie Lukas deklarował, że absolutnie nie chce przejmować akcji Górnika, wręcz wskazywał inne podmioty.
Nie można być twórcą i tworzywem?
– Mało tego, pojawiają się w mojej opinii pytania natury karnej, na które trzeba sobie odpowiedzieć. Jeżeli ktoś popiera kogoś w wyborach w zamian za to, że umożliwi mu się z pominięciem procedur nabycie akcji klubu, albo choćby to ułatwi – takie założenie ma już podłoże o charakterze korupcyjnym, które trzeba przecież wykluczyć. A żeby je wykluczyć, trzeba zadać wiele niewygodnych pytań. Wprowadzenie Lukasa do komisji może wskazywać na to, że ktoś tutaj jakieś działania mógł przeprowadzać.
Druga strona jednak podkreśla, że Podolskiego w tej komisji obecnie już nie ma.
– To nie ma żadnego znaczenia, bo to tamta komisja z Podolskim w składzie podejmowała decyzje, m.in. w zakresie przesunięcia terminów. W decyzjach dotyczących prywatyzacji brał więc udział podmiot tą prywatyzacją zainteresowany, ktoś, kto poparł urzędującego prezydenta. Można w tym miejscu zadać pytanie – czy przypadkiem nie za to, że zostanie mu ułatwiona ścieżka zmierzająca do prywatyzacji? Ja nie mówię, że korupcja miała miejsce. Twierdzę tylko, że pojawią się pytania, na które trzeba odpowiedzieć i to mogą nie być wcale przyjemne rozmowy! Wpuszczanie Lukasa Podolskiego w taki kanał jest niepotrzebne, być może to jemu będzie kiedyś chciał te pytania zadawać.
Czy do sprzedaży może ostatecznie dojść w najbliższym czasie?
– Trudno powiedzieć, bo nie wiem, jakie są intencje sprzedających i kupujących. Takie rozmowy prowadziłem wielokrotnie, prywatyzację przeprowadziliśmy już przecież z Allianzem i wiem, jak trudne były to negocjacje (decyzja o rozpoczęciu długofalowej współpracy zapadła w maju 2007 roku, czyli w czasie, gdy klub borykał się z problemami organizacyjnymi i finansowymi – przyp. red.). Rzadko się zdarza, że zainteresowany stwierdza: „Biorę to takie, jakie jest i miasto może się tym dalej nie martwić”. Z reguły inwestor oczekuje jasnych deklaracji ze strony miasta, czy będzie nadal się angażowało i na jakim poziomie. W prawie samorządowym trudno wypracować mechanizmy, które takie deklaracje umożliwiają. Co jest proste w biznesie, niekoniecznie jest proste w samorządzie… Miałem przyjemność rozmawiać w sprawie Górnika z najbogatszymi Polakami. Fakt, że nie przeniknęło to do mediów, świadczy o tym, że obie strony się szanowały i uznawały, że nie trzeba o tym publicznie mówić. Pomimo dobrej woli z obu stron zawsze dochodziło do momentu, gdy okazywało się, że nie jesteśmy w stanie uzgodnić stanowisk i wypracować rozwiązania. Nie twierdzę, że ono jest niemożliwe, ale z doświadczenia wiem, jakie jest trudne. Trzeba ogromnej determinacji z obu stron! Czy ona jest teraz? Trudno mi odpowiedzieć…
Temat drugi: stadion. Czwarta trybuna niby jest gotowa, ale… nie do końca.
– Spraw, które trzeba skończyć na stadionie, jest dużo, ale przecież nie trzeba robić od razu wszystkiego. Przecież nie trzeba od razu wykańczać sal VIP i lóż. Warto jednak przynajmniej zrobić krzesełka na całym obiekcie! Kwestia ich przykręcenia to śmieszne koszty przy kosztach budowy. Byłem przekonany, że nowa władza się tym zajmie. Trybuna jest już przygotowana do przyjęcia gości. Są toalety, punkty gastronomiczne, dojścia, będą parkingi. Miejsc VIP nie trzeba na razie wydzielać.
Szkoda nie wydzielać, bo loże, które nie są używane, nie zarabiają…
– Rozumiem, że ktoś nie ma 20 milionów na skończenie strefy VIP, ale niech przynajmniej powie, kiedy chce ją zrobić. Tymczasem słyszę, że nie ma perspektyw, by prace związane z kolejnym etapem modernizacji miały się wkrótce rozpocząć. Nieprzykręcenie tych krzesełek przez najbliższe kilka lat jest co najmniej śmieszne, wręcz niezrozumiałe, tym bardziej że są to najlepsze miejsca na stadionie!
Tak jak to zostawiliśmy, tak cały czas trwa. Ostatnie przetargi zostały rozstrzygnięte. Umowy podpisane zostały jeszcze za czasów naszej kadencji. Nic się odtąd nie wydarzyło, nic nie świadczy o tym, że ktoś ma jakiś pomysł, jakąś wizję… Poprzednia ekipa rządząca wygrała w konkursie Ministerstwa Sportu 40 milionów złotych i otrzymała promesę. Potem pieniądze nam zwyczajnie zabrano. Nie mogliśmy zamówić krzesełek w strefie VIP, skoro wnioskowaliśmy o nie w konkursie. W najczarniejszych snach nie przypuszczałem jednak, że przez ostatnich 10 miesięcy nikt nie zajmie się tą sprawą. Trzeba się zastanowić, co robić, a ja nie słyszę nawet o tym dyskusji! A przecież rozwiązanie wydaje się banalnie proste – w ramach trwającej umowy wystarczy złożyć zamówienie uzupełniające. Przecież znalezienie miliona złotych nie jest chyba rzeczą niemożliwą?! Czy ma to tak stać przez następne 10 albo 20 lat? Moim zdaniem nie trzeba wcale zmieniać budżetu – trzeba wykonać trzy kroki: wynegocjować warunki robót uzupełniających, podnieść kapitał spółki o potrzebną kwotę i oczywiście zawrzeć umowę.
Wreszcie temat trzeci: drużyna. Miasto odpowiada także za nią, skoro jest ciągle większościowym udziałowcem. Czy to idzie w dobrym kierunku?
– Sport i finanse to dwie różne sprawy, ale gdzieś się muszą zazębiać. Wiadomo, że presja ze strony kibiców na wynik sportowy jest wielka, ale presja właściciela powinna iść na wynik finansowy. Nawet nie chodzi o to, żeby na klubie dużo zarabiać, ale o to, żeby zbyt dużo nie stracić! A jeśli się straci, pytanie brzmi – kto tę stratę ma pokryć? Dla mnie niepokojąca jest liczba transferów dokonana w ostatnim czasie, zwłaszcza że nie wszyscy ci zawodnicy są potrzebni. Było kilka nietrafionych transferów, to się zdarza. Poza tym czasem zdarza się, że dziś ktoś może wydawać się niewypałem, a za jakiś czas wręcz przeciwnie, stanie się objawieniem ligi. Niemniej wydaje mi się, że obecnie wydajemy na ten cel trochę za dużo i wchodzimy na niebezpieczną ścieżkę. Bardzo pozytywnie oceniam za to fakt, że w pierwszej drużynie gra obecnie dwóch młodziutkich piłkarzy, wychowanków akademii – Daniel Sarapata i Dominik Szala. To nas bardzo cieszy, bo po to w tę akademię inwestowaliśmy. Patrząc na klubowe finanse, zawodnicy mają potencjał także sprzedażowy w dłuższej perspektywie. Żeby spinać finanse, trzeba było z tytułu transferów mieć rocznie kilkanaście milionów złotych. Dlatego niepokoi mnie, że latem nie będziemy mieli kogo sprzedać za dobre pieniądze. Obawiam się, że w tym roku może się to nie udać. Zrobi się wtedy duża dziura finansowa, którą będzie trzeba pokryć. Jeśli przyjdzie prywatny inwestor – pewnie sobie z tym poradzi. Jeśli nie przyjdzie – trzeba będzie te pieniądze skądś dołożyć. Pytanie brzmi: skąd? My oddaliśmy Górnika w stanie, gdy nie było powodów do niepokoju. Długi były długoterminowe – wieloletnie obligacje poręczone przez miasto. Drugi dług był wobec spółki „Stadion”, która była w grupie kapitałowej, więc nie było problemu. Żadnych innych poważnych długów wobec partnerów zewnętrznych nie było. Tak czy inaczej – życzę następcom, by utrzymywali Górnika w ekstraklasie przez lata.
Rozmawiał Paweł Czado
Krzysztof LEWANDOWSKI
Urodzony 8 sierpnia 1973 roku w Zabrzu. Prawnik, samorządowiec. W latach 2006-2024 wiceprezydent Zabrza. Autor książek prawniczych i historycznych, m.in. biografii Karola Goduli, Guido Henckela von Donnersmarcka, Jerzego Ziętka i króla Stanisława Leszczyńskiego. Kibic Górnika Zabrze.