Nie mamy wygórowanych ambicji
Rozmowa z Łukaszem Maliszewskim, trenerem Stilonu Gorzów Wielkopolski
- Gramy spokojnie o utrzymanie w 3. lidze, o jak najwyższe miejsce w tabeli, ale nie konkretyzujemy, które to miałoby być miejsce. Ogrywamy jak największą liczbę młodych zawodników i to są nasze główne plany krótkoterminowe.
Najpierw był pan asystentem trenera Marcina Węglewskiego, teraz samodzielnie prowadzi pan Stilon. Wcześniej pracował pan w innym klubie jako trener?
- Na poziomie seniorów nie, tylko w grupach młodzieżowych.
Po dymisji trenera Węglewskiego nie miał pan żadnych wątpliwości, by przejąć drużynę? Zespół był wówczas „czerwoną latarnią” tabeli, po 7 kolejkach miał zaledwie 2 punkty. Misja zakończyła się sukcesem, utrzymał pan Stilon w 3. lidze.
- To prawda, że było to dla mnie duże wyzwanie, ale przecież przez kilkanaście lat grałem w tym klubie i znam go niemal od podszewki. Poza tym była to dla mnie duża szansa, więc grzechem byłoby z niej nie skorzystać. Tym bardziej, że jako zawodnik byłem już blisko końca kariery. Do momentu przejęcia zespołu rozegrałem tylko jeden mecz, ze Ślęzą Wrocław. Jak widać ryzyko się opłaciło, bo na koniec sezonu zajęliśmy 9. miejsce w tabeli (w 34 spotkaniach Stilon zgromadził 45 punktów - przyp. BN).
Jak się pan odnajduje w roli trenera seniorów?
- Powoli się uczę i jestem dobrej myśli.
Nie korciło pana, by łączyć funkcje trenera i zawodnika? Choćby na kilkanaście minut w każdym meczu.
- Rzeczywiście, jeszcze rok temu o tej porze grałem w piłkę, ale los tak chciał, że zostałem tutaj trenerem. I na razie dobrze się z tym czuję. Pewnie dałoby się pogodzić obie role, patrząc chociażby na przykład Łukasza Piszczka, który był trenerem w Goczałkowicach i pomagał drużynie również na boisku, ale podchodzę do tego bardziej profesjonalnie i staram się dawać z siebie wszystko jako szkoleniowiec. Z boku więcej widzę niż z boiska.
Jest wewnętrzna rywalizacja między wami i Wartą? Chociażby o względy włodarzy Gorzowa Wielkopolskiego?
- Jeżeli w mieście są dwa kluby na tym samym poziomie rozgrywkowym, to jest rzeczą naturalną, że między nimi toczy się rywalizacja. Ale tylko na boisku. Władze miasta oba kluby finansują po równo, więc nie można powiedzieć, że któryś z nich jest uprzywilejowany. Nie ma sytuacji, że ktoś ma więcej, a ten drugi mniej, po prostu jest po równo.
Macie problemy z angażem nowych zawodników? Wiadomo, że wątek transferowy jest ściśle powiązany z tzw. sprawami organizacyjno-finansowymi.
- Nie, żadnych problemów organizacyjnych nie mamy, pod tym względem wszystko jest tak, jak powinno być.
Rozmawiał Bogdan Nather