Nie mamy się czego wstydzić
Rozmowa z Borją Galanem, zawodnikiem GKS-u Katowice
Borja Galan walczył na skrzydle, chcąc wyrwać Legii punkty. Fot. Mateusz Sobczak/PressFocus
- Mieliśmy szanse. Oskar Repka trafił w poprzeczkę, Filip Szymczak i Bartosz Nowak także mieli okazje. Czasem tak po prostu bywa w futbolu. Oczywiście nie możemy być szczęśliwi, bo przegraliśmy, ale możemy być dumni z tego, jak zagraliśmy przeciwko Legii, zespołowi z czołówki, który nieco ponad tydzień temu był w stanie wygrać z Chelsea. Musimy pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem, a i tak zagraliśmy niezłe spotkanie. Zresztą, cały sezon w naszym wykonaniu jest dobry.
Przyczynił się pan do jedynego gola strzelonego przez GieKSę. Zaliczył pan ładną asystę przy trafieniu Filipa Szymczaka, ogrywając na skrzydle Patryka Kuna. Te indywidualne przebłyski sprawiają radość?
- Jeśli mam być szczery, to wolę zdobywać bramki niż asystować (śmiech). To jednak rzeczywiście była ładna asysta, więc cieszę się z niej.
W drugiej połowie GieKSa zagrała otwarty futbol, chcąc zmniejszyć straty. Kibice z pewnością nie mogli narzekać na brak widowiskowości.
- Zawsze staramy się operować piłką, atakować. Nasz styl sprawia, że kibice mogą czerpać z oglądania naszych spotkań zadowolenie. My, piłkarze, także cieszymy się, gdy jesteśmy w ataku, gdy mamy piłkę przy nodze. Nie chodzi nawet o to, że taki sposób gry jest piękny. On jest także przede wszystkim efektywny – nie grozi nam spadek do 1. ligi, a zostały jeszcze cztery kolejki do końca rozgrywek.
Skoro już macie zapewnione utrzymanie, jakie są cele GKS-u do końca sezonu?
- Nadal czujemy motywację. W sobotę była dobra okazja do tego, żeby zmniejszyć stratę do Legii. Wygrywając, zbliżylibyśmy się do czołowej piątki, a dostanie się do niej było naszym celem do końca sezonu. Teraz zostały nam cztery mecze i zrobimy wszystko, żeby zakończyć rozgrywki możliwie jak najwyżej. Przebicie się do TOP 5 będzie bardzo trudne, ale zajęcie szóstego miejsca jest całkiem możliwe!
Wspomniał pan o tym, że niedawno Legia wygrała z Chelsea. GKS z kolei przy odrobinie szczęścia mógł urwać punkty warszawianom.
- Jeśli porówna się sobotni mecz do tego przy Łazienkowskiej z rundy jesiennej (1:4 – red.), możemy czuć ogromną dumę. Oba mecze przegraliśmy, ale po sobotnim starciu odczucia są zupełnie inne, znacznie bardziej pozytywne. Czujemy, że mamy w sobie jakość. Zagraliśmy przeciwko jednemu z najlepszych zespołów w Polsce. Jesteśmy dobrymi zawodnikami i nie mamy się czego wstydzić.
Wydaje mi się, że w sobotę nie chodziło jednak tylko o jakość piłkarską, ale też o chęć odrobienia straty, o cechy wolicjonalne.
- Jasne, w takich spotkaniach liczy się także waleczność. Trzeba się sporo nabiegać, wykonać dodatkową pracę do tego, żeby być w stanie rywalizować jak równi z równymi.
Rozmawiał Kacper Janoszka