Sport

Nie będzie łatwo

Rozmowa z Markiem Zubem, trenerem Stali Rzeszów, w przeszłości szkoleniowcem Żalgirisu Wilno, z którym zdobywał mistrzostwo, puchar i Superpuchar Litwy

Justas Lasickas i Artemijus Tutyskinas (zielone stroje) w meczu Ligi Narodów z Rumunią. Fot. Mihnea Tatu / Press Focus

Można powiedzieć, że okres pracy z Żalgirisem Wilno, czyli lata 2012-2014, to najlepszy czas pana trenerskiej kariery, bo dwa mistrzostwa, trzy krajowe puchary, awans do IV rundy kwalifikacji Ligi Europy po wyeliminowaniu Lecha Poznań.

– Jak najbardziej, można tak powiedzieć (uśmiech).

Jak porównać pracę trenera na Litwie do tego, co jest w Polsce, choćby teraz w pierwszoligowej Stali Rzeszów?

– Powiedziałbym, że w kilku aspektach trochę podobnie, przede wszystkim jeśli idzie o infrastrukturę – pod tym względem jest podobnie. Dużo treningów na sztucznych boiskach, bez jakiejś przestrzeni na zajęcia na naturalnej nawierzchni. W Wilnie było tak samo, jak teraz w Rzeszowie. Idąc dalej w aspekty piłkarskie, trudno to wszystko porównać. Tutaj mamy inny charakter drużyny, inny charakter klubu. To dwie inne historie, niemniej muszę podkreślić, że będąc tam przez dwa-trzy lata w Żalgirisie Wilno, wiele skorzystałem.

Gramy z Litwą na otwarcie eliminacji mistrzostw świata. To reprezentacja, która w rankingu FIFA jest na odległym miejscu, przegrała jesienią wszystkie sześć meczów w Lidze Narodów w Dywizji C. Nie mamy więc się prawa jej bać?

– Biorąc pod uwagę te wszystkie porównania, challenge, to nie (śmiech), ale to tylko 90 minut na boisku. We wtorek spotkałem się ze swoimi byłymi piłkarzami, którzy pracują teraz w strukturach litewskiej federacji. Miałem okazję z nimi rozmawiać. Mówili, że przyjechali do Warszawy rozegrać bardzo ważny mecz. Wiadomo, na Polskę patrzą inaczej niż na inne kraje, z którymi graniczą. Kilku z nich ma wspomnienia z gry w Polsce, kilku z tych obecnych reprezentantów występuje na naszych boiskach. Wiedzą, że stadion będzie wypełniony. W związku z tym spodziewają się ciekawego meczu.

Co można powiedzieć o litewskiej reprezentacji?

– Jak obserwowałem ich w poprzednim roku, to mogę powiedzieć, że ten zespół prezentuje się dobrze. Trenerowi Jankauskasowi udało się stworzyć dobrze funkcjonujący kolektyw i uważam, że – wbrew temu, co wielu sądzi i myśli – nie będzie wcale tak łatwo. Natomiast oni znają swoją pozycję w szeregu, ale grając, będą naprawdę dobrze zmotywowani, nie mają nic do stracenia, zagrają przy takim audytorium, przy jakim mogą już nie zagrać. To są czynniki, które na litewski zespół mogą wpłynąć pozytywnie i naszej kadrze wcale może nie być łatwo. Chciałbym, żeby to był ciekawy mecz, papier dyktuje, że wygramy, ale spokojnie, nie dzielmy wszystkiego. Jak zagramy dobrze, to wygramy, ale trzeba uważać, bo wiemy, jak często kończą się takie pojedynki, gdzie jeden z rywali skazywany jest już przed meczem na porażkę.

Przy okazji wyjazdu do Warszawy i spotkania z byłymi zawodnikami miał pan może możliwość do zamienienia paru zdań z selekcjonerem Edgarasem Jankauskasem?

– Trener był akurat zajęty. Natomiast rozmawiałem z dyrektorem technicznym Litewskiego Związku Piłki Nożnej Deividasem Semberasem, bardzo znanym piłkarzem (Semberas to 80-krotny reprezentant Litwy, pochodzący z Wilna zawodnik jest legendą Żalgirisu, grał także w Dynamie Moskwa, CSKA Moskwa czy Ałanii Władykawkaz – przyp. red.). To mój były zawodnik z Żalgirisu, mamy bardzo dobre relacje. Zależało mi na tym spotkaniu. Mam sentyment do pracy i do ludzi stamtąd.

Jak Litwini podchodzą do meczu z Polską? Trochę jak my do konfrontacji z Niemcami?

– Hmm, nie wiem do końca, czy tak jest, czy to traktować tylko w kontekście sportowym, czy też nie. Teraz nie ma to większego znaczenia dla tego zespołu. Teraz liczy się tylko ten piątkowy mecz. Zdają sobie sprawę, że nie są faworytem, wiedzą, że nasi zawodnicy grają w topowych klubach czy ligach. Oni na ten moment nie mają takich graczy, ale – jak podkreślam – to jest dobry kolektyw. W konfrontacji z nami niczego nie muszą udowadniać, natomiast mogą pokazać swoją dobrą organizację gry. Nie traktują nas jak Niemców.

Jako doświadczony szkoleniowiec czego oczekuje pan po występie reprezentacji Polski? Jakiej gry, postawy?

– Nie powiem nic szczególnego: to są eliminacje i tutaj liczy się przede wszystkim wynik, to jest najważniejsze. Powinniśmy pokonać Litwę w sposób zdecydowany, bez jakiejś nerwowości. Natomiast trzeba zdawać sobie sprawę, że mecz może przebiegać w różny sposób. Poza wynikiem kibice na wypełnionym stadionie, eksperci i nasz sztab na pewno oczekują poprawy wizerunku i naszej gry w stosunku do tego, co było ostatnio, co widzieliśmy. Ostatnie spotkania w naszym wykonaniu nie były najciekawsze, nie tylko ze względu na wynik sportowy, ale na sposób grania. To te dwie podstawowe rzeczy – pierwsza to myśleć o celu krótkoterminowym, jakim jest wygranie meczu o punkty, budowanie potencjału punktowego potrzebnego w eliminacjach, a z drugiej strony są też wymagania stylowe, bo – jak widzimy – nasi kibice nie zawodzą. Starają się zapełniać stadion w każdym meczu, bez względu na rywala i rangę spotkania. Tak jest, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. To duży potencjał.  

Będzie pan obecny na PGE Narodowym?

– Wybierałem się, ale nie dam rady. W piątek udaję się do Niecieczy na mecz naszej kadry do lat 20 z Rumunią (w młodzieżowej reprezentacji jest piłkarz Stali Rzeszów Marcin Kaczor – przyp. red.), a w sobotę w Krakowie gramy mecz sparingowy z Piastem Gliwice.

Rozmawiał Michał Zichlarz    

MAREK ZUB

To jeden z najbardziej utytułowanych polskich trenerów, jeżeli chodzi o pracę zagraniczną. Pracując w latach 2012-2014 w Żalgirisie Wilno, zdobył dwa mistrzostwa Litwy, trzy puchary i Superpuchar. Od dwóch lat prowadzi pierwszoligową Stal Rzeszów. 60-letni obecnie szkoleniowiec w latach 80. i na początku 90. występował jako obrońca w Igloopolu Dębica, z którym awansował do ekstraklasy.   

Trener Marek Zub to legenda Żalgirisu Wilno. Fot. Żalgiris Wilno