Nici z rewanżu
Zagłębie jechało na Mazowsze, by odkuć się na liderze za jesienne 2:6, ale wracało na tarczy.
Dmytro Sydorenko miał sporo pracy i przyczynił się do tego, że punkty trafiły na konto Pogoni. Fpt. Artur Kraszewski/PressFocus
Początek drugiej połowy należał do gości, którzy byli aktywniejsi w ofensywie, ale dobrych okazji nie zdołali wykorzystać Ołeksij Bykow i Denis Rakels. To się zemściło, bo po rzucie wolnym wprowadzonego chwilę wcześniej Igora Korczakowskiego piłka trafiła do Karola Noiszewskiego, a ten uprzedził Bykowa i strzałem z bliska dał prowadzenie miejscowym. Korczakowski miał też udział przy ich trzecim trafieniu. Po jego dośrodkowaniu odbitą od Jakuba Lisa futbolówkę przejął Jakub Apolinarski i z kilku metrów nie dał szans Kacprowi Siucie, który później kilka razy uratował zespół. W doliczonym czasie gry pod bramkę Pogoni zapędził się Chęciński i w polu karnym został sfaulowany przez Lisa. Piłkę na „wapnie” ustawił Bartosz Snopczyński, zmniejszając rozmiary porażki.
Krzysztof Polaczkiewicz
OCENA MECZU⭐ ⭐ ⭐
◼ Pogoń Grodzisk Mazowiecki - Zagłębie Sosnowiec 3:2 (1:1)
1:0 - Odolak, 33 min, 1:1 - Wasiluk, 45+2 min (wolny), 2:1 - Noiszewski, 61 min, 3:1 - Apolinarski, 73 min, 3:2 - Snopczyński, 90+2 min (karny)
POGOŃ: Sydorenko - Apolinarski, Łoś, Gajgier, Noiszewski (89. Farbiszewski), Niski - Jaroń (60. Korczakowski), Matheus Dias, Sommerfeld (85. Bahonko), Lis - Odolak. Trener Marcin SASAL.
ZAGŁĘBIE: Siuta - Chęciński, Bykow, Janiszewski, Acosta (81. Zalewski) - Agbor (74. Mularczyk), Wasiluk (81. Marciniec), Pawlusiński, Valencia, Rakels (62. Mielczarek) - Biliński (74. Snopczyński). Trener Marek SAGANOWSKI.
Sędziował Filip Kaliszewski (Gdańsk). Widzów 1100.
Żółte kartki: Noiszewski, Apolinarski, Korczakowski, Sommerfeld - Wasiluk, Acosta, Chęciński.
Piłkarz meczu - Igor KORCZAKOWSKI
GŁOS TRENERÓW
Marek SAGANOWSKI: - Bardzo żałuję zmarnowanych sytuacji, ale chcę pochwalić chłopaków za walkę do końca. Trochę za dużo, jak na tak doświadczonych zawodników, zdarzyło nam się błędów indywidualnych.
Marcin SASAL: - W przerwie wytłumaczyliśmy sobie, co mamy grać, ale pierwsze 10 minut to tragedia; trzy podania, faul, trzy podania, gwizdek sędziego, zero płynności. Nie potrafiliśmy się napędzić, ale w końcu zaczęliśmy się rozumieć, graliśmy piłką, przez wahadła i „dziesiątki”... Wypracowane okazje dodały nam pewności i wygraliśmy.