Niby tak, ale jednak nie
Górnik przegrał i jak po każdym takim meczu można czuć rozgoryczenie.
Z przebiegu spotkania powinien wyciągnąć więcej, bo przez dłuższy czas posiadał piłkę i na tle Jagiellonii prezentował się całkiem dobrze. Jednak, zagłębiając się w szczegóły, zaczyna się klarować ciut inny obraz spotkania. Na plus należy zapisać to, że udało nam się stworzyć otwarty i przyjemny dla oka mecz, ale zawodziła staranność, dokładność i koncentracja. To ostatnie niestety udzieliło się też w obronie, co w konsekwencji kosztowało nas trzy punkty.
Tu znów przyczyn możemy się doszukiwać w tym, co jest naszą bolączką od początku sezonu, czyli w przygotowaniu fizycznym i niskiej intensywności. Niska liczba sprintów (62-44) i skromny przebiegnięty dystans (109,74-100,42) pokazały, że Jagiellonii udało się narzucić dosyć ekonomiczne warunki gry. To „Jadze” na tym zależało, gdyż grają co trzy dni i można było dostrzec, że starają się oszczędnie dysponować siłami. Pod znakiem zapytania należy też stawiać wybór osobowy do wyjściowej jedenastki. Wydaje się, że postawienie Szcześniaka na prawej obronie nie pozwalało w pełni uwolnić potencjału Ismaheela, a „Poldi” nie jest optymalnym wyborem, jeśli chodzi o zakładanie ciągłego i wysokiego pressingu. Wydaje się, że lepszym wyborem byłby tu Ambros, którego później właśnie zmieniałby Podolski.
Niestety, znów można mieć zastrzeżenia do reakcji na sytuację boiskową, bo na około pięć minut przed utratą pierwszej bramki można było dostrzec alarmujące oznaki mocnego zmęczenia (strata Podolskiego i wymuszony faul Lukoszka na żółtą kartkę).
Z pozytywów – ten mecz na pewno pokazał, że umiejętności nasi zawodnicy mają, a grę Hellebranda czy Wojtuszka oglądało się z ogromną przyjemnością. Były dobre momenty i to na tle oszczędnie grającego, ale klasowego rywala. Jest spory potencjał do uwolnienia. Potrzebne są korekty, odpowiednie podejście i powinniśmy wygrać ze Śląskiem, ale żeby myśleć o progresie w tabeli, w przerwie zimowej musi się coś zmienić. Trzeba dołożyć intensywność, stałe fragmenty i jeszcze można ten sezon uratować.
We Wrocławiu tylko zwycięstwo!