Napisali historię
Dwie polskie drużyny zagrają w ćwierćfinale europejskiego pucharu, dostarczając nam nie tylko punkty w rankingu UEFA, ale także powody do dumy.
Gole Marca Guala i Ryoyi Morishity zapewniły Legii sukces. Fot. PAP/Piotr Nowak
Szersza perspektywa
Zadowolenia nie ukrywał w czwartkowy wieczór Adrian Siemieniec. Trener Jagiellonii pomimo porażki z Cercle był po prostu szczęśliwy z historycznego awansu. W Białymstoku po raz pierwszy kibice będą mogli doświadczyć ćwierćfinału europejskiego pucharu. - Historia napisała się na naszych oczach. Powiedziałem zawodnikom w szatni, żeby nie oceniali tego, co się wydarzyło, przez pryzmat spotkania w Brugii, tylko spojrzeli na to z szerszej perspektywy - oznajmił szkoleniowiec „Dumy Podlasia”. A szersza perspektywa ukazuje, że Jagiellonia stała się dziewiątą polską drużyną, która dotarła do takiego etapu w europejskich pucharach (wcześniej Ruch Chorzów, Stal Mielec, Górnik Zabrze, Legia Warszawa, Wisła Kraków, Widzew Łódź, Śląsk Wrocław i Lech Poznań). Co więcej, do Białegostoku zawita Real Betis, hiszpański zespół, który jest jednym z faworytów do znalezienia się w finale. Na dotychczasowej ścieżce białostoczan w Lidze Konferencji będzie to bez wątpienia najsilniejszy rywal. Nie mamy wątpliwości, że dwumecz z zawodnikami z Sewilli będzie fantastycznym wydarzeniem dla całej społeczności Jagiellonii.
To szczególny moment dla trenera Siemieńca, który bardzo szybko stworzył w Białymstoku zespół, mogący walczyć na arenie międzynarodowej. Przypomnijmy, że przejął dowodzenie w pierwszej drużynie Jagiellonii w kwietniu 2023 roku, gdy musiał ratować utrzymanie w ekstraklasie. Udało mu się to, a w kolejnym sezonie został mistrzem Polski. Teraz natomiast jest już ćwierćfinalistą Ligi Konferencji.
Już się przygotowuje
Z kolei na Legię w ćwierćfinale czekać będzie Chelsea. To niezwykle utytułowany klub. Podkreślmy, że jako jedyna drużyna z Londynu (a przecież świetnych ekip w tym mieście nigdy nie brakowało) „The Blues” wygrali Ligę Mistrzów (i to dwukrotnie). Portugalski trener „Wojskowych” zdradził po dwumeczu z Molde, że już wcześniej zaczął przygotowywać się do starcia z Chelsea. Doskonale zdajemy sobie sprawę, kto będzie faworytem tego starcia, ale wiemy też, jak nieprzewidywalna potrafi być piłka nożna. Zresztą potwierdził to też mecz Legii z Norwegami. Mało kto mógł przewidzieć, że w drugim roku z rzędu Legia trafi na Molde i znów w pierwszej odsłonie rywalizacji przegra na wyjeździe 2:3. Nie powtórzył się jednak scenariusz sprzed roku, gdy także u siebie przegrała 0:3. Tym razem stołeczni piłkarze stanęli na wysokości zadania i po dogrywce wygrali 2:0.
Wrócił Tobiasz
Warto podkreślić, że wygrana Legii raczej nie byłaby możliwa, gdyby nie bardzo dobra postawa Kacpra Tobiasza między słupkami. 22-latek powrócił do pierwszego składu po tym, jak najpierw w listopadzie był kontuzjowany, a następnie, po przerwie zimowej, przegrał rywalizację z wypożyczonym ze Sportingu Vladanem Kovaczeviciem. Bośniak nie prezentował się najlepiej w swoich pierwszych meczach w Legii, więc Goncalo Feio podjął odważną decyzję, przywracając Tobiasza do wyjściowego składu na rewanż z Molde. Portugalczyk nie żałował tej decyzji. - Zdecydowałem, że będzie bronił Kacper Tobiasz. Ciężką pracą wrócił do swojego najwyższego poziomu - stwierdził szkoleniowiec. - Czekałem na ten występ ponad 130 dni. Drużyna zawsze jest najważniejsza. Podszedłem bardzo emocjonalnie do tego meczu, bo minęło dużo czasu – powiedział z kolei Tobiasz, cytowany przez PAP. Golkiper pokazał nie tylko spore umiejętności, ale też wolę walki, bo na początku drugiej połowy otrzymał kopniaka w nos od Rubena Vinagre. Musiał zostać opatrzony, bo polała się krew, ale dotrwał do końca spotkania, pomagając zespołowi w awansie.
Miliony dla klubów
I jeszcze kilka słów o finansach. Jagiellonia w bieżącej edycji Ligi Konferencji zarobiła ponad 8,5 miliona euro, a Legia ponad 8,7 miliona euro. Różnice wynikają z liczby zwycięstw oraz zajętego miejsca w ligowej fazie zmagań. Jeśli zespoły awansują do półfinału, mogą liczyć na premię w wysokości 2,5 miliona euro.
Kacper Janoszka