Sport

Najwyższy znak jakości!

Poziom meczu na szczycie przeszedł wszelkie oczekiwania, a emocji było aż nadto.

Kamil Sadłocha (z lewej) poisal się dwoma ważnymi trafieniami. Fot. PAP/Michal Meissner

Mamy pomysł, jak pokonać lidera - uśmiechnął się zagadkowo po meczu z Katowicami w Satelicie drugi trener Unii , Krzysztof Majkowski, tyszanin z krwi i kości. - Uwielbiam mecze o najwyższą stawkę i chcemy zdobyć kolejne punkty z Tychami - dodał napastnik Unii, Kamil Sadłocha. Obaj nasi rozmówcy chyba jednak nie przypuszczali, że kolejna ich potyczka znów zakończy się dogrywką. Obrońcy tytułu mistrzowskiego z Oświęcimia w dwumeczu z GKS-ami z Katowic i Tychów zdobyli cztery punkty. Szacunek!

Oba zespoły nie zamierzały kalkulować i od pierwszego gwizdka rozpoczęła się twarda walka. Nikt się nie oszczędzał i bandy trzeszczały. W 3 min będący w wysokiej formie Mateusz Gościński znalazł się tuż przed Linusem Lundinem, ale ten instynktownie odbił krążek. W 7 min goście też mieli okazję, lecz w zamieszaniu podbramkowym nikt nie potrafił skierować krążka do siatki. Powoli jednak gospodarze przejmowali inicjatywę. W 11 min Erik Ahopelto nie wykorzystał sytuacji sam na sam, a chwilę potem Mateusz Bryk za trzymanie znalazł się w boksie kar i Hampus Olsson przekierował krążek do siatki po silnym uderzeniu Carla Ackereda. Niewiele później Sadłocha popisał się znakomitą solową akcją i niezwykle precyzyjnym uderzeniem. Tym samym wysłał czytelny sygnał trenerowi reprezentacji, Robertowi Kalaberowi, że może na niego liczyć. Gospodarze zdominowali tyski zespół, ale ten nie dawał za wygraną - w 17 min Rasmus Heljanko trafił w poprzeczkę - niemniej prowadzenie 2:0 hokeistów Unii było w pełni zasłużone. To była tercja na wysokim poziomie w wykonaniu obu drużyn.

W drugiej odsłonie role się odwróciły i to goście swoją agresywną grą, pressingiem sprawili, że gospodarze stracili pewność siebie. Tyszanie cały czas mieli inicjatywę i w 29 min Alan Łyszczarczyk mógł zmniejszyć straty, jednak Lundin nie dał się zaskoczyć. W końcu Mark Viitanen znalazł sposób na szwedzkiego golkipera i było 1:2. Tyszanie cały czas byli w ataku i kolejny gol „wisiał w powietrzu”. Na wysokości zadania stanął niezawodny kapitan Filip Komorski, który przejął krążek i z wysokości lewego bulika posłał go do siatki. Jego koledzy wykonali solidną pracę przed Lundinem, który miał ograniczone pole widzenia. Tyszanie w 2. tercji byli zdecydowanie lepszym zespołem.

W ostatniej tercji wiele się działo, bo obie drużyny dążyły do kompletu punktów. Najpierw Andreas Sodeberg pokonał Tomasa Fuczika, a w rewanżu Bartłomiej Jeziorski po efektownej akcji doprowadził do remisu. W końcowych fragmentach obie drużyny starały się nie popełnić błędu. O wszystkim zadecydował gol Sadłochy, który po raz kolejny popisał się precyzyjnym uderzeniem. Skrzydłowy Unii, po kontuzji barku, powrócił w imponującym stylu i był ważną postacią zespołu. To było widowisko ze znakiem jakości, chciałoby się, żeby wszystkie spotkania stały na takim poziomie.

Włodzimierz Sowiński

◼  Re-Plast Unia Oświęcim -GKS Tychy 4:3 (2:0, 0:2, 1:1, 1:0) po dogrywce

1:0 – H. Olsson – Ackered – Holm (12:17, w przewadze), 2:0 - Sadłocha (12:42), 1:2 – Viitanen – Paś – Kakkonen (31:58), 2:2 – Komorski - Łyszczarczyk - Kakkonen (36:58), 3:2 – Sodeberg – Karjalainen (46:54), 3:3 – Jeziorski – Lehtonen (57:11), 4:3 - Sadłocha – Ahopelto – Vertanen (62:03).

Sędziowali: Krzysztof Kozłowski i Tomasz Cabak – Michał Gerne i Michał Żak. Widzów 3000.

UNIA: Lundin; Ackered (2) – Sodeberg, Vertanen - M. Noworyta, Diukow – Prokopiak. Łukawski; Marklund – D. Olsson-Trkulja (2) – H. Olsson, Karjalainen – Heikkinen – Ahopelto, Sadłocha – Liljewall – Holm, Krzemień – Galant – Dziubiński. Trener Nik ZUPANCIĆ.

GKS: Fuczik; Kaskinen – Bizacki, Viinikainen – Kakkonen, Pociecha – Ciura, Bryk (2); Jeziorski – Monto – Lehtonen (2), Heljanko (4) – Komorski – Łyszczarczyk, Paś – Turkin – Viitanen, Gościński – Ubowski – Krzyżek. Trener Pekka TIRKKONEN.

Kary: Unia – 4 min, GKS – 8 min.


25 SEKUND upłynęło między pierwszą i drugą bramką dla gospodarzy.

35 STRZAŁÓW obronił Lundin, zaś jego vis-a-vis Fuczik „tylko” 17.

49 SEKUND przebywał w boksie kar Bryk, gdy Unia zdobyła inauguracyjnego gola.