Sport

Najstarsza i wciąż najlepsza

O medal w rzucie młotem powalczy w poniedziałek Anita Włodarczyk, do finału na 100 metrów przez płotki spróbuje się „wkraść” Pia Skrzyszowska.

Anita Włodarczyk w eliminacjach - luźno, pewnie, z rozmachem i z rezerwą… Fot. PAP/Adam Warżawa

Doskonałe wspomnienia ze stolicy Japonii ma Anita Włodarczyk. Polska mistrzyni rzutu młotem przed czterema laty zdobyła na tutejszym stadionie trzeci w karierze złoty medal olimpijski i często podkreśla, że uwielbia startować w Kraju Kwitnącej Wiśni. Trzykrotna mistrzyni olimpijska była w trakcie eliminacji bardzo spokojna i zrelaksowana. Podchodziła do fotoreporterów, a nawet... witała brawami w bramie stadionu finiszujące maratonki.

- Mega przeżycie zobaczyć to, co zrobiły na ostatnim okrążeniu walczące o złoto Kenijka i Etiopka. Mogłam sobie pozwolić na to, żeby im kibicować, bo po rzucie w drugiej kolejce zapewniłam sobie finał i w drugiej grupie nic nieprzewidzianego raczej się nie zdarzy. Chciałam oddać trzeci rzut na spokojnie, ale emocje ze mnie zeszły, bo to 73,69 w praktyce dało spokojny awans. Mogło być nawet dalej. Uspokoiły mnie fajne rzuty próbne, a oddawałam wszystkie na spokojnie, w zwolnionym tempie, nie na najwyższej możliwej prędkości. Jest duża rezerwa - skwitowała Włodarczyk.

Sensacja w eliminacjach

Najdalej w grupie A rzuciła Silja Kosonen z Finlandii - 75,88. Rywalizacja w finale zaplanowana jest w poniedziałek o godz. 14 polskiego czasu. W eliminacjach odpadła jedna z groźniejszych rywalek Polki w walce o podium - liderka tegorocznych tabel i mistrzyni świata z Eugene (2022) Amerykanka Brooke Andersen, która spaliła wszystkie próby.

- Współczuję jej. Gdy zobaczyłam jej pierwszy rzut, to wróciły w głowie moje demony z Budapesztu, gdy dwa lata temu odpadłam w eliminacjach, bo byłam 13. Ewidentnie widać, że ona ma słabą głowę. Na rozgrzewce już było widać, że jest sparaliżowana i nieobecna. W mojej ocenie, aby zdobyć medal trzeba będzie rzucić 75-76 metrów - oceniła czterokrotna mistrzyni świata.

40-letnia Włodarczyk zaznaczyła, że jej wiek może być motywacją dla innych polskich sportowców. - Mimo tego wieku można trenować, osiągać wyniki. Rozmawiałam z Yipsi Moreno, która ma blisko 45 lat i startowała w eliminacjach. Ostatni raz wspólnie startowałyśmy na mistrzostwach świata w Moskwie w... 2013 roku. Ona też mi daje nadzieję, że można jeszcze rzucać. Zobaczymy, jak to będzie - dywagowała uśmiechnięta i wyraźnie rozluźniona.

W grupie A eliminacji wystąpiła także Katarzyna Furmanek, która zeszła z tokijskiego stadionu ze łzami w oczach. Rzucała równo, ale krótko - na poziomie 66,5 m; odpadła też w grupie B Ewa Różańska.

Pia już bez kamienia

W imponującym stylu, ze świetnym czasem 12,51 - najlepszym w sezonie - awans do półfinału biegu na 100 m przez płotki wywalczyła Pia Skrzyszowska. – Obiecałam przywieźć najwyższą formę na mistrzostwa świata i tak jest. Jeszcze start jest do poprawy. Jak na poranny bieg 12,51 to bardzo dobry czas. Byłam zestresowana, ale teraz kamień spadł mi z serca – przyznała zadowolona reprezentantka Polski.

Najszybsza w eliminacjach była Jamajka Danielle Williams - 12,40. W półfinale wezmą udział 24 zawodniczki, do finału awansują po dwie najlepsze z trzech serii oraz dwie pozostałe z najlepszymi czasami.

Najlepsza polska płotkarka przyznała, że jest w formie pozwalającej poprawić rekord życiowy (12,37 - przyp. red.), ale celem w mistrzostwach jest wysokie miejsce, a nie rezultat. - Poziom jest rekordowy, ale jednocześnie bardzo wyrównany. Wcale nie musi być tak, że walka o medale rozegra się na poziomie 12,20-12,30. Różnie bywa, bo biegi na mistrzostwach rządzą się swoimi prawami - oceniła.

Zabrakło niewiele

Jak powiedziała, czuła się pewnie w eliminacjach. - Obym na półfinał i - mam nadzieję - finał przyszła tutaj z takim samym dobrym nastawieniem. Jest z kim walczyć, ale podtrzymuję to, że mogę biegać na poziomie Nadine Visser z Holandii, bo jesteśmy razem na treningach i wiem, jaką formę mamy - podsumowała Skrzyszowska. Panie pobiegną wspólnie w półfinałowej serii, m.in. obok Tobi Amusan z Nigerii i Amerykanki Alayshy Johnson. Finał na zakończenie poniedziałkowych zmagań, o 15.20.

Alicja Sielska była w swojej serii czwarta. Po dobrej drugiej połowie dystansu uzyskała czas 12,99, który był drugim niedającym awansu do kolejnej rundy - zabrakło 0,03 sek. – Spełniam swoje marzenia, ale czuję, że nie dałam z siebie wszystkiego – przyznawała tegoroczna mistrzyni Europy do lat 23, jedyna z reprezentantek Polski, która kwalifikację na tokijski czempionat uzyskała w wyniku relokacji.

(t, PAP)