Najlepsze transfery ekstraklasy!
Ekstraklasa z roku na rok staje się silniejsza i widać to przede wszystkim po transferach dokonanych w ostatnich tygodniach.
Teraz Kacper Urbański o miejsce w reprezentacji będzie walczył, grając w ekstraklasie. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
PKO BP EKSTRAKLASA
Kluby ekstraklasy zaszalały w minionym oknie transferowym. Według nieoficjalnych danych portalu Transfermarkt, wydały w ostatnich miesiącach ponad 40 milionów euro! Najwięcej Raków Częstochowa, prawie 10 milionów euro. Drugim pod tym względem klubem jest Widzew Łódź, który z nowym właścicielem odważnie działał na rynku. Tylko nieco mniej pieniędzy wydała Legia Warszawa, a kilku ciekawych piłkarzy sprowadzili też działacze Lecha Poznań i Pogoni Szczecin. Dzięki temu do ekstraklasy zawitali całkiem nieźli piłkarze o znanych nazwiskach. Wielu powróciło do Polski po latach, szukając odbudowy formy. Sprowadzono kilku graczy z mocniejszych lig europejskich. Doszło też do kilku – na papierze – świetnych transferów wewnątrz ligi. Przedstawiamy więc listę najciekawszych transferów w ekstraklasie, wyłączając z niej zawodników wypożyczonych.
Damian SZYMAŃSKI
W 2019 roku opuścił Polskę po dwóch latach gry w Wiśle Płock. W ekstraklasie się wyróżniał, więc otrzymał ofertę z Achmatu Grozny. W Rosji wiele nie pograł, bardzo szybko, po zaledwie pół roku, przeniósł się do AEK Ateny. To właśnie w Grecji radził sobie bardzo dobrze. Grał regularnie i stał się bardzo ważną postacią drużyny; w ostatnich dwóch sezonach bywał nawet kapitanem. W sumie w lidze greckiej rozegrał 151 meczów. W reprezentacji zadebiutował (gdy był Nafciarzem) u selekcjonera Jerzego Brzęczka, który dobrze go znał z czasów pracy w Płocku. W latach 2021-24 w miarę regularnie był powoływany do kadry narodowej. W końcu jednak nadszedł koniec jego kariery w Grecji i zgłosiła się po niego Legia Warszawa. Stołeczny klub skorzystał z okazji i sprowadził doświadczonego środkowego pomocnika bez kwoty odstępnego. W teorii Wojskowi zrobili świetny biznes. Trener Edward Iordanescu ma do dyspozycji doświadczonego zawodnika, który grał już w reprezentacji, a przy okazji wie, z czym może się spotkać w trakcie gry w europejskich pucharach. W sezonie 2023/24 dotarł z AEK-iem do fazy grupowej Ligi Europy.
Mariusz FORNALCZYK
Pod koniec poprzedniego sezonu zaczął grać bardzo dobrze. Regularnie punktował w klasyfikacji kanadyjskiej. Dzięki niemu na mecze Korony Kielce patrzyło się z przyjemnością. Nie tylko strzelał i dogrywał, ale także prezentował niebanalne umiejętności techniczne. Nie bał się pojedynków, ogrywał rywali, korzystając z szybkości i był jedną z wyróżniających się postaci w lidze. Z uwagi na to, że skończył dopiero 22 lata, był łakomym kąskiem na rynku. Wydawało się, że może wyjechać na Zachód, tym bardziej że dobrze radził sobie nie tylko w lidze, ale też w kwalifikacjach do mistrzostw Europy U-21 (w trzech meczach we wrześniu i październiku zdobył dwa gole i zaliczył dwie asysty). Tymczasem zgłosił się po niego Widzew. Łodzianie przyjechali do Kielc z walizką pieniędzy i w ten sposób przebojowy skrzydłowy znalazł nowy klub. W Widzewie na razie nie jest aż tak skuteczny, jak w Koronie, ale przed nim jeszcze sporo czasu na poprawę. Może przy nowym trenerze, do niedawna asystencie Patryku Czubaku, który zastąpił Żeljko Sopicia, odnajdzie odpowiednią formę...
Oskar Repka dopiero rok temu rozegrał pierwszy mecz w ekstraklasie. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
Oskar REPKA
GKS Katowice świetnie rozpoczął swoją przygodę z ekstraklasą. Od razu po awansie zajął 8. lokatę, grając bardzo odważnie, nawet z zespołami z wyższej półki. Jednym z zawodników, który wyróżniał się w ekipie beniaminka, był Oskar Repka. Środkowy pomocnik do niedawna był całkowicie nieznanym zawodnikiem. Gdy dołączał do GieKSy w 2021 roku, przeprowadzał się drugoligowej Pogoni Siedlce. To w Katowicach rozwinął się na tyle, że był jednym z najlepszych pomocników ekstraklasy poprzednich rozgrywek. Nie było innej możliwości – Repka musiał dostać latem propozycje z innych klubów. W jego kontrakcie zawarta została klauzula odstępnego, ok. 700 tysięcy euro. Na taki koszt transferu zgodził się Raków Częstochowa, który na początku lipca ogłosił transfer zawodnika. Tym samym Marek Papszun zyskał gracza, który jest w orbicie zainteresowań selekcjonera Jana Urbana. Jego poprzednik, Michał Probierz, powołał go na czerwcowe zgrupowanie przed meczami z Mołdawią i Finlandią. W pierwszym z tych spotkań usiadł na ławce.
Arkadiusz RECA
Historia Recy jest bardzo podobna do historii Szymańskiego. Obaj mają 30 lat. Obaj urodzili się w czerwcu 1995 roku (Szymański urodził się 16 czerwca, a Reca 17). Obaj grali w Wiśle Płock, po czym wyruszyli na zagraniczne wojaże. Reca w 2018 roku trafił do Atalanty. Klub z Bergamo zapłacił na niego prawie 4 miliony euro, lecz piłkarz nie odnalazł się tam. Wielokrotnie był wypożyczany do mniejszych klubów we Włoszech. W Serie A grał w Spezii (55 meczów), Crotone (30) i SPAL (25). Zadomowił się na Półwyspie Apenińskim, ale – podobnie jak w przypadku Szymańskiego – nadszedł dla niego moment na zmianę otoczenia. I po niego też zgłosiła się Legia Warszawa, która nie musiała nic za niego zapłacić Spezii. Reca w przeszłości także zyskał na znajomości z Jerzym Brzęczkiem, bo to on dał mu szansę debiutu w reprezentacji. Po raz ostatni jednak zagrał w narodowych barwach w marcu 2022 roku w meczu towarzyskim ze Szkocją. Jego licznik meczów w reprezentacji zatrzymał się na liczbie 15.
Robert GUMNY
W odróżnieniu od Recy i Szymańskiego nie ma za sobą sezonu, w który grał często, ponieważ zmagał się z kontuzjami. W rozgrywkach 2023/24 zerwał więzadła krzyżowe, co sprawiło, że w bundesligowe zmagania wszedł z opóźnieniem. A gdy już zaczął pojawiać się na boiskach, zaraz doznał kolejnego urazu. W sumie w poprzednich rozgrywkach w barwach Augsburga zaliczył siedem spotkań. Musiał znaleźć dla siebie nowe miejsce, więc zdecydował się na powrót tam, gdzie rozpoczęła się jego kariera. W Lechu Poznań 27-latek ma się odbudować i znów stać się wyróżniającym polskim obrońcą. Na razie jednak ponownie spotkał go pech, bo w meczu rewanżowym 3. rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów z Crveną zvezdą doznał urazu stawu skokowego, który wykluczył go z gry na kilka tygodni. Jeśli wyleczy kontuzje, z pewnością przyda się Nielsowi Frederiksenowi. W końcu to piłkarz, który zaliczył sześć występów w reprezentacji Polski. Co więcej, rozegrał 106 spotkań na poziomie Bundesligi. Nie jest to anonimowy zawodnik. Potrzebuje jednak zdrowia do tego, żeby wrócić na właściwe tory.
Sam Greenwood zdążył już zadebiutować w Pogoni. Fot. Kasia Dzierzynska/PressFocus
Sam GREENWOOD
Transfer 23-latka do Pogoni Szczecin był zupełnie niespodziewany. W końcu do Portowców trafił prosto z Leeds United, zespołu, który jest beniaminkiem Premier League. W poprzednich rozgrywkach był wypożyczony do Preston North End (też Championship), gdzie był jednym z ważniejszych zawodników, rozgrywając 38 spotkań. Leeds chciało się go pozbyć i zapewne zawodnik znalazłby znów miejsce na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Tymczasem zdecydował się na przenosiny do Polski. Pogoń zapłaciła za niego ok. 2 miliony euro. A przecież rzadko się zdarza, że Anglicy wybierają Polskę jako miejsce do rozwoju swojej kariery. Jest on piłkarzem perspektywicznym, zdążył zadebiutować w Premier League, zagrał w niej nawet 25 spotkań (większość w sezonie 2022/23). W teorii powinien być gwiazdą ekstraklasy, choć zapewne wielu zastanawia się... co jest z nim nie tak, skoro trafił do Pogoni.
Kamil PIĄTKOWSKI
Kolejny na liście piłkarz, który po latach wraca do ekstraklasy. Piątkowski przez ostatnie cztery lata próbował swoich sił w różnych zakątkach świata. W 2021 roku przeniósł się z Rakowa Częstochowa do RB Salzburg. W austriackiej Bundeslidze grywał sporadycznie, głównie przez kontuzje. W końcu władze klubu zdecydowały się go wypożyczyć. W styczniu 2023 roku przeniósł się do Gentu. Tam grał w miarę regularnie, przez pół roku zaliczając 11 spotkań. Wrócił do Salzburga, ale tylko na chwilę. Po rundzie jesiennej sezonu 2023/24 klub znów postanowił oddać go na krótkie wypożyczenie. Tym razem trafił do Hiszpanii, do Granady, która walczyła o utrzymanie. Utrzymać się jednak nie zdołała, Piątkowski wrócił do Austrii i historia znów się powtórzyła. Zaczął sezon w pierwszym składzie, grał co mecz, występował też w Lidze Mistrzów, po czym zimą RB Salzburg z niego zrezygnował. Defensor ponownie spakował walizki i ostatnią rundę wiosenną spędził w tureckiej Kasimpasie, gdzie rozegrał 13 spotkań. Po raz kolejny wrócił do Salzburga, ale już sezonu w Bundeslidze nie rozpoczął. Za 2 miliony euro kupiła go Legia Warszawa, która potrzebuje wzmocnienia w obronie.
Andi ZEQIRI
Na ostatniej prostej okna transferowego po raz kolejny zaskoczył Widzew Łódź. Jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu klub ogłosił transfer Sebastiana Bergiera z GKS-u Katowice. Miał być on gwarantem goli. Tymczasem po kilku kolejkach klub zdecydował, że sam Bergier w ataku nie wystarczy. Właściciel klubu Robert Dobrzycki sięgnął głęboko do kieszeni i wyciągnął 2 miliony euro, sprowadzając z Genku Andiego Zeqiriego. Szwajcar pochodzenia kosowskiego ma za sobą całkiem udany sezon – był wypożyczony do Standardu Liege i w 25 spotkaniach ligowych dziewięciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. W przeszłości bardzo dobrze radził sobie w rodzimej lidze, gdy grał dla FC Basel. Seniorską karierę zaczynał w Lausanne-Sport, szkolił się też przez moment w Juventusie. Jego talent sprawdzano też w Anglii i Niemczech. W 2020 roku Brighton kupiło go za 4 miliony euro. Był wypożyczony do Augsburga. Ma za sobą doświadczenie z gry w Lidze Konferencji, w której w 19 meczach trafiał do siatki sześć razy. Bergier miał być numerem jeden, a zyskał bardzo mocną konkurencję. Zeqiri nie jest piłkarzem z pierwszej łapanki. Wie, jak zdobywać bramki. Bramkarze ekstraklasy już mogą zacząć się go obawiać.
Po kilku latach przerwy Mateusz Skrzypczak znów założył koszulkę Lecha. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus
Mateusz SKRZYPCZAK
W 2022 roku Skrzypczak odszedł z Lecha i przeniósł się do Jagiellonii. W Poznaniu, w którym się wychował, nie potrafił się przebić. W Białymstoku jego talent został jednak zauważony. Najpierw zaczął stawiać na niego Maciej Stolarczyk. Rozwinął się jednak szczególnie pod skrzydłami Adriana Siemieńca. Szkoleniowiec urodzony w Czeladzi zrobił z niego jednego z najlepszych defensorów w lidze. To on był ostoją linii obronnej Jagiellonii i dzięki występom na Podlasiu zasłużył na powołanie do reprezentacji Michała Probierza, w której zaliczył dwa spotkania. Został wybrany najlepszym obrońcą ekstraklasy poprzedniego sezonu. Grał po prostu świetnie i Kolejorz zreflektował się. Po tym, jak trzy lata temu został oddany do Jagi za darmo, teraz poznaniacy wykupili go za niecały milion euro. Lech nie zrobił więc najlepszego biznesu, ale ostatecznie zyskał solidnego obrońcę, który może pomóc zespołowi w walce w Lidze Konferencji. Na razie co prawda nie prezentował najlepszej formy, ale z czasem powinien być coraz lepszy
Mileta RAJOVIĆ
Legia zaskoczyła w połowie lipca, gdy ogłosiła transfer Milety Rajovicia. Pobiła wówczas rekord transferowy ekstraklasy, płacąc za duńskiego snajpera 3 miliony euro. 26-latek ma być rozwiązaniem problemów Wojskowych, którzy w poprzednim sezonie nie mieli bramkostrzelnego snajpera. Ilja Szkurin i Marc Gual zawodzili, podobnie zresztą jak mniej grający Tomas Pekhart. Rajović jest natomiast piłkarzem, który w sezonie 2023/24 grał na poziomie Championship. Wówczas zagrał w 41 spotkaniach, w których zdobył 10 goli. Angielski klub zapłacił za niego 2 miliony euro klubowi Kalmar FF ze Szwecji. Z czasem jego kariera jednak przygasła, w poprzednich rozgrywkach został wypożyczony na pół roku do Broendby, dla którego zdobył 5 bramek w 15 meczach. Gdy jednak jest w formie, potrafi strzelać. Takie są fakty. Po pierwszych meczach w Legii widać, że piłka szuka go w polu karnym. Jeszcze brakuje mu wyczucia, przegrał rywalizację z Jeanem-Pierrem Nsame. Teraz jednak Francuz jest kontuzjowany i długo na boisko nie wróci po zerwaniu ścięgna Achillesa. Dlatego to na Rajoviciu będzie spoczywać odpowiedzialność za bramki. Może dodatkowa presja zadziała na niego korzystnie?
Tomasz PIEŃKO
Raków polubił przeszukiwanie wewnętrznego rynku. Nie tylko sprowadził Repkę z GKS-u Katowice, ale także zdecydował się na transfer Tomasza Pieńki z Zagłębia Lubin. Trudno się dziwić takiemu ruchowi, ponieważ 21-latek w poprzednim sezonie był jednym z nielicznych piłkarzy Miedziowych, który radził sobie całkiem nieźle. Marek Papszun ma do dyspozycji ciekawego skrzydłowego, który potrafi czarować na boiskach ekstraklasy. Bardzo dobrze radzi sobie też w reprezentacji U-21. W ostatnich dwóch meczach kadry w kwalifikacjach do Euro zaliczył w sumie cztery asysty. To wiele mówi o tym zawodniku, który swoją kreatywnością stwarza wiele okazji na bramki.
Kacper URBAŃSKI
Największy transfer minionego okienka. 21-latek jeszcze niedawno wchodził do pierwszej reprezentacji, niemal stając się jej nieodłączną częścią. Od czerwca do listopada 2024 roku rozegrał 11 spotkań dla kadry. Był obiecującym piłkarzem Bologny. Szkoleniowiec zespołu Thiago Motta był fanem jego talentu. W sezonie 2023/24 regularnie dostawał szansę gry w Serie A. Jego kariera zaczęła jednak zmierzać w innym, złym kierunku, wraz z rozpoczęciem rozgrywek 2024/25. Gdy Motta przejął Juventus, do Bologny dołączył trener Vicenzo Italiano, który najchętniej widział Urbańskiego... na ławce. Po rundzie jesiennej pomocnik zdecydował się na wypożyczenie. Wybrał Monzę, która walczyła o utrzymanie. Zapewne sądził, że w jednym z gorszych zespołów w Serie A będzie miał zapewnione miejsce w pierwszym składzie. Tymczasem po kilku meczach, w których rzeczywiście grał w wyjściowej jedenastce, zaczął być rezerwowym. Całkowicie zniknął z radarów. Mimo wszystko wydawało się, że pozostanie we Włoszech, że znajdzie dla siebie kolejny klub, być może w Serie B, w którym będzie mógł się odbudować. Wrócił jednak do Polski. Legia zapłaciła za niego kilka milionów euro z myślą o tym, że za niedługo odsprzeda go z zyskiem. A to przecież nie jest wykluczone, bo wciąż jest bardzo młody.
Kacper Janoszka
