Na biednego nie trafiło!
Sławomir Nitras porównał zarobki Radosława Piesiewicza z kwotą, jaką PKOl wydał na udział sportowców w igrzyskach w Paryżu.
Malwersacje? Ja?! No coś ty... Fot. Paweł Pietranik/ Press Focus
„Radosław Piesiewicz w latach 2019-24 wystawił faktury na 9 mln 300 tys PLN. Ponadto wypłacił sobie z kasy PKOl 1 mln 396 tys PLN. Suma 10 mln 696 tys PLN! Na udział wszystkich polskich sportowców w IO w Paryżu PKOl wydał 7 mln 500 tys.” – wyliczył we wpisie na platformie X minister sportu i turystyki.
Malwersacje finansowo-gospodarcze miały polegać m.in. na „wystawieniu w ramach prowadzonej własnej jednoosobowej działalności gospodarczej, w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, nierzetelnych faktur VAT na łączną kwotę ok. 9,3 mln zł”.
Prokurator Mariusz Marciniak poinformował, że przed wszczęciem śledztwa funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej skontrolowali dokumenty finansowe Polskiego Związku Koszykówki, Polskiej Ligi Koszykówki SA i Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Nieprawidłowości miały też dotyczyć m.in. „nadużycia uprawnień i wyrządzenia znacznej szkody majątkowej” PZKosz oraz PLK. Zakresem śledztwa są również objęte wątki dotyczące zawierania umów gospodarczych przez prezesa i członków zarządu PKOl.
100 tysięcy miesięcznie
Śledztwo to kolejna odsłona afery wokół PKOl i Piesiewicza. Jej zarzewiem były słabe wyniki polskich sportowców w Paryżu oraz niejasności wobec sposobu wydatkowania środków zarówno budżetowych, jak i pozyskanych ze spółek Skarbu Państwa w połączeniu z tym, że Piesiewicz był pierwszym prezesem, który pobierał wynagrodzenie, mające sięgać nawet 100 tys. złotych miesięcznie. Kontrowersje budziły też umowy tych firm ze związkami sportowymi, które były zawierane za pośrednictwem PKOl. To wszystko sprawiło, że kolejni mecenasi polskiego sportu zaczęli wypowiadać umowy PKOl i w większości zakończyli już współpracę z PKOl. W efekcie afery kontrole w PKOl-u przeprowadziły m.in. KAS i Najwyższa Izba Kontroli (NIK).
Twarzą rozliczeń został minister Nitras, związany z przeciwną stroną politycznej sceny niż Piesiewicz, który od 2018 do października 2024 jednocześnie kierował też Polskim Związkiem Koszykówki.
Krecia robota
Sporną kwestią była także grudniowa uchwała zarządu PKOl, przy nieobecności 1/3 członków tego gremium, rekomendująca zgłoszenie jako kandydata na członka MKOl prezydenta Andrzeja Dudy, którego druga i ostatnia kadencja na tym urzędzie zakończy się w sierpniu.
Zbiegło się to w czasie z krytycznym wobec władz PKOl wewnętrznym raportem pokontrolnym Komisji Rewizyjnej, która wzywała m.in. do uregulowania zasad dotyczących wypłacania wynagrodzenia prezesowi czy doprecyzowania zapisów w sprawie umów sponsorskich z udziałem związków sportowych. Do dziś jednak zarząd nie zajął się tą kwestią, a walne zgromadzenie – które według Komisji Rewizyjnej powinno być zwołane możliwie jak najszybciej – jest planowane na czerwiec.
Trwa kontrola NIK-u w PKOl-u, pod jej lupą są – jak poinformował rzecznik NIK-u, Marcin Marjański – wszystkie umowy, które były realizowane przez PKOl, a były finansowane ze środków publicznych, w tym ministerstw. Jak przekazał, publikacja wyników kontroli jest planowana na przełom kwietnia i maja.
Zarzuty bez reakcji
Minister Nitras oraz część szefów polskich związków sportowych kilkakrotnie apelowało o dymisję Piesiewicza. Kilkunastu prezesów podpisało się pod listem do szefa PKOl, w którym domagali się jego ustąpienia. Wśród zarzutów wymieniono m.in. brak transparentności finansowej, na co miałby wskazywać wspomniany już raport Komisji Rewizyjnej PKOl, nadużywanie stanowiska do celów autopromocji, opóźnienia w wypłacie premii dla sportowców, które trafiły na ich konta na początku lutego, oraz zatrzymanie części środków sponsorskich zamiast ich pełnego przekazania na rozwój sportu.
Piesiewicz, którego kadencja trwa do 2027 roku, nie zamierza odejść z PKOl i konsekwentnie zaprzecza stawianym mu zarzutom.