Sport

Mogło być jeszcze lepiej

Złoto Agaty Kaczmarskiej oraz srebra Julii Szeremety i Anety Rygielskiej to polski dorobek w Liverpoolu.

Julia Szeremeta (z lewej) i Agata Kaczmarska prezentują zdobyte medale. Fot. PZB

Julia Szeremeta (z lewej) i Agata Kaczmarska prezentują zdobyte medale. Fot. PZB

MISTRZOSTWA ŚWIATA

W pierwszy raz organizowanych pod egidą nowej federacji World Boxing mistrzostwach globu i po raz pierwszy równocześnie z udziałem kobiet i mężczyzn, wystąpiła 19-osobowa reprezentacja Polski - 10 pań i 9 panów. Konkurencja była mocna, bo do rywalizacji przystąpiło ponad 500 pięściarek i pięściarzy z 66 krajów. Polska zdecydowanie zaznaczyła swoją obecność, bo siedmioro naszych reprezentantów - 5 pań i 2 panów - doszło do ćwierćfinałów. Już tylko trzy Polki dotarły do strefy medalowej, a potem do finałów, w których wygrała Agata Kaczmarska (+80 kg), a Julia Szeremeta (57 kg) i Aneta Rygielska (60 kg) poniosły porażki. Dodajmy, że wcale nie musiało tak się skończyć i mogło być jeszcze lepiej.

Przegrałam, niestety...

W sobotę w pierwszej finałowej walce wystąpiła nasza wicemistrzyni olimpijska z Paryża, Julia Szeremeta, która zmierzyła się z Jaismine z Indii. Polka szła do ringu uśmiechnięta i sprawiała wrażenie pewnej siebie. Ponieważ była niższa od rywalki zaczęła bardzo ostrożnie, aczkolwiek w swoim stylu, z opuszczonymi rękoma. Kilka razy przedarła się przez długie ręce Hinduski i zadała celne ciosy. Była to jednak z obu stron zachowawcza walka i sędzia ringowy dwukrotnie w pierwszej rundzie zachęcał pięściarki do większej aktywności. Tę odsłonę Szeremeta wygrała u trzech arbitrów punktowych. Było więc dobrze. W drugiej aktywniejsza była Polka i chyba wyprowadziła nawet więcej ciosów, ale sędziowie uznali, że to Jaismine zadała więcej celnych i mocnych, jednogłośnie punktując rundę dla niej.

Zrobiło się więc niedobrze, bo po dwóch starciach u dwóch arbitrów Hinduska prowadziła 20:18, a u trzech był remis po 19. Julia musiała w ostatnim starciu postawić wszystko na jedną kartę. Atakowała, próbowała bić seriami w zwarciu, ale rywalka często ją kontrowała, kontrolując wydarzenia w ringu. To przyniosło skutek, bo Jaismine wygrała rundę 4:1, podobnie jak całą walkę (dwa razy 29:28, raz 30:27, a tylko u jednego z sędziów wygrała Szeremeta 29:28).

Po werdykcie nasza wicemistrzyni olimpijska była bardzo rozczarowana i bliska łez. - Walka była bardzo równa, myślałam, że ja zwyciężę. Niestety, była przegrana... - tak skomentowała swój debiutancki występ w mistrzostwach świata 22-letnia Polka.

Jeju, jak się cieszę!

Przed finałami w polskim obozie najwięcej szans na wywalczenie mistrzowskiego tytułu dawano 27-letniej Agacie Kaczmarskiej, dla której był to trzeci występ w MŚ, a nie zdobyła dotąd żadnego medalu, podobnie jak w mistrzostwach Europy. Lepiej wiodło jej się w młodzieżowych turniejach - dwukrotnie była mistrzynią Europy (Ordu 2016, Targu Jiu 2018) i wicemistrzynią świata (Tajpej 2015). W Liverpoolu walczyła jednak wspaniale, imponując wielką wolą zwycięstwa. Sprawiła wielkie niespodzianki wygrywając w ćwierćfinale z mistrzynią świata sprzed dwóch lat Chinką Yang Chengyu, a w półfinale z wicemistrzynią globu, Kazaszką Jeldaną Talipovą.

W sobotę jako ostatnia tego dnia walczyła z reprezentantką Indii, Nupur, która podobnie jak wcześniejsze rywalki przewyższała ją niemal o głowę. Polka walczyła kapitalnie, parła do przodu i często trafiała rywalkę. Aż dziw, że tylko trzech sędziów widziało jej przewagę, a dwóch dało rundę Hindusce. Podobny przebieg miała druga runda, Nupur nie mogła znaleźć sposobu na atakującą cały czas Kaczmarską, próbowała ją kontrować, ale najczęściej ciosy nie dochodziły celu. To starcie nasza pięściarka znów wygrała 3:2, ale rozkład punktacji był taki, że po dwóch rundach u czterech był remis, a u jednego Polka prowadziła 20:18. Decydowały więc ostatnie trzy minuty. Kaczmarska mimo widocznego zmęczenia ciągle była w ataku i goniła broniącą się Nupur. To było bardzo wyrównane starcie, ale ostatni czysty cios, lewym prostym na szczękę, zadała Polka i być może on przesądził. Punktacja znów 3:2 dla Kaczmarskiej, tak samo jak całej walki (30:27 i dwa razy 29:28 dla Polki oraz dwukrotnie 29:28 dla Hinduski).

Po finałowej walce tuż przed ceremonią medalową wielce uradowana Agata Kaczmarska rozmawiała z dziennikarzem Polsatu Sport. - Jeju, jak się cieszę, że się udało! Nawet nie wiecie, jak bardzo, Boże. Nie chciałam się podpalać od początku, bo popełniałabym błędy. Dobrze że powoli wchodziłam w tempo.

Powtórki nie było

W niedzielnej serii finałów wystąpiła Aneta Rygielska, która zmierzyła się z Brazylijką Rebecą de Lima Santos. W kwietniu Rygielska pokonała ją 4:1 podczas Pucharu Świata w brazylijskim Foz do Iguacu. Bardzo liczyliśmy na powtórkę i zdobycie drugiego złotego medalu. Być może jednak pamięć o tamtej walce nie pomogła naszej reprezentantce. Wyższa od rywalki i na pewno lepiej wyszkolona walczyła defensywnie i bardzo ostrożnie, zadając niewiele ciosów. Aktywniejsza była Brazylijka, której postawa bardziej podobała się trzem sędziom. Liczyliśmy, że 30-letnia Polka mając ogromną szansę na złoty medal więcej zrobi w kolejnych rundach, jednakże tak się nie stało. Agresywniejsza Santos częściej trafiała i wygrała drugie starcie 4:1. W trzecim Rygielska częściej atakowała, ale jednak zabrakło w jej akcjach większego ryzyka, żeby zdominować przeciwniczkę. Ta odsłona 3:2 dla Rygielskiej, ale było to za mało, żeby wygrać cały pojedynek. Końcowa punktacja 3:2 (30:27, dwa razy 29:28 dla Brazylijki, a u dwóch sędziów wygrała Polka 29:28). Do sukcesu zabrakło więc naprawdę niewiele.

Po ogłoszeniu werdyktu Aneta Rygielska była zaskoczona porażką, ale trzeba przyznać, że jej rywalka zrobiła więcej, żeby zostać mistrzynią. Szkoda, bo taka szansa może się już nie powtórzyć.

Andrzej Wasik

3. ZŁOTY MEDAL polskiego reprezentanta w historii MŚ wywalczyła Agata Kaczmarska. Wcześniej po mistrzowski tytuł sięgnęli Henryk Średnicki (51 kg) w Belgradzie (1978) i Karolina Michalczuk (54 kg) w chińskim Ningbo (2008).