Sport

Moc emocji we Wrocławiu

Śląsk się zrehabilitował, a GKS Tychy został z problemem.

Tyszanie prowadzili bardzo krótko... Fot. PAP / Maciej Kulczyński

Po 45 minutach gry we Wrocławiu zespół trenera Artura Skowronka miał wszystkie atuty w swoich rękach. 56-procentowe posiadanie piłki przekładało się na sytuacje bramkowe, ale Maksymilian Stangret nie wykorzystał dwóch znakomitych szans, a gol strzelony przez Juliana Keiblingera został anulowany przez VAR z powodu spalonego Damiana Kądziora. 

Trochę ochłonąć

Dopiero od 21 minuty Śląsk zaczął się odgryzać i… nadział się na kontrę, którą mocnym i celnym strzałem z 10 metrów sfinalizował Jakub Bieroński. Michał Szromnik efektownie obronił jednak to uderzenie, a jego vis-a-vis dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy po główce Luki Marjanaca miał okazję się wykazać i zaprezentował wysokie umiejętności.

– Musiałem trochę ochłonąć, zanim przyszedłem na konferencję prasową – powiedział po spotkaniu trener tyszan, Artur Skowronek. – Kupa emocji w tym meczu. Myślę, że zupełnie niepotrzebnych, bo skomplikowaliśmy sobie życie już w pierwszej połowie. Naprawdę bardzo dobrze zagraliśmy od początku i bardzo dobrze odpowiedzieliśmy na to, jak słabo zagraliśmy cztery dni wcześniej. Wykreowaliśmy na bardzo trudnym terenie stuprocentowe sytuacje. Przynajmniej jedną z nich musieliśmy zamienić na gola, ale tak się nie stało.

111 sekund

Wprawdzie po przerwie już takiej dominacji tyszan nie oglądaliśmy, ale wprowadzony Mamin Sanyang po 50-metrowym biegu z piłką, uderzył celnie z 8. metra. Zdobycie bramki okazało się jednak dla tyszan miłym złego początkiem. 111 sekund później wrocławianie doprowadzili do wyrównania, a zaraz potem poszli za ciosem, dokładając drugiego gola.

– Denerwuje mnie już mocno, że kolejny raz nie wytrzymujemy tego momentu po strzeleniu gola – dodał szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Nie uczymy się po prostu na swoich błędach. Z tego tytułu było bardzo dużo emocji w szatni. Niestety złych, bo wypuściliśmy z rąk trzy punkty. To, w jak łatwy sposób straciliśmy gole, też nie może się powtarzać i przerwa na reprezentację to na pewno dobry czas, żeby to bardzo mocno naprawiać, bo nie mamy balansu w tym, jak gramy do przodu, a jak gramy do tyłu.

Dzięki determinacji

W przeciwieństwie do tyszan, którzy zanotowali drugą porażkę z rzędu, wrocławianie po klęsce z Wisłą w Krakowie (0:5) cieszyli się z wygranej i ich trener Ante Simundza mógł mówić o rehabilitacji. – Cieszę się z tego, jak rośliśmy w trakcie tego spotkania – stwierdził opiekun Śląska. – W pierwszych 30-40 minutach GKS Tychy był lepszy. Dzięki Michałowi Szromnikowi byliśmy jednak cały czas w grze, a w drugiej połowie dzięki naszej determinacji wyglądaliśmy lepiej, wypracowaliśmy okazje i wygraliśmy to spotkanie zasłużenie.

Jerzy Dusik

OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐

◼ Śląsk Wrocław – GKS Tychy 2:1 (0:0)

0:1 – Sanynag, 69 min, 1:1 – Sokołowski, 71 min, 2:1 – Warchoł, 79 min

ŚLĄSK: Szromnik – Guercio, Szota, Malec, Llinares – Samiec-Talar (87. Kozak), Sokołowski, Yriarte (62. Jezierski), Halimi (74. Warchoł), Marjanac (87. Szarabura) – Banaszak. Trener Ante SIMUNDZA.

GKS: Wechsel – Lipkowski, Tecław, Głogowski – Keiblinger, Bieroński (62. Makowski), Szpakowski, Błachewicz (83. Kubik) – Kądzior (77. Machowski), Stangert (46. Wełniak), Niemann (62. Sanyang). Trener Artur SKOWRONEK.

Sędziował Karol Arys (Szczecin). Widzów 15 652. Czerwona kartka Wechsel (88, faul taktyczny).