Mission: Impoissible II
LIGOWIEC
W drugiej części amerykańskiej superprodukcji z 2000 roku z Tomem Cruise'em w akcji, która przyniosła dochód w wysokości ponad pół miliarda dolarów (!), bohater zmuszony jest do powstrzymania bioterrorystów. Angielski trener Lechii, John Carver, nie ma aż tak karkołomnego zadania, jak agent Etan Hunt grany właśnie przez znakomitego Cruise’a, nie ma terrorystów na głowie, ale też musi toczyć twardy bój z kolejnymi przeciwnościami. Pierwszy zakończył się powodzeniem, jak w Mission: Impossible.
Kiedy obejmował Lechię pod koniec zeszłego roku, była na ligowym dnie i mało kto dawał beniaminkowi z Gdańska szanse na utrzymanie się w gronie najlepszych. Jednak przyjście doświadczonego trenera, który szkoleniową pracę zaczynał u jednego z najlepszych szkoleniowców w historii brytyjskiej piłki, znakomitego Bobba Robsona w Newcastle, przyniosło znakomity efekt. Pod wodzą Carvera w 17 grach zespół odniósł 8 zwycięstw, dwa razy zremisował, strzelił 27 bramek i utrzymał się wśród najlepszych. Nie trzeba było nawet czekać do ostatniej kolejki.
Dla Lechii 60-letni Carver zostawił nawet reprezentację Szkocji, gdzie przez długich pięć lat z powodzeniem pomagał swojemu przyjacielowi, Steve'owi Clarkowi. Z cały czas przeżywającą kłopoty finansowe Lechią podpisał długi, bo 3-letni kontrakt, a bieżące rozgrywki zaczął od... minus 5 punktów. To kara za finansowe grzechy z poprzednich rozgrywek, gdzie przecież przed samym rozpoczęciem drugiej rundy, pod koniec stycznia nie było wiadomo czy klub, na który nałożono zakaz transferów i który opuściło kilku kluczowych graczy, w ogóle wystartuje…
Mimo tych przeciwności Lechia z Carverem na ławce dała radę. Daje też radę i obecnie. Gdańszczanie potrzebowali 9 kolejek, żeby wykaraskać się i przestać być „czerwoną latarnią". Zrobili to w znakomity sposób po bitwie w Szczecinie, gdzie padło aż 7 goli. W ogóle w bieżącym sezonie zdobyli już 11 pkt, a to przecież tyle ile ma… Legia!
Duży szacunek dla Biało-zielonych, duży szacunek dla trenera Carvera, za którego nie ukrywam, ściskam kciuki. Pochodzącego z Newcastle szkoleniowca znam od ponad 1,5 roku. Spotkałem się z nim na zeszłorocznym Euro w Niemczech przy okazji meczu Szkotów ze Szwajcarią w Koeln, a potem przy okazji gry w Lidze Narodów.
Cieszę się, że dostał szansę w naszej ekstraklasie, bo taki kierunek mu odpowiadał i na takiej pracy na swój rachunek bardzo mu zależało. W Polsce idzie mu więcej niż przyzwoicie, a lekko przecież nie ma, bo w Lechii cały czas coś się dzieje. Tutaj też zobaczyć można jak trudno trafić ze szkoleniowcem, a już szczególnie takim z zagranicy, który do końca nie zna naszych realiów, często zagmatwanych, niejasnych. W Gliwicach latem postawiono na zupełnie nieznanego Szweda Maksa Moldera. W przeciwieństwie do Carvera nie ma wielkiego doświadczenia, na dodatek trafił na zły moment w historii klubu. Piast dołuje sportowo i finansowo. Trochę jak Lechia, tyle że w Gdańsku postawili na kogoś, kto daje radę. Tymczasem trener Molder, choć ładnie opowiada, to na razie dobrychskutków jego pracy nie ma, a najlepszym dowodem jest ekstraklasowa tabela, w której jedenastka z Górnego Śląska jest na ostatnim miejscu z ledwie czterema punktami i trzema strzelonymi bramkami…
Michał Zichlarz
