Sport

Miejsce w szeregu

GKS Tychy przekonał się o sile ligi szwajcarskiej i jej mistrzów.

Sven Andrighetto, czołowy napastnik reprezentacji Szwajcarii oraz Lwów z Zurychu, otworzył wynik. Fot. PressFocus

HOKEJOWA LIGA MISTRZÓW

Obrońcy Pucharu Europy, hokeiści ZSC Lions Zurych, w inauguracyjnym meczu Champions Hockey League na własnym lodzie nie popisali się i dość nieoczekiwanie przegrali z Fischtown Pinguins Bremerhaven 2:3 w dogrywce. Jednak w drugim meczu Lwy wróciły na zwycięski szlak i pokonały GKS Tychy 4:0, mając wyraźną przewagę od początku do ostatniego gwizdka.

Poważne zmiany

Marco Bayer, trener gospodarzy, na długo przed inauguracją HLM przekonywał, że dla jego zespołu wygranie tej edycji nie jest priorytetem. Lwy skupiają się na zdobyciu mistrzostwa kraju po raz trzeci z rzędu, jednak mają na tyle silny i wyrównany zespół, by pogodzić grę ma obu frontach. Po przegranej z niemieckim zespołem nie rozdzierano szat, ale pojawiło się kilka kąśliwych komentarzy ze strony fachowców, jak i kibiców.

Natomiast po przegranej GKS-u w Salzburgu 1:3 trener Pekka Tirkkonen był wyraźnie poirytowany i dokonał poważnych przetasowań w składzie. Bartłomiej Jeziorski narzeka na drobny uraz i już po raz drugi nie znalazł miejsca w składzie. Olaf Bizacki i Rafał Drabik zostali poza kadrą. Tego pierwszego zastąpił Karol Sobecki, a w miejsce drugiego grał 18-letni Jakub Janik. Rasmus Helajnko już od dłuższego czasu występował w 1. ataku z Filipem Komorskim i Alanem Łyszczarczykiem. Tym razem połączył siły ze swoimi rodakami, Hannu Kuru i Henrim Knuutunenem. Natomiast reprezentacyjny duet dołączył do innego kadrowicza - Dominika Pasia i stanowił trzecią formację. Tym razem miała ona zdecydowanie więcej zadań defensywnych. I faktycznie, Komorski potrafił nie tylko wygrywać wznowienia, ale również mocno angażował się w obronie. Tym razem siła uderzeniowa spoczywała głównie na Finach.

Wyraźna dominacja

Roszady w składzie niewiele wniosły, bo gospodarze zdominowali wydarzenia na lodzie. Od początku uzyskali przewagę i gole wydawały się kwestią czasu. Już w 5 min Tomaš Fučik, uważnie broniący przez całe spotkanie, musiał po raz pierwszy wyciągać krążek z bramki. Reprezentacyjny duet Szwajcarii dał o sobie znać: Denis Malgin wyłożył krążek Svenowi Andrighetto i ten z bliskiej odległości nie dał szans tyskiemu bramkarzowi. Gospodarze byli szybsi, dokładniejsi i Fučik musiał sporo się natrudzić, by zatrzymywać krążek. Jednak strata „gumy” w strefie neutralnej sprawiła, że Rüdolfs Balcers w sytuacji sam na sam umieścił ją w siatce.

Strata dwóch goli to była najmniejszy wymiar kary, a i spora zasługa Fučika. Na 18 strzałów skapitulował tylko dwa razy. Natomiast tyszanie strzelali sześć razy.

Gospodarze na początku każdej tercji szukali szans na zdobycie bramek. I tak było w kolejnych dwóch odsłonach. W 26 min po ładnej kombinacji duetu Malgin - Andrighetto akcję sfinalizował Mikko Lehtonen, młodszy brat Matiasa. Prowadzenie 3:0 sprawiło, że tempo akcji nieco spadło, ale i tak było wysokie. Druga tercja była niezła w wykonaniu tyskiego zespołu. To jednak słaba pociecha skoro po stronie zysków było zero. Wynik został ustalony już po 20 sek. ostatniej odsłony. Jeden z tyskich obrońców uderzył krążkiem w Justina Sigrista, ten szybko go opanował i popędził na tyską bramkę. Valtteri Kakkonen dość niemrawo próbował przeszkadzać i Szwajcar nie miał problemu z umieszczeniem krążka w siatce. Dwa razy gospodarze trafili jeszcze w słupek po składnych akcjach w drugiej i trzeciej odsłonie.

Teraz Szwecja razy dwa

Tyszanie grali trzy razy w osłabieniu i nie stracili gola. I ten fakt trzeba im zapisać po stronie plusów. Rozsądnie się bronili i gospodarze nie mogli przewagi udokumentować golem. Natomiast w 48 min w boksie kar znalazł się Dario Trutmann i wówczas GKS śmiało ruszył do przodu. Potrafił zamknąć gospodarzy w ich tercji i Łyszczarczyk próbował uderzeniem zza zasłony zaskoczyć czeskiego golkipera Šimona Hrubeca.

Z inauguracyjnej, wyjazdowej wyprawy do Salzburga i Zurychu mistrzowie kraju wracają z zerowym kontem, jednym golem i stratą siedmiu. O punkty w tej edycji będzie niezwykle trudno, wszak w czwartek i sobotę GKS gra z dwoma najlepszymi drużynami Szwecji: Frölundą Goeteborg (17.00) i Luleå Hockey (18.00).


◼  ZSC Lions Zurych – GKS Tychy 4:0 (2:0, 1:0, 1:0)

1:0 – Andrighetto – Malgin (4:23), 2:0 – Balcers – Fröden – Kukan (19:20), 3:0 – Mikko Lehtonen – Andrighetto – Malgin (25:05), 4:0 – Sigrist (40:20).

Sędziowali: Mikko Kaukokari i Julia Kainberger – Michael Stalder i Benjamin Francey.

LIONS: Hrubec; Kukan – Marti, Mikko Lehtonen – Schwendeler, Geering – Trutmann (2), Bünzli; Sigrist – Malgin – Andrighetto, Fröden – Grant – Balcers, Pontus Åberg – Bader – Riedi, Baltisberger – Baechler – Henry, Olsson. Trener Marco BAYER.

GKS: Fučik; Viinikainen – Kakkonen (2), Bryk – Kaskinen, Pociecha – Walli, Sobecki; Heljanko – Kuru – Knuutunen (2), Viitanen – Monto - Matias Lehtonen, Paś (2) – Komorski – Łyszczarczyk, Janik – Ubowski – Gościński. Trener Pekka TIRKKONEN.

Kary: Lions – 2 min, GKS – 6 min.

(sow)

42 STRZAŁY obronił Tomaš Fučik, zaś jego vis-a-vis Šimon Hrubec – 20 i to zestawienie doskonale ilustruje przewagę Lwów.