Megawielki żal
Trzy pytania do Karoliny Jasinowskiej, wychowanki i najbardziej doświadczonej zawodniczki Ruchu
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus
1. Jest pani zadowolona, że wreszcie rusza ligowa maszyna?
- Przede wszystkim cieszę się, że klub nadal istnieje, a my możemy dalej grać na poziomie superligowym. Na pewno dotknęła nas sytuacja z miastem. Odbijała się na nas niejasna kwestia organizacyjna klubu, czy będzie istniał, czy nie, ale podchodziłyśmy do tych wydarzeń profesjonalnie. Chciałyśmy się dobrze przygotować do sezonu, do pierwszego meczu w Lublinie. Chciałybyśmy udowodnić w tym sezonie, że warto na nas stawiać, a nasze umiejętności są na wysokim poziomie. Że w Chorzowie, a teraz w Kaliszu powinna być Superliga.
2. Pogodziła się już pani z faktem, że musiałyście wyprowadzić się waszej hali, z Chorzowa? Nie pytam o wątki polityczne, ale o to, że jedną decyzją zniszczono coś, co budowano kilkadziesiąt lat w mieście.
- Ostatnio liczyłam, ile tutaj jestem i wyszło, że połowę życia. W 2006 roku awansowałyśmy do ekstraklasy, a ja w Ruchu byłam już dwa lata wcześniej, więc śmiało można powiedzieć, że jestem w Chorzowie od ponad 20 lat i Ruch zawsze był Ruchem. Pozostał megawielki żal. Z tyłu głowy mam wielkie rozczarowanie, że tak nas potraktowali w Chorzowie.
3. Jak długo ikona klubu będzie pomagać młodszym koleżankom?
- Nie patrzę na pesel. Bardzo chcę ten sezon fajnie zagrać i - jak mówiłam - udowodnić, że liczymy się z dziewczynami w piłce ręcznej, i że za szybko nas skreślono.
Zbigniew Cieńciała
