Medal nie teraz
Dwaj gracze światowego formatu poprowadzili Biało-czerwonych do ćwierćfinału.
Mateusz Ponitka był gotowy na każde poświęcenie, dzięki niemu kadra jest w czołowej ósemce Europy. Fot. PAP/EPA
Polska dwa razy z rzędu awansowała do najlepszej ósemki mistrzostw Starego Kontynentu. Wydaje się, że to wynik mocno ponad stan polskiego basketu. Naszą kadrę w Katowicach, a potem w Rydze, na powierzchni utrzymywało dwóch zawodników - naturalizowany Jordan Loyd oraz kapitan Mateusz Ponitka. Ten pierwszy, zawodnik AS Monaco, ze średnią 22,4 pkt jest trzecim strzelcem turnieju, a przed nim wyłącznie gwiazdy NBA (Luka Doncić, Giannis Antetokounmpo, Lauri Markkanen oraz Deni Avdija). Nic dziwnego, że w trakcie mistrzostw Real Madryt przystąpił do... przeciągania Loyda do swojego klubu. Sprawy zaszły już bardzo daleko, nieoficjalnie wiadomo że gigant przekonał reprezentanta Polski - teraz konieczne jest porozumienie między klubami.
Ponitka dla naszej kadry jest jeszcze ważniejszy. To on podrywał zespół, gdy nie szło. Tak było przeciw Słowenii, Islandii, Izraelowi czy Bośni. Jest liderem drużyny pod względem zbiórek, asyst, bloków oraz w rankingu efektywności!
W Katowicach i w Rydze tylko Ponitka i Loyd mają dwucyfrowe średnie zdobycze punktowe, żaden inny gracz nie przekroczył średniej 10 „oczek"!
Jaki zatem był wkład pozostałych zawodników w sukces? W kilku meczach z dobrej strony pokazał się Kamil Łączyński. Weteran znakomicie wkomponował się w kadrę, kilka jego podań było najwyższej próby. Andrzej Pluta miał przebłyski, jednak zbyt rzadko korzystał ze swojej najsilniejszej broni - trójki przeciw Turkom uruchomił, gdy przegrywaliśmy już dwudziestoma punktami. W dodatku w całym turnieju Pluta (aż trudno uwierzyć) egzekwował... 3 rzuty osobiste (dwa celne). Rzadko tracił piłkę, grał dużo. To młody zawodnik, dla którego ten turniej był pierwszym przetarciem w tego typu imprezie. - To będzie cały czas bolało, takich rzeczy się nie zapomina. To jest mój pierwszy EuroBasket. Posmakowałem tego i nie mogę się już doczekać następnego - przyznał po spotkaniu z Turcją.
Osobny rozdział to Michał Sokołowski. Statystycznie trudno znaleźć pozytywy. Pudłował bardzo często, miał sporo strat, nawet osobiste nie bardzo mu wchodziły. Trzeba jednak przyznać, że podobnie jak Ponitka próbował brać na siebie odpowiedzialność i choć nie zawsze szło, to jednak kilka razy rozpalał iskrę w kolegach.
I jeszcze nasi dwaj środkowi. Aleksander Balcerowski i Dominik Olejniczak. Więcej pochwał zbierał Olejniczak, ale statystyki nie kłamią: Balcerowski miał aż 72 procent skuteczności rzutów za dwa, a Olejniczak tylko 55. To zasadnicza różnica, pozostałe statystyki bardzo zbliżone. Na tej pozycji najbardziej zaskakujące, że reprezentacyjnym liderem zbiórek i bloków jest Ponitka. - Szkoda wielkiej szansy, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że miejsce w ósemce europejskiej to aktualnie szczyt możliwości reprezentacji Polski. Doceńmy jednak postawę naszej drużyny, jej wolę walki i ambicję, co pozwoliło na stworzenie atrakcyjnych widowisk. Rozumiem jednak sympatyków koszykówki, którzy od 58 lat nie mogą doczekać się medalu w swojej ulubionej dyscyplinie - skomentował trener Ludwik Miętta-Mikołajewicz, który w latach 80. zdobywał tytuł wicemistrza Europy z polskimi koszykarkami.
Ponitka już wytycza kadrze kolejne cele. – Jesteśmy smutni, bo wierzyliśmy, że możemy z Turcją wygrać. Myśleliśmy, że ten piękny sen będzie trwał, ale jest jak jest. Wracamy do domu i będziemy walczyć o następny cel. Będzie nim... awans do mistrzostw świata w Katarze – powiedział Ponitka. A zapytany o te słowa trener Igor Milicić odparł krótko: – Jeśli tak jest powiedziane, nie ma co zaprzeczać.
Nie jest jasne czy Loyd pomoże nam w kwalifikacjach do mistrzostw świata, które ruszają w listopadzie.
- Musimy pamiętać, że on gra w Eurolidze, ale jesteśmy po wstępnych rozmowach i być może Jordan będzie mógł nam pomóc w jednym, dwóch okienkach eliminacji mistrzostw świata - przyznał Grzegorz Bachański, prezes PZKosz.Dlatego federacja sprowadziła dwóch graczy dużego formatu. W odwodzie trzymany jest Jerrick Harding, który od dwóch miesięcy też ma polski paszport…
(pp)
