Mecz o przełamanie
Nie potrafimy się przełamać i wykreować lidera, który skończy najważniejsze piłki – stwierdził Bartosz Gomułka, atakujący GKS-u Katowice.
PLUSLIGA
W piątek (godz. 20.30) w Katowicach arcyważne spotkanie. Ostatnia w tabeli GieKSa podejmuje przedostatni Indykpol AZS Olsztyn. Choć za nami dopiero dziewięć kolejek, starcie to urasta do rangi być albo nie być w PlusLidze. Obie ekipy bowiem dołują. Wygrały po zaledwie jednym meczu. - Cały czas powtarzamy sobie, że do tej pory graliśmy z czubem tabeli. Najważniejsze mecze są przed nami. Wiemy, że trzy drużyny spadną po tym sezonie, a utrzymanie oddala się od nas z każdym niezdobytym punktem i przegranym meczem. Nadal jednak wierzymy, że jeśli dobrą grę utrzymamy w spotkaniach z ekipami będącymi na naszym poziomie, to jeszcze możemy awansować w tabeli – podkreślił w rozmowie z Polsatem Sport Bartosz Gomułka.
Katowiczanie od kilku kolejek źle nie grają. Potrafili nawiązać walkę z dużo wyżej notowanymi zespołami, jak Aluron CMC Warta Zawiercie oraz Asseco Resovia. Punktów jednak nie zdobyli. Szansę na wygraną mieli też w ostatnim starciu w Częstochowie ze Steam Hemarpol Norwid, bo w każdym z setów prowadzili. Skończyło się na zwycięstwie tylko w jednym z nich. - Szkoda, bo liczyliśmy przynajmniej na dwa punkty. Mogliśmy powalczyć o tie-breaka, ale niestety przytrafiło nam się kilka głupich błędów z rzędu, po których drużyna z Częstochowy nam odskoczyła i trudno już było ją dogonić – ocenił atakujący zespołu ze stolicy województwa śląskiego. - Przybyliśmy do Częstochowy w konkretnym celu, by zdobyć punkty. Nieważne ile, jeden, czy trzy. W naszej sytuacji każda zdobycz jest bardzo ważna i cenna. Niestety, przegraliśmy w czterech setach i ta porażka jest tym bardziej bolesna, że w rozegranych partiach mieliśmy trzy, cztery punkty przewagi. Za każdym razem, gdy nasza sytuacja stawała się bardzo korzystna, zdarzał się jeden słabszy moment, w którym Norwid zdobywał seryjnie punkty. To jest nasz problem, z którym musimy się zmierzyć i nie pozwolić, by zdarzało się to nam w kolejnych spotkaniach. Już we wcześniejszych meczach sezonu prezentowaliśmy się z dobrej strony, walczyliśmy z rywalami najwyższej klasy, ale brakowało nam wykorzystania przewagi i przeważenia szali na naszą stronę w sytuacji, kiedy prowadzimy i mamy inicjatywę. Jest to nasza słabość, z którą walczymy i nad którą pracujemy – dodał Jewhenij Kisiluk, przyjmujący GieKSy.
Indykpol AZS z pewnością jest w zasięgu katowiczan. Wyniki olsztynian są zaskakujące. W drużynie graczy o uznanej marce bowiem nie brakuje. Należą do nich choćby Moritz Karlitzek, Nicolas Szerszeń, Szymon Jakubiszak czy Kuba Hawryluk.
Od początku sezonu Indykpol AZS zmaga się jednak z problemami. Z powodów zdrowotnych wypadło dwóch kluczowych graczy, Eemi Tervaportti oraz Jan Hadrava. Ten pierwszy jak się okazało, choruje na cukrzycę typu 1 i na razie nie wiadomo, kiedy wróci do grania. W klubie doszło też do zmiany trenera. Juana Manuela Barriala zastąpił Marcin Mierzejewski, wychowanek Indykpolu AZS. Jak na razie nowy szkoleniowiec nie odmienił gry zespołu. Pod jego wodzą przegrał z Aluronem CMC Wartą Zawiercie i Asseco Resovią. - Jeżeli przegramy, to będziemy żyli dalej. Jednak jeśli chodzi o siatkarskie przysłowiowe życie w tabeli, to mecz w Katowicach taki będzie. Jest bardzo ważny. Jedziemy walczyć o trzy punkty. To jest sport, może się wydarzyć wszystko – powiedział Daniel Gąsior, atakujący Indykpolu AZS. - Za nami dziewięć spotkań, w których punktowaliśmy tylko raz, a przed nami seria kilku meczów, w których musimy zdobywać punkty, by poprawić naszą sytuację w tabeli. Wyciągamy wnioski z tego, co wydarzyło się w Częstochowie i pracujemy nad tym, by zacząć punktować już od najbliższego piątku – zapewnił Kisiluk.
(mic)