Sport

Marionetki w locie

REMANENT - Jerzy Chromik

Zima walczy z wiosną, a skoczkowie narciarscy o resztki zaufania telewidzów. Przy okazji niedawnych mistrzostw świata zbliżyli się niebezpiecznie nie do punktu K, nie do rekordu konkretnej skoczni, a do granicy śmieszności. Nie ma mowy o telemarku, chodzi tylko o to, by ustać na nogach i... pozostać przy zdrowych zmysłach.

Odszedłem od transmisji skoków z nartami wraz z Rudzińskim. W tych śmiesznych przelicznikach za wiatr i rekompensacie za obniżoną belkę gubiłem się jeszcze przy nim, ale teraz nie trzyma mnie przy tej rywalizacji już nic. Nie słychać Marka, o głosie rozsądku nie wspominając. I raczej nie wygrzebię resztek zaufania do tej dziwacznej dyscypliny 15 krajów świata.

Taka historia na podorędziu. Dawno temu przyjaciel wydawał córkę za mąż. Nie za Małysza, ale... w małyszomanii. Amant z Anglii pojawił się u teściów w Warszawie z zamiarem poproszenia o jej rękę. Było dostojnie i bogato, ale gospodarze zapomnieli wyłączyć telewizor podczas niedzielnego obiadu. Gość patrzył na ekran i nie rozumiał, co robią ci faceci z przypiętymi do butów nartami. Gdy kolejny odbił się od progu, narzeczony zapytał już prawie teścia: czy to aby na pewno sport? I dlaczego wszyscy w domu nie mogą oderwać oczu od telewizora, gdy jest do załatwienia sprawa o wiele ważniejsza, bo przyszłości ich córki.

A jaka jest przyszłość tej dyscypliny sportu? Po tym, co zaproponowali Norwegowie w zakładzie krawieckim, wydaje się, że bardzo niepewna. Gdzie i jak można jeszcze oszukać, by wygrać? Były przeróżne wkładki do butów, chowano i wyciągano języki. Brakowało tylko kasku niewidki. Teraz pozostaje majstrowanie przy majtkach. No, można jeszcze pokusić się, by sznurki były niewidoczne, a wtedy trenerzy w gnieździe mogliby sterować skoczkami w locie. Jak marionetkami.

Miałem stryja krawca. Gdy trzeba było poszerzyć nogawki, bo modne stały się tak zwane dzwony, to wsiadałem na składak i po 15 kilometrach byłem u niego. Stryjek rzucał fastrygowanie pełnopłatnego garnituru, bo dzwony musiałem mieć nie na jutro, a na wczoraj. Na klasową dyskotekę!

Skoczkom narciarskim dzwony nie są raczej potrzebne. Muszą tylko obniżyć tak zwany krok, by zrobić z siebie latawiec. Ci skaczący ponad 200 metrów nazywani są nawet lotnikami. Trochę na wyrost, ale co tam. Można dodać biało-czerwoną szachownicę i wygrywać w cuglach.

No, to taki wiersz na środę, zamiast słowa na niedzielę:

Tańcowała igła z nitką,
Igła – pięknie, nitka – brzydko.

Igła cała jak z igiełki,
Nitce plączą się supełki.

Igła naprzód – nitka za nią:
„Ach, jak cudnie tańczyć z panią!”

Igła biegnie drobnym ściegiem,
A za igłą – nitka biegiem.

Igła górą, nitka bokiem,
Igła zerka jednym okiem.

Sunie zwinna, zręczna, śmigła.
Nitka szepce: „Co za igła!”

Tak ze sobą tańcowały,
Aż uszyły kombinezon cały!

(Prawie) Jan Brzechwa

Nasza odpowiedź na knowania norweskich krawców.