Marciniak pomógł Legii
KONTROWERJSA KOLEJKI
Romario Baro (z prawej) powinien mieć na koncie wywalczoną „jedenastkę”. Fot. Tomasz Jastrzębowski/Press Focus
Od strony sportowej trudno było czepiać się zwycięstwa Legii nad Radomiakiem. Ot, stołeczni byli lepsi i wygrali u siebie, wyciskając cytrynę do końca i bijąc zaprzyjaźnionych radomian 4:1. Przyjezdni zanotowali tym samym piąty kolejny mecz bez wygranej i nikt już nie pamięta o mocnym początku sezonu, jaki zaliczyli. Radomiak w trakcie tej passy zdobył tylko punkt z Termalicą, ale kto wie, jak by się ułożył mecz w Warszawie, gdyby gościom szybciej udało się zdobyć bramkę. Pomocny byłby np. rzut karny, tyle że takowego wywalczyć się nie udało. Chociaż... powinien zostać odgwizdany i to przy stanie 1:0 dla Legii!
Na początku drugiej połowy Romario Baro otrzymał prostopadłe podanie w bocznym sektorze warszawskiej „szesnastki”. Uprzedził Rubena Vinagre, będąc pierwszym przy futbolówce i został przez niego kopnięty. Wszystko jak na tacy widział sędzia asystent, ale nie uniósł chorągiewki. Główny arbiter, słynny Szymon Marciniak, obserwował całe zajście z dalszej odległości i od tyłu – nie użył gwizdka. Powtórki wskazały jednak, że przewinienie było ewidentne, ale mimo tego Legii się upiekło. A przypomnijmy – było 1:0, początek drugiej połowy. Potencjalny karny mógł ustawić resztę spotkania!
Znani komentatorzy Rafał Wolski i Mateusz Borek w mediach społecznościowych optowali za tym, że Marciniak powinien wskazać na wapno. Podobną opinię wyraził sędziowski ekspert Canal+ Adam Lyczmański: – Jako pierwszy piłkę zagrał piłkarz Radomiaka. Tutaj powinien zostać podyktowany rzut karny, a gracz Legii powinien obejrzeć żółtą kartkę. Zastanawiam się, skąd inercja sędziów VAR. Ciekawi mnie jakość tego, na czym pracują arbitrzy na wozie – powiedział Lyczmański. Dodał także, że w trakcie tego spotkania wóz VAR miał awarię, wskutek czego siedzący w nim sędziowie dysponowali powtórkami o bardzo słabej jakości obrazu. Najwyraźniej właśnie z tego powodu nie powiedzieli Szymonowi Marciniakowi, że powinien wrócić do tej sytuacji i podyktować „jedenastkę”. Ale czy arbitrzy – szczególnie liniowy – nie powinni widzieć tego z boiska?
Piotr Tubacki
