Mantel
Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado
Zabrze żyje już niedzielnym hitem z Legią. Kiedyś dni, gdy Górnik podejmował przeciwnika jako spoglądający z góry lider tabeli, były czymś codziennym i oczywistym. Nic jednak nie jest na zawsze... Tym bardziej ludzie związani z zabrzańskim klubem cieszą się na to wydarzenie. Bilety już wysprzedane, będzie się działo! Przejeżdżam właśnie zabrzańskimi ulicami, czuję to delikatne drżenie, to narastające podniecenie…
To wielkie wydarzenie – kiedyś meczami Górnika z Legią, żyła, bez przesady, cała Polska. Do dziś wielu za najlepszy mecz klubowy uważa finał Pucharu Polski z 1972 roku, który odbył się na stadionie ŁKS-u w Łodzi. Górnik wygrał wtedy z Legią 5:2, mimo że do przerwy przegrywał 1:2. Odrobił jednak straty, cztery bramki dla zwycięskiej drużyny zdobył Włodzimierz Lubański, a piątą dorzucił Zygfryd Szołtysik. Puchar do Zabrza przywiózł kapitan Górnika, Stanisław Oślizło. Gdyby w niedzielę tamten wynik miałby się powtórzyć, nikt w Zabrzu nie miałby nic przeciwko temu.
Najbliższy mecz zobaczą też rodziny sław Górnika sprzed lat. Marianna z Zuzią, żona i córka Stefana Florenskiego, dziewięciokrotnego mistrza Polski z zabrzańskim klubem, piętnastokrotnego medalisty MP (tak, dobrze czytacie – piętnaście razy kończył z Górnikiem sezon na podium), przyjechały na spotkanie z Niemiec już kilka dni wcześniej. Wspólnie z Lucyną, córką Stanisława Oślizło, snują piękne wspomnienia. Jestem z nimi w Zabrzu; rozmawiamy, zaśmiewamy się i wzruszamy…
Choćby taka opowieść: wiele lat temu Zuzanna w eleganckim czarnym płaszczu idzie na uroczyste spotkanie. Pojawia się na nim również Ernest Pohl, gwiazda Górnika i wielki przyjaciel Florenskiego. Obaj uwielbiają spędzać ze sobą czas, lubię się i ufają sobie. Uczestnicy rautu rozmawiają, dowcipkują, mile spędzają czas. Zuzia chce wracać, ale orientuje się, że nie ma płaszcza, który przewiesiła wcześniej przez poręcz krzesła. Szybko domyśla się, co się stało: w szatni wisi bowiem czarny płaszcz Pohla. Ernest pomylił się i zamienił płaszcze! Pora jeszcze wczesna, wieczór się nie kończy. Zuzia namierza telefonicznie piłkarza na innym przyjęciu. – Dobrze, żeś mie znodła, Zuzia. W twoim mantlu rynkowy som ino do łokcia. Coś mi się dziwnie w nim chodzi – śmiał się Pohl. U rodziny Florenskich ciągle czeka na niego w szafie sweter, którego zapomniał i nigdy nie zdążył odebrać…
Imponuje mi, że rodziny wielkich futbolowych gwiazd przepadają za sobą i utrzymują kontakt. W dzisiejszych drużynach ligowych nie zdarzy się już, że rodziny zawodników wyjadą wspólnie na wczasy do Bułgarii albo Jugosławii. Z oczywistych względów – po pierwsze kiedyś zawodnicy spędzali w klubie wiele lat, często całą lub prawie całą karierę. Po drugie – większość w kadrach stanowią już cudzoziemcy i trudno się dziwić, że czas wolny chcą spędzać z własnymi rodzinami za siódmą wodą czy siódmą rzeką… Niemniej imponuje mi, że rodziny futbolowych gwiazd przepadają za sobą i utrzymują regularny kontakt. Bo, jak się okazuje, piłka to nie tylko sława i sukcesy. To również przyjaźnie na całe życie. Taki właśnie jest Górnik!
