Sport

Mamy wielki potencjał!

Rozmowa z Matty Cashem, piłkarzem reprezentacji Polski, strzelcem bramek w meczach z Holandią i Finlandią

Matty Cash trafia na 1:0 w meczu z Finlandią. Fot. Krzysztof Porebski / Press Focus

Przede wszystkim gratulacje, bo trafił pan i w czwartkowym meczu w Rotterdamie na 1:1, i bramka otwierająca wynik meczu z Finami na Stadionie Śląskim. Jak smakują te gole?

– Cieszą przede wszystkim zdobyte punkty. Po dobrym meczu z Holandią trzeba było zrobić wszystko, żeby wygrać kolejny mecz u siebie i tak się stało. Pokonaliśmy Finlandię po znowu dobrej grze 3:1 i są powody do zadowolenia.

Nie wyszedł pan już na drugą połowę. Co się stało?

– Zostałem kopnięty w prawą nogę. Grałem z bólem przez 20-25 minut. W przerwie powiedziałem o tym trenerowi. Dalej chciałem kontynuować grę, ale szkoleniowiec stwierdził, że lepiej będzie nie ryzykować, stąd zmiana.

Trener Urban mówił potem, że musiał pana przekonywać, żeby mimo wszystko nie ryzykować i nie grać. Tak było?

– Tak, rzeczywiście. Chciałem grać, ale może faktycznie w tej sytuacji lepiej było, tak jak zdecydował selekcjoner.

W meczach z Holandią i Finlandią był pan najczęściej oddającym strzały zawodnikiem. W tym ustawieniu w kadrze pasuje panu wszystko?

– Zdecydowanie. Kiedy nadarza się okazja, włączam się do akcji ofensywnych i staram się uderzać. Mam teraz prawą nogę jak „Lewy” (śmiech). Staram się uderzać, cieszę się, że wpada i że w ten sposób mogę pomagać zespołowi. Oby tak dalej!

Nową postacią w drużynie jest Przemysław Wiśniewski. Jak się panu z nim współpracuje w formacji obronnej?

– To bestia! Czyści wszystko. Był taki moment w drugiej połowie, że dostał piłkę za plecy i popędził za nią w szalonym tempie, pokazując swoje niesamowite możliwości. Świetnie pokazał się w obu tych eliminacyjnych meczach z Holandią i Finlandią, a przecież łatwo nie było, bo nie były to proste spotkania. Do tego to zawodnik, który wchodzi do drużyny, musi się odnaleźć na zgrupowaniu, a debiut przypada w wyjazdowej grze z Holandią. Był fantastyczny!

Gdyby mógł pan ocenić współpracę na wrześniowym zgrupowaniu z nowym selekcjonerem Janem Urbanem?

– Mogę mówić w samych superlatywach. Jasne, teraz, po dwóch meczach, kiedy dobrze nam poszło, łatwo opowiadać, ale na podkreślenie szczególnie zasługuje taktyczny aspekt. I w meczu z Holandią, i z Finlandią dobrze wszystko funkcjonowało, graliśmy z planem. Dobrze w defensywie, a potem skutecznie z przodu. Żeby jednak było dobrze, to przede wszystkim wszystko musi być poukładane w obronie i tak w tych dwóch eliminacyjnych meczach było. Do tego mamy zawodników z przodu, którzy potrafią wykreować, stworzyć sytuację i strzelić. To był fantastyczny tydzień, możemy być zadowoleni.

A sam obóz? Jak ocenić go od środka? Wiele różnic w stosunku do tego, co było wcześniej?

– Wiele zmian. Przede wszystkim raz jeszcze zwrócę uwagę na aspekt taktyczny... Przez sztab i trenera byliśmy znakomicie przygotowani. Nowy selekcjoner wniósł ze sobą taką taktyczną świadomość. W takich ważnych meczach, jak te ostatnie, to może naprawdę procentować. Trener to bardzo pozytywna postać. Daje jako menedżer pewność siebie, wsparcie.

Dla pana może dobrze byłoby zagrać za dwa czy trzy dni kolejne spotkanie w narodowych barwach, patrząc na skuteczność i regularność!

– (śmiech) Faktycznie, nie byłoby to złe! Takie zdobywane bramki dają pewność siebie. Teraz wracam do siebie do Villi i tam też będę chciał pomóc drużynie. Trafienia napędzają, dodają ci pewności. Cieszą mnie te przyjazdy na kadrę, bo wyjeżdżam z nich jeszcze mocniejszy, jeszcze szczęśliwszy. Na Wyspach będę starał się robić to samo co w reprezentacji.   

Ta niesamowita bramka zdobyta na stadionie De Kuip w Rotterdamie, to jedna z najładniejszych w pana karierze?  

– Tak, to chyba najładniejsza bramka, jaką zdobyłem w karierze. Zresztą ważne jest każde trafienie, byleby pomagało drużynie.

Na cztery kolejki przed końcem rozgrywek w grupie G macie tyle samo punktów co Holandia, choć ona ma rozegrany o jeden mecz mniej. Jak pan widzi tę sytuację?          

– Czy stać nas na bezpośredni awans? Z Holandią w listopadzie gramy u siebie, gdzie potrafimy być mocni. Pokazaliśmy w Rotterdamie, że stać nas na dobrą grę i walkę jak równy z równym. Stać nas na zwycięstwo i absolutnie nic nie jest jeszcze przesądzone. Mamy dobrą pozycję wyjściową, przed nami trzy mecze i dalej chcemy wygrywać, tak, żeby pojechać na mistrzostwa świata w przyszłym roku. I kibice w Polsce, i my zasługujemy na to, żeby tak się stało.

Po odejściu latem do Porto Jana Bednarka i Jakuba Kiwiora jest pan jedynym Polakiem w najsilniejszej lidze świata w Premier League. W reprezentacji Polski są piłkarze, którzy mogliby tam zagrać?

– Mamy w zespole piłkarzy, którzy na pewno daliby sobie radę na Wyspach. Zresztą, inne ligi, jak włoska, hiszpańska czy teraz także polska też nie są złe, jest w nich wysoki poziom. Zalewski, Zieliński, „Lewy” – wielu graczy z reprezentacji dałoby sobie radę w Premier League. Jan i Jakub też dawali.

Rozmawiał i notował Michał Zichlarz          

LICZBY CASHA

21 MECZÓW w reprezentacji Polski rozegrał piłkarz urodzony w angielskim Slough. Dwa z nich zaliczył pod okiem Paulo Sousy w 2021 roku, kolejnych dziewięć, kiedy selekcjonerem był Czesław Michniewicz, w tym cztery z nich na katarskich MŚ. Po jednej grze zaliczył, kiedy trenerem kadry był Fernando Santos i teraz Jan Urban, a osiem w okresie, kiedy Biało-czerwonych prowadził Michał Probierz, który nie zabrał zawodnika Aston Villi na Euro 2024.

4 BRAMKI strzelił dotąd w narodowych barwach, w tym już trzy w tym roku! Dwie bramki zdobył w Rotterdamie w rywalizacji z Holandią (2022 Liga Narodów i teraz), a po jednym z Mołdawią i Finlandią. W tych ostatnich meczach trafiał na Stadionie Śląskim.