Mamy jakość!
Rozmowa z Dominikiem Marczukiem, młodzieżowym reprezentantem Polski, piłkarzem Realu Salt Lake City
Dominik Marczuk szykuje się do meczu z Portugalią na MME na Słowacji. Fot. Mateusz Sobczak/Pressfocus.pl
Za wami pierwszy mecz z Gruzją. Nie tego się chyba spodziewaliście. Jak pan skomentuje tę porażkę?
- W pierwszej połowie nie zagraliśmy na swoim optymalnym poziomie, chociaż mieliśmy dwie sytuacje. Nie mogliśmy Gruzji „połapać” pressingiem. Zbyt krótko utrzymywaliśmy się przy piłce po jej odbiorze, za bardzo spieszyliśmy się z atakiem, no i te stracone bramki… W nietypowy sposób, szczególnie ta druga. No nic, trzeba wziąć za to, co się stało odpowiedzialność, zostały dwa mecze i dalej wierzymy, że wyjdziemy z grupy.
Właśnie: dwa mecze, ale z bardzo silnymi rywalami. W sobotę w Trenczynie Portugalia, a potem we wtorek - Francja. Może wydawać się, że turniej na Słowacji jeszcze się na dobre nie zaczął, a wy już jesteście poza nim?
- Nie czujemy czegoś takiego! Graliśmy już z silnymi reprezentacjami, w eliminacjach przegrywaliśmy z Niemcami 1:3, a potrafiliśmy odrobić straty. Mogliśmy nawet wygrać! Czasem jest tak, że grasz z teoretycznie silniejszym przeciwnikiem, a jesteś bliżej zwycięstwa. Każde spotkanie jest inne. Zobaczymy jak się ułoży mecz z Portugalią. Musimy wyjść i wygrać. Portugalia i Francja to wymagający rywale, ale my też mamy jakość. Gdybyśmy z Gruzją wykorzystali sytuacje, gdyby piłka dwa razy nie odbijała się od słupka, to przecież wygralibyśmy w środę. Niestety, taka jest piłka, takie jest życie... Trzeba to wziąć na siebie i patrzeć przed siebie...
Z Gruzją brakowało nas z przodu, może z wyjątkiem Mariusza Fornalczyka. Także pan był mało widoczny w ofensywnych akcjach
- Nie zagraliśmy na swoim poziomie, to też oczywiście tyczy także ofensywy, bo za mało kreowaliśmy sytuacji pod bramką przeciwnika. Zbyt wolno zmienialiśmy stronę, więcej było biegania za piłką, a kluczem był pressing, o którym mówiłem, a którego nie mogliśmy "połapać". Dzięki temu Gruzja grała sobie piłką od tyłu. Nie stwarzała sytuacji, ale miała piłkę. Z naszej strony tej gry było za mało i zarówno z mojej prawej, jak i lewej strony mogło być nas zdecydowanie więcej z przodu. Każdy mecz – jak mówię - jest inny. Trzeba wyciągnąć wnioski i zagrać lepiej.
Koncentrujecie się na bardzo ważnym dla siebie turnieju, ale chyba nie sposób odciąć się od tego, co dzieje się w dorosłej reprezentacji, w której przecież ma pan już debiut za sobą. Jak pan na to patrzy? W jakiś sposób to wszystko na was oddziałuje?
- Nie. Zarówno my, jak i dorosła reprezentacja skupia się na sobie. Jasne, widzimy i obserwujemy wszystko, każdy ma internet. My przyjechaliśmy na Słowację na mistrzostwa Europy do lat 21, to jest dla nas teraz najważniejsze. Jeżeli chodzi o dorosłą reprezentację, to oczywiście obserwujemy, co się w niej wydarzyło, ale nie skupiamy się na tym – przynajmniej tak mogę powiedzieć ze swojej strony. Myślę, że koledzy również. Powtarzam: młodzieżowe Euro, jest dla nas najważniejsze.
Jak będzie w kolejnych grach w grupie C?
- Porażka z Gruzją bardzo boli, szczególnie jej okoliczności, bo przecież punkt też mógłby ważyć. Teraz trzeba się skupić na Portugalii i potem Francji. Trudniejsi rywale, ale wierzymy, że tak jak to było w eliminacjach i meczach z Niemcami, możemy wyjść zwycięsko i awansować do dalszych gier w finałowej ósemce.
Rozmawiał w Żylinie Michał Zichlarz
