Sport

Machina reprezentacyjna na pasie startowym

Próbne grzanie motorów za nami. Po zwycięstwie nad Mołdawią lotu do Finlandii możemy oczekiwać z optymizmem.

Na Stadionie Śląskim reprezentacja zrobiła, co do niej należało. Fot. PAP/Michał Meissner

Za nami zwycięski test-mecz z Mołdawią. Reprezentanci spokojni, w dobrych nastrojach. Wiedzą, że najbliższy mecz z Finlandią będzie jednym z najważniejszych dla końcowego układu grupy. Po meczu na Stadionie Śląskim humory dopisują, choć można wyczuć też powagę przed następnym spotkaniem.

POWIEDZIELI:

Matty Cash

- Bardzo chciałem strzelić drugiego gola w reprezentacji, bo od pierwszego minęły już trzy lata. Zawsze, gdy mogę udowodnić swoją wartość i przydatność dla drużyny, to staram się z całych sił. Cieszę się, że mogłem zagrać w meczu, w którym "Grosik" uczcił swoją fantastyczną karierę, choć wiem, że nadal występuje w klubie. Wiele razy grałem przeciwko niemu w Anglii. To naprawdę był miły moment i wielki dzień dla Kamila. W futbolu ważne jest też to, żeby być po prostu dobrym człowiekiem. Kamil właśnie taki jest. Pamiętam, jak występował w Hull City, a ja w Nottingham Forest. Po meczu podszedłem do niego i powiedziałem: hej, mogę grać dla Polski? On na mnie spojrzał jak na jakiegoś wariata. Było śmiesznie i potem z tego żartowaliśmy. Występ w takim pożegnalnym meczu to dla mnie wielka duma. Ale spotkanie z Mołdawią było głównie przygotowaniem do meczu z Finlandią. Jesteśmy gotowi.

Mateusz Skrzypczak

- Debiut w reprezentacji to dla mnie wspaniały dzień. Pracowałem na to całe życie. Jestem bardzo szczęśliwy, bo wiem, jaką drogę musiałem przejść i w których miejscach byłem. Jestem z siebie dumny, że zagrałem z orzełkiem na piersi. Miałem szansę na bramki, to jest niemożliwe, że nie strzeliłem dzisiaj dwóch goli. Wielka szkoda, ale najważniejsze, że wygraliśmy.

Reprezentacja? Ta cała otoczka to było dla mnie coś nowego: zainteresowanie drużyną i moją osobą, a także nowe ustawienie i nowi piłkarze dookoła. To było dla mnie coś nowego, duża niewiadoma. Ale byłem pewien, że sobie poradzę. Starałem się cieszyć tą chwilą i po prostu zagrać najlepiej jak potrafię. Mam takie poczucie, że jestem wygrany, bo zagrałem w reprezentacji.

Teraz jestem zmęczony, ponieważ zagrałem 90 minut. To jest normalne, bo był to międzynarodowy mecz na wysokim poziomie. W nocy towarzyszyły mi ogromne emocje, bo spodziewałem się, że mogę zagrać. Byłe bardzo nakręcony i myślę, że trochę mnie to wykończyło. Teraz czas, żeby się wyspać i dobrze zjeść.

Podczas debiutu wspierało mnie wiele osób. Na stadionie była rodzina i przyjaciele z Białegostoku z mojej wspólnoty chrześcijańskiej. Podarowali mi piękny obraz z panem Jezusem, więc bardzo im dziękuję, że tu byli i cieszę się z tego prezentu. Nie chcę się porównywać do innych chłopaków. Każdy jest inny, każdy jest szczególny. Myślę, że mogę w ofensywie częściej podawać między linie. Było mało podań prostopadłych z mojej strony. Czuję, że z piłką mogę dać coś ekstra. 

Jakub Kamiński

- Dzisiejszy mecz to głównie pożegnanie "Grosika". Jest to legenda naszej reprezentacji. Fajnie, że mogłem być na tym pożegnaniu, bo to mój idol z dzieciństwa oraz gramy na podobnej pozycji. 

To był dobry sprawdzian. Miejmy nadzieję, że tak samo będzie we wtorek i zdobędziemy trzy punkty. Szkoda, że nie udało mi się strzelić gola. Na zgrupowaniu z trenerem Michałem Probierzem mocno pracowaliśmy nad tym, żeby mnie odblokować, bo dawno nie zdobyłem bramki. Chcę, żeby w końcu wpadła. Liczę na to, że dokonam tego we wtorek. Asystowałem jednak Bartkowi Sliszowi.

Trener Michał Probierz

- Szkoda, że Kamil nie zdobył bramki. Byłoby to dla niego miłe zakończenie kariery w reprezentacji. Nie tak sobie wyobrażaliśmy zmiany. Bednarek i Szymański nie mieli schodzić w przerwie. Chcieliśmy pozmieniać przede wszystkim środek pola, uwzględniając czas gry zawodników w klubach. Był nerwowy moment, gdy przez dziesięć minut tylko wybijaliśmy piłkę i "na raz" przechodziliśmy. Wzięło się to też mimo wszystko z tego, że mocniej trenowaliśmy w ostatnim czasie. Jest to trochę ryzyko trenera, gdy wiesz, że zawodnicy gorzej będą teraz  wyglądali fizycznie, ale po to, żeby lepiej to wyglądało w następnym spotkaniu. Miejmy nadzieję, że urazy Bednarka i Szymańskiego nie są groźne i będą gotowi na wtorek. W przypadku Zielińskiego nie jest to odnowienie kontuzji, więc o niego nie mam obaw. Na pewno nie możemy dopuszczać do tak groźnych okazji jak w drugiej połowie. Trzeba nad tym popracować. Pozytywnie oceniam grę Mateusza Skrzypczaka. Nieprzypadkowo w ostatnich latach był mistrzem Polski i zdobył trzecie miejsce w lidze.

(pacz, pap)