Sport

Liczyli na więcej niż punkt

Po remisie w Rzeszowie drużyna trenera Marka Saganowskiego powinna się cieszyć, bo gdyby rywale wykazali się większą skutecznością, sięgnęliby po pełną pulę.

Tak Kamil Biliński cieszył się z 11. trafienia w tym sezonie II ligi. Fot. Zagłębie Sosnowiec

ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC

Taktyka sosnowiczan na spotkanie z Resovią posypała się dość szybko, bo już po kilku minutach miejscowi wyszli na prowadzenie. – Mecz nie rozpoczął się tak, jak chcieliśmy. W pierwszej sytuacji ze stałego fragmentu gry dostaliśmy bramkę. Uczulaliśmy zespół na takie momenty podczas przygotowań, ale niestety nie udało nam się go wybronić. Inna sprawa, że stały fragment gry został przez rywali wykonany doskonale... Strata gola zmusiła nas do prowadzenia ataku pozycyjnego, a bardzo dobrze zorganizowana drużyna przeciwnika szczególnie w pierwszej połowie nie pozwalała nam rozmontować jej defensywy. Przeciwnik był dobrze ustawiony i nastawiony na kontrataki, po których bardzo mocno nam zagrażał – analizował spotkanie inaugurujące wiosenne zmagania szkoleniowiec sosnowieckiego drugoligowca, Marek Saganowski.

Bez pomysłu

Na początku drugiej połowy trener Zagłębia dokonał dwóch personalnych korekt, na boisku pojawili się debiutant Deniss Rakels i Artem Suchockyj. Obaj rozruszali nieco ofensywę zespołu. Ten drugi zaliczył nawet asystę przy wyrównującym trafieniu Kamila Bilińskiego. Obiektywnie trzeba jednak stwierdzić, że goście długimi fragmentami nie mieli pomysłu na zaskoczenie rzeszowskiej obrony. – W drugiej połowie zrobiliśmy zmiany, wprowadzając bardziej kreatywnych zawodników. Obniżyliśmy pozycję Joela Valencii, na jego miejsce wprowadziliśmy Rakelsa. Na lewą stronę wszedł Artem, który zagrał bardzo dobrą piłkę do Kamila. Strzeliliśmy gola na 1:1, mieliśmy sytuacje, które mogły się zakończyć kolejnymi trafieniami, a co za tym idzie sięgnięciem po trzy punkty, ale... Bliski szczęścia był zwłaszcza Miguel Acosta, lecz bramkarz Resovii odbił jego strzał – relacjonował opiekun Zagłębia, który podziękował drużynie za walkę o odwrócenie losów meczu.

Inny zespół

– Chłopaki się nie poddawali i walczyli do końca, za co należą im się pochwały. Jednocześnie trzeba powiedzieć, że to był pierwszy od 12 tygodni mecz o stawkę i w pewnych fazach nie mógł się on podobać. Bardzo mocno szanuję ten punkt, choć nie jestem szczęśliwy, bo przyjechaliśmy po trzy, ale w takich okolicznościach – gdzie na samym początku tracimy bramkę po stałym fragmencie gry, który ewidentnie był przygotowany – ten punkt jest dla mnie ważny. Zdawaliśmy sobie sprawę, że trudno będzie „przeczytać” przeciwnika. Resovia to zupełnie inna drużyna niż w poprzedniej rundzie. Zimą zaszło w niej bardzo dużo zmian (m.in. pomocnik Bartłomiej Wasiluk trafił do... Zagłębia – przyp. red.), jest nowy trener (Jacka Żukowskiego zastąpił Piotr Kołc – przyp. red.), inna taktyka. Miałem wrażenie, że ten zespół wyglądał lepiej niż pół roku temu – przyznał trener Saganowski, wspominając spotkanie z 4 sierpnia, wygrane przez jego zespół 2:0.

Waga punktu

Podobnie jak wtedy do siatki trafił wspomniany Kamil Biliński, który o remisie na Podkarpaciu wypowiedział się z respektem. – Trzeba szanować ten punkt. Rywale zwłaszcza w końcówce mieli kilka naprawdę dobrych okazji i mecz mógł się dla nas skończyć naprawdę źle. Szkoda, że tak szybko straciliśmy bramkę, bo trzeba było od razu gonić wynik i uskrzydlonych przeciwników. Wyrównaliśmy i próbowaliśmy pójść za ciosem. Szansę miał Acosta i byliśmy naprawdę blisko, aby przechylić szalę na swoją korzyść. Potem to Resovia miała szanse i różnie mogło się to wszystko skończyć, dlatego ten punkt ma swoją wagę. Teraz skupiamy się już na kolejnym meczu, pierwszym w nowym roku na naszym stadionie i chcemy zakończyć go wygraną – podkreślił Biliński. W Rzeszowie doświadczony „Bila” zdobył 11. bramkę i jest najskuteczniejszym graczem Zagłębia, a rywalem, o którym wspomniał, jest Zagłębie II Lubin. Do spotkania dojdzie w sobotę o 18.00.

Krzysztof Polaczkiewicz