Sport

Liczy się, czy umiesz

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Jagiellonia Białystok stoi przed wielkim wydarzeniem - pierwszymi w jej historii wiosennymi meczami w europejskich pucharach. Szczęście jej sprzyja, bo może zajść jeszcze dalej. Trafiła bowiem na Backę Topolę, zespół, który awansował z ostatniego miejsca dającego awans do play offu. Fakt, że serbski - choć założony przed wojną jeszcze przez Węgrów - klub jest w zasięgu Jagiellonii, udowodniła wcześniej Legia, która przecież w obecnej edycji Ligi Konferencji wygrała tam 3:0.

Niektórzy przypomną niespodziewaną ligową porażkę „Jagi” z broniącą się przed spadkiem Stalą Mielec. Nie ma się czym przejmować! Rywal znacznie gorzej wchodzi w rundę: w rundzie wiosennej zdążył rozegrać już dwa spotkania i oba przegrał. Najpierw z Crveną Zvezdą 1:2 i to nie jest powód do wstydu. Po pierwsze - dlatego, że Crvena to Crvena, w dodatku aktualny mistrz Serbii. Po drugie - dlatego, że decydujący o porażce gol padł w ostatniej chwili. Gorzej dla Topoli, że gdy Jaga przegrywała ze Stalą, to ona również nie dała rady z niżej notowanym rywalem, Mladostą Lucani, która skarciła dzisiejszych rywali białostoczan boleśnie. Choć Backa oddała więcej strzałów, zeszła z boiska pokonana 1:4. W zawodowym futbolu weryfikacja jest bolesna – nie liczy się, że chcesz, liczy się, że umiesz.

W dodatku z Topoli odszedł jej największy gwiazdor - Aleksandar Cirković. 23-letniego pomocnika ściągnął Ferencvaros (chłopcy z Placu Broni lubią to). Serbowie niby ściągnęli reprezentanta Australii, ale jesienią grał tylko w rezerwach Crvenej Zvezdy.

W kadrze Jagiellonii też ubyło czterech ważnych obcokrajowców. W zamian klub zgłosił do meczów Ligi Konferencji trzech innych piłkarzy. Budzi moją ciekawość to, czy wyjdą na boisko i jak się ewentualnie spiszą. To Norbert Wojtuszek, który jesienią w Górniku Zabrze rozegrał w lidze 15 meczów i strzelił gola Radomiakowi, a także dwóch stranieri, którzy nie są „nołnejmami”. Leon Flach grał w Philadelphii Union, więc rywalizował w MLS choćby z Leo Messim, a Enzo Ebosse przyszedł z Udinese. Ten pierwszy, amerykański pomocnik, udowodnił już, że jest sprawnym i sprytnym rozgrywającym i może być wiosną jedną z najlepszych dziesiątek w naszej lidze. W dodatku nie musi wcale uczyć się europejskiej specyfiki, urodził się przecież w Niemczech i przez wiele lat grał w St. Pauli (kiedy byłem tam na derbach z HSV, grał jeszcze w rezerwach). Ten drugi to 25-letni kameruński obrońca, który jesienią zaliczył dwa występy w Serie A. Zagrał też trzy razy w reprezentacji Kamerunu - przyznacie, że to nie byle co (był z „Nieposkromionymi Lwami” na ostatnim Pucharze Narodów Afryki, ale pełnił tam rolę jedynie rezerwowego). Jeśli nowi sprawdzą się w Białymstoku, Jagiellonia może najpierw zaskoczyć, a potem wystrzelić. Albo na odwrót, jak tam chcecie.

Miejmy nadzieję, że przed rywalizacją z Serbami nikt nie zdąży podkupić rakiety Afimico Pululu. Wiadomo jedynie, że nie zdoła zrobić tego krajowa konkurencja. W przerwie zimowej pojawiły się oferty na ponad 2 mln euro, a działacze i tak uznali, że to zbyt mało. Wyceniają chłopa na więcej, więc rozstaną się z chyżonogim napastnikiem najpewniej dopiero po sezonie. To – w kontekście rywalizacji z Backą Topolą - całkiem dobra informacja.

Tak więc ster w dłoń, żagle w górę i do boju. Trener Adrian Siemieniec z pewnością rozegrał już w głowie ten mecz...