Sport

Lepsze wrogiem dobrego

Wyjściowa jedenastka Ruchu przed meczem z Wisłą Płock to jeden wielki znak zapytania.

Bartłomiej Barański zaczął ten rok na ławce, ale szybko okazało się, że jego miejsce jest w podstawowym składzie. Fot. Sebastian Sienkiewicz / Press Focus

RUCH CHORZÓW

Jesienią skład „Niebieskich”, który rozpoczynał mecze, był w miarę jasny i klarowny. Oczywiście, wpływały na niego absencje kartkowe czy urazy, ale pod koniec roku można było wyróżnić dziewięciu, a może nawet 10 piłkarzy, którzy mieli pewne miejsce od pierwszej minuty. W bramce zawsze stał Martin Turk, w obronie biegali Martin Konczkowski, Andrej Lukić i Szymon Szymański, na „szóstce” zabezpieczał Denis Ventura, przed którym działali Bartłomiej Barański i Mateusz Szwoch. Pewniakiem na prawym skrzydle był Miłosz Kozak, który grając na tej pozycji, obiecał trenerowi Dawidowi Szulczkowi awans, a miejsce w jedenastce wywalczył też Jakub Myszor. Obligatoryjne miejsce na murawie miał także Mo Mezghrani, choć trudno było stwierdzić na jakiej pozycji – ale grać u Szulczka musi. Pewien znak zapytania był na szpicy – czasem grał tam Daniel Szczepan, czasem Soma Novothny.

Szukanie i kombinowanie

Obecnie zaś nie sposób wytypować jedenastkę, która będzie desygnowana na kolejne ważne spotkanie z Wisłą Płock. W 2025 roku trener Szulczek miesza w składzie przed meczem i też w jego trakcie, czego dobrym przykładem był ostatni pojedynek z Arką Gdynia. W przerwie wprowadził skrzydłowego za defensywnego pomocnika i stopera za prawego obrońcę, zmieniając tym samym ustawienie połowy drużyny. Ruch ma uniwersalnych graczy, więc było to możliwe, ale jak widać – efektów nie przyniosło. „Niebiescy” grają w ostatnich tygodniach słabo, więc nie może dziwić, że ich szkoleniowiec szuka rozwiązań, kombinuje na podstawie postawy na treningach, ale również przebłysków w meczach ligowych (czy pucharowym). Sęk jednak w tym, że tego mieszania... może być trochę za dużo. Owszem, chorzowianom przytrafiają się urazy czy pauzy kartkowe (ostatnio nie grał chociażby Szczepan), ale – patrząc na samą ligę – boiskowych pomysłów jest aż w nadmiarze. Ruch ma za sobą cztery mecze, w których kibice obejrzeli wyjściowo... trzech różnych lewych obrońców. Najpierw był Mezghrani, potem Maciej Sadlok, potem Szymon Karasiński, a potem z Arką znów Mezghrani – z przesuniętym jednocześnie do środka „Karasiem”, który nie przypilnował przy stałym fragmencie strzelca jedynego gola Michała Marcjanika.

Uniwersalny Ukrainiec

Po udanym meczu w Pucharze Polski i – mimo porażki – z Arką Gdynia między słupkami na Płock powinien stanąć Jakub Bielecki. To akurat zmiana na plus, bo o ile Martin Turk ma wielki potencjał, o tyle na razie jeszcze nie gra na takim poziomie, jaki ów potencjał sugeruje. Zastanawiające jest też to, gdzie zagra drugi z zimowych nabytków Ruchu, Jehor Cykało, bo że zagra, to niemal pewne. Ukrainiec to jeden z najlepszych zawodników „Niebieskich” po wznowieniu rozgrywek, który nominalnie jest środkowym obrońcą, ale może też występować na bokach defensywy lub... na szpicy, gdzie kończył mecz z Arką. Z kolei Szulczek od pierwszej minuty w lidze ustawia go w roli defensywnego pomocnika, obok Ventury.

Spalony Adkonis

Kompletnie nie broniło się natomiast granie od pierwszej minuty w pomocy Filipem Starzyńskim i Jakubem Adkonisem. Ten drugi, młodzieżowiec wypożyczony z Legii, nie zyskał sobie sympatii kibiców (delikatnie mówiąc) i patrząc po jego grze – to nie może dziwić. Bo gra po prostu słabo. Mimo wszystko warto dać mu jednak szansę. Ten 17-letni pomocnik jest najmłodszy w zespole, a według tego, co mówią w klubie – na treningach spisuje się znakomicie, nie potrafi tylko przełożyć tego na mecze o punkty. Początkowo Adkonis posadził na ławce Bartłomieja Barańskiego, jednego z najlepszych graczy jesieni, lecz  szybko okazało się to błędem, tak samo jak ustawienie w Siedlcach dwóch napastników, z fałszywym lewoskrzydłowym Novothnym obok Szczepana.

Piotr Tubacki