Sport

Lekcja amerykańska

Po porażce 4:6, 3:6 z Amandą Anisimovą Iga Świątek na ćwierćfinale zakończyła występ w US Open.

Iga Świątek bardzo się starała, ale na Amandę Anisimovą nie było wczoraj siły. Fot. Pressfocus

Iga Świątek stanęła przed szansą, by po raz drugi w karierze zagrać w półfinale US Open. Na jej drodze stanęła Amerykanka Amanda Anisimova. Ta sama, z którą tak łatwo - 6:0, 6:0 - przed kilkoma tygodniami wygrała w finale turnieju w Wimbledonie. Nastąpił jednak rewanż, bardzo udany dla Amerykanki.

Dodajmy od razu, że Świątek ma na swoim koncie jeden triumf w nowojorskim Wielkim Szlemie z 2022 roku. Z kolei dla Amerykanki ćwierćfinał to najlepszy wynik w tej imprezie.

To inny mecz

- Kto by pomyślał, że spotkamy się znowu tak szybko? Jestem niesamowicie podekscytowana. Zapowiada się świetny mecz. Mam nadzieję, że tym razem taki będzie... - zaznaczyła Anisimova, która w Nowym Jorku wcześniej tylko raz - w 2020 roku - była w 3. rundzie. Z kolei Świątek - pytana o to pamiętne zwycięstwo w Wimbledonie - odparła, że to inny mecz, inny turniej, więc nie ma co odwoływać się do tego, co stało się w lipcu. Ileż było racji w tym stwierdzeniu...

Mecz rozpoczął się on dużo później niż zakładano. Pierwotnie miało to nastąpić ok. godz. 19.00, a ostatecznie trzeba było czekać do 22.20. Powodem tego był ponad czterogodzinny ćwierćfinał, który rozegrali Australijczyk Alex de Minaur i Kanadyjczyk Felix Auger-Aliassimem. Rozstawiony z numerem ósmym de Minaur i Auger-Aliassime (nr 25.) wyszli na kort o 17.30 czasu polskiego. Po rozgrzewce stoczyli zacięty bój, który trwał cztery godziny i 10 minut. Wygrał niżej notowany Kanadyjczyk 4:6, 7:6 (9-7), 7:5, 7:6 (7-4).

Pierwszy set Świątek i Anisimovej zaczął się od obustronnych przełamań; najpierw zrobiła to Polka, potem - na 1:1 - Amerykanka, a warto zwrócić na to uwagę, ponieważ po wygraniu tego gema Anisimova jakby zdjęła z siebie wielki ciężar. Co później zaowocowało walką w rodzaju: "oko za oko, ząb za ząb". W jej trakcie co rusz okazywało się, że nasza zawodniczka ma kłopoty z serwisem, zwłaszcza z pierwszym - najczęściej niecelnym. To otwierało Amerykance drogę do jej ulubionego sposobu gry, bardzo agresywnego, a jednocześnie finezyjnego. Od stanu 1:1 obie zawodniczki wygrywały swój serwis. Ale do czasu. Najgorsze dla Igi stało się w 10 gemie, kiedy to znów dała się przełamać, a równoznaczne to było z przegraniem seta. 

Marzenia się spełniły

Drugi set Polka rozpoczęła od prowadzenia 2:0, tylko że jej rywalka znowu weszła na wysokie obroty. Nie tylko odrobiła stratę, ale i objęła prowadzenie 3:2. Iga co prawda doprowadziła do stanu 3:3, ale to był jej ostatni zwycięski gem. Kolejne trzy gemy padły - zasadniczo bez większych trudności - łupem Anisimovej, a jeszcze towarzyszyło jej spore szczęście. Na przykład ostatnia piłka podskoczyła na siatce i przetoczyła się na tę część kortu, w której operowała Świątek.

Generalnie Anisimova wygrała zasłużenie, pokazując jednocześnie jak brutalny i dziwny bywa sport. Tu znowu można się odwołać do jej klęski w Wimbledonie. Tymczasem po zakończeniu meczu w Nowym Jorku mogła powiedzieć: - Moje marzenia się spełniły...

Awans bez gry

Broniąca tytułu liderka światowego rankingu Aryna Sabalenka awansowała do półfinału wielkoszlemowego US Open bez gry. Z turnieju w Nowym Jorku tuż przed ćwierćfinałem z powodu kontuzji wycofała się czeska tenisistka Marketa Vondrousova.

Kolejną rywalką Sabalenki, która przez awans do ćwierćfinału zapewniła sobie utrzymanie pozycji liderki rankingu, będzie Amerykanka Jessica Pegula. Tym samym w półfinale imprezy w Nowym Jorku dojdzie do powtórki finału ubiegłorocznej edycji, w którym Białorusinka pokonała tenisistkę z USA 7:5, 7:5.

W bezpośredniej rywalizacji zawodniczka z Mińska prowadzi 7-2. W tym roku Sabalenka spotkała się z Pegulą tylko raz, w finale turnieju WTA 1000 w Miami. Zwyciężyła wówczas 7:5, 6:2.

Białorusinka walczy o pierwszy wielkoszlemowy tytuł w tym roku - po tym, jak przegrała finały Australian Open i French Open oraz odpadła w półfinale wygranego przez Igę Świątek Wimbledonu, ale jednocześnie może zostać pierwszą po przeszło dekadzie zawodniczką, która obroni tytuł w US Open. Ostatnio udało się to Amerykance Serenie Williams, najlepszej w latach 2012-14.