Sport

Ku słońcu już bez Vingegaarda

Mads Pedersen został zwycięzcą szóstego etapu wyścigu Paryż-Nicea. Liderem pozostał Matteo Jorgenson.

Tak dla swojego lidera w kolarskim wachlarzu pracowali koledzy z grupy Visma. Fot. Facebook Team Visma | Lease a Bike

KOLARSTWO

Niestety, Jonas Vingegaard dzisiaj nie wystartuje. Nasz personel medyczny uznał, że najlepiej będzie, jeśli dojdzie on do siebie w domu po wczorajszym wypadku i skoncentruje się na kolejnych celach w tym sezonie – taki komunikat wczoraj rano wydała grupa Visma. Duńczyk upadł na trasie czwartkowego odcinka i doznał urazu ręki. Był on na tyle bolesny i tak go osłabił, że podczas końcowej wspinaczki stracił do najlepszych tego dnia blisko pół minuty, co kosztowało go utratę koszulki lidera. Być może wykuruje się do Wyścigu Dookoła Katalonii, który rozpocznie się za nieco ponad tydzień. Potem Vingegaard ma w planach czerwcowe Criterium du Dauphine i najważniejszy start sezonu, czyli Tour de France, który wygrywał w 2022 i 2023. Rok temu lepszy od niego w tej największej kolarskiej imprezie na świecie był tylko Tadej Pogaczar. Teraz Duńczyk znowu chce powalczyć ze Słoweńcem o zwycięstwo.

Tymczasem w „Wyścigu ku słońcu”, bo także w ten sposób nazywana jest impreza, której trasa prowadzi z północy na południe Francji, żółtą koszulkę zachował kolega z grupy Vingegaarda, Matteo Jorgenson. Amerykanin, który rok temu tu wygrał, po wycofaniu się Duńczyka miał mieszane uczucia. – Szkoda, że tak się stało, ale z drugiej strony cieszę się, że jestem liderem. Do tego czuję się bardzo dobrze i świetnie radzimy sobie jako drużyna. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby wygrać ten wyścig – przekonywał Jorgenson.

Wczoraj Amerykanin zrobił kolejny duży krok, żeby właśnie tak się stało. Świetnie spisał się na płaskim etapie, który miał zakończyć się sprinterską batalią. Daleko przed metą razem z pięcioma kolegami z drużyny oraz grupą Ineos-Grenadiers tak przyspieszyli, że... oderwali się od peletonu, który wkrótce porwał się na strzępy! Takie zaskakujące akcje rzadko kiedy kończą się powodzeniem, ale akurat ta się udała. W czołowej grupie ostatecznie znalazło się kilkunastu kolarzy, którzy w Berre l'Etang powalczyli o etapowe zwycięstwo. Wygrał zdecydowanie najszybszy z nich, Duńczyk Mads Pedersen (Lidl). Były mistrz świata wyprzedził dwóch Brytyjczyków z Ineos-Grenadiers, Joshuę Tarlinga i Samuela Watson. Jorgenson finiszował ósmy, a dzięki udanej ucieczce znacząco zredukował grono konkurentów. W zasadzie pozostało ich tylko trzech, z czego ten najgroźniejszy, Niemiec Florian Lipowitz (Red Bull-Bora-hansgrohe), traci do niego 40 sekund. Przed dwoma ostatnimi wymagającymi, bo górskimi etapami w okolicach Nicei, to całkiem sporo.

(gak)