Sport

Królowa bije króla

Beniaminek jak najbardziej zasłużenie zatriumfował w pierwszoligowych derbach Górnego Śląska, dając lekcję mądrego futbolu coraz bardziej gasnącym w ostatnich meczach tyszanom.

Jedna z nielicznych groźnych sytuacji pod bramką Axela Holewińskiego. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Gdy Królowie Śląska grają z Królową Śląska, to całe województwo wstrzymuje oddech - tak buńczucznie zapowiadali piątkowy mecz w Tychach gospodarze, nawiązując wizualizacją do partii szachów. Zapięliśmy też pasy - zgodnie z sugestią oficjalnej „stronki” - ciekawi, jak spiszą się po dwóch porażkach podopieczni Artura Skowronka z mającym serię trzech meczów bez porażki i będącym w dobrej dyspozycji bytomskim beniaminkiem.

Gapiostwo w tyłach

Już na początku meczu tyszanie omalże nie stracili bramki, gdy po błędzie Jakuba Tecława, który stracił piłkę, z 11 metrów uderzał Konrad Andrzejczak po podaniu Jakuba Araka. Świetnie jednak spisał się debiutujący w bramce GKS-u Kacper Kołotyło. W 7 minucie młody bramkarz był już bezradny, gdy po rzucie rożnym Oliwiera Kwiatkowskiego nabiegający na piłkę kapitan Tomasz Gajda strzałem głową skierował ją do siatki. Gol padł przez gapiostwo tyskich obrońców. W 26 minucie Axela Holewińskiego sprawdził z dystansu Damian Kądzior, ale bramkarz Polonii świetnie zareagował, kierując piłkę na rzut rożny. Na duże brawa zasłużył też w 42 minucie, znów po próbie Kądziora. Gdy wydawało się, że dobrze zorganizowani i mądrze się broniący goście zejdą na przerwę usatysfakcjonowani wynikiem, stracili prowadzenie. Z powodu racowiska stołeczny arbiter do podstawowego czasu dorzucił pięć minut i wtedy kapitalnym uderzeniem z 14 metrów popisał się Julian Keiblinger. Asystę zaliczył zgrywający głową gambijczyk Mamin Sanyang, a piłka po drodze zaliczyła rykoszet o Jakuba Szymańskiego i wylądowała w okienku.

Fuszerka, jakiej dawno nie było

Otwarcie drugiej połowy było identyczne jak w pierwszej. Znów koszmarny błąd popełnili tyscy obrońcy. Kacper Michalski posłał piłkę wzdłuż drugiego metra pola karnego, tam nie wybił piłki Tecław, Kołotyło jej też nie złapał, a Głogowski przy chaotycznej próbie wybicia trafił w kolegę, Keiblingera, więc do piłki dopadł Arak i zdobył z bliska trzecią bramkę w sezonie. Tak odstawionej fuszerki przez gości odpowiedzialnych za tyły już dawno nie widzieliśmy. Był to praktycznie gol samobójczy gospodarzy, którzy znów musieli gonić wynik. W 64 minucie byli blisko, ale piłkę z linii bramkowej wybił głową Szymański, a błyskawiczną kontrę po prostu spartolił Andrzejczak. W 70 minucie strzelał Sarmiento, ale piłka po odbiciu się od Oliviera Stefanssona trafiła w poprzeczkę. W końcówce, gdy trzeba było „depnąć” ostro, gra gospodarzy się zupełnie się nie kleiła, więc Mateusz Jenda mógł spokojnie odgwizdać derbowe zwycięstwo Królowej Śląska. Był to trzeci sukces z czterech ostatnich występów dobrze przygotowanych polonistów. A gospodarze stracili punkty w trzecim meczu z rzędu. Dodajmy, że jak najbardziej zasłużenie, więc trener Artur Skowronek ma się teraz nad czym głowić.

Zbigniew Cieńciała

OCENA MECZU ⭐

◼ GKS Tychy - Polonia Bytom 1:2 (1:1)

0:1 – Gajda, 7 min (głową), 1:1 – Kieblinger, 45+2 min, 1:2 - Arak, 50 min

TYCHY: Kołotyło – Głogowski, Tecław, Stefansson – Kieblinger, Szpakowski, Bieroński, Błachiewicz (74. Wełniak) – Sanyang (74. Niemann, 90+1. Makowski), Stangert (74. Jankowski), Kądzior (81. Kubik). Trener Artur SKOWRONEK.

POLONIA B.: Holewiński – Krzyżak (61. Matić), Azackyj, Szymański – Apolinarski (61. Wołkowicz), Gajda, Łabojko, Michalski – Andrzejczak (70. Sarmiento), Arak (70. Wojtyra), Kwiatkowski (70. Bakala). Trener Łukasz TOMCZYK.

Sędziował: Mateusz Jenda (Warszawa). Widzów 6087. Żółte kartki: Błachewicz, Sanyang, Bieroński – Łabojko, Michalski, Gajda.